Czy wahadłówką Madman można łowić trocie na dalekim dystansie? Czy Madman idzie pod wiatr niczym przecinak? Czy tą wahadłówką można łowić w opadzie i czy trocie wtedy biorą?
Takich pytań pojawia się wiele; liczne pytania tej natury otrzymuję drogą internetową. Na niektóre z nich odpowiadam rutynowo, ponieważ z własnej praktyki znam wahadłówkę Madman w akcji i to jest najistotniejsze. Na inne pytania odpowiadam po namyśle, a jeszcze na inne… No cóż, nabieram przekonania, że niektórzy pytający piszą bez namysłu chyba tylko z jednej przyczyny: nie chce im się pogłówkować, choćby troszkę. Pewnie niemałą winę za to ponosi coraz bardziej się panosząca kultura „obrazkowa”, w znacznym stopniu nas rozleniwiająca. Wprawdzie w Katalogu 2017 marki Dragon zamieszczamy dużo zdjęć, ale przecież nie zaniedbujemy rzetelnych, szczegółowych opisów przy prezentowanym sprzęcie. Wystarczy rzut oka na fragment poświęcony wahadłówce Madman, aby się dowiedzieć, że stworzona została w jednym, konkretnym celu: łowienia ryb, a dokładniej mówiąc - troci. Wzrokowcom mówią o tym kolory i kształty wierzchniej i spodniej strony. Zdjęcia są ważnym uzupełnieniem opisu, z którego się dowiadujemy istotnych informacji.
Warto zwrócić uwagę na różnorodność wagową Madmana: 15, 20 i 25 g. Czy czymś takim, stosunkowo lekkim, można łowić w morzu, w dodatku ze stanowiska brzegowego? Zdecydowanie odpowiadam TAK, można tym spinningować i łowić ryby. Madman staje się bardzo popularną przynętą wśród spinningujących troć z „solanki” (morza). Nic dziwnego; to przecież jest specyficzna wahadłówka. Mniej doświadczonym wędkarzom może się kojarzyć z ołowianką, jednak tylko pozornie. Zasadniczo różnią się pracą, czyli ruchami wabiącymi. Madman naprawdę potrafi wiele, włącznie z łowieniem w opadzie.
Kto spinninguje trocie z małej łodzi, ten może zapomnieć o konieczności dalekich rzutów. Ale nawet spinningista brzegowy ze spokojem o powodzenie wyprawy może sięgnąć po wahadłówkę 15-gramową wówczas, gdy jego łowisko jest dość płytkie i każda przerwa w prowadzeniu wahadłówki 25-gramowej grozi zaczepem i rwaniem. Dysponując odpowiednim wędziskiem można sprawić, że dystans osiągnięty wahadłówką 15-gramową wyraźnie nie odstaje od długości lotu Madmana 25-gramowego. Dodam, aby rozwiać wątpliwości i nie dopuścić do nieporozumienia; jeśli wybieram się na łowisko, gdzie koniecznością warunkującą złowienie ryby są bardzo dalekie rzuty, to bezapelacyjnie sięgam po Madmana 25 g. Koniec i kropka.
Kto jeszcze nie posmakował trociowania z plaży, powinien jak najszybciej nadrobić te zaległości. Przede wszystkim dla poszerzenia wiedzy i horyzontów wędkarskich, a także po to, by sięgnąć po przygodę w tzw. martwym sezonie na drapieżniki słodkowodne, w głębi lądu. Dla nas jedynym takim łowiskiem jest wybrzeże Bałtyku; tutaj trocie spinninguje się brodząc po pas w wodzie przy rewie, pod klifem lub na kamienisku. Dla jednych dodatkowym utrudnieniem będzie niewielka głębokość łowiska, dla innych – ułatwieniem; dlatego Madman oprócz wspaniałej lotności i właściwej wagi oferuje jeszcze coś: możliwość prowadzenie na odpowiedniej głębokość i sposobność łowienia w opadzie – wciąż pozostając łowną przynętą. Zróżnicowana waga przynęty pozwala uniknąć licznych zaczepów. Aby wahadłówka leciała tam, gdzie chcemy, a następnie by móc kontrolować jej prowadzenie, należy użyć odpowiedniego wędziska, np. spinningu Specialist Seatrout, Team Dragon Feeling lub Long Range, Moderate II, Millenium HDG. Nie można lekceważyć tego uwarunkowania.
Waldemar Ptak