Są łowiska wymagające od wędkarza ciągłych doświadczeń i szukania rozwiązań nawet podczas wędkowania. Smak tego spinningowego chleba doskonale znają zawodnicy rzuceni w jasny dzień na krystalicznej lub kwitnącej wodzie, gdzieś na wylosowany nieznany sektor i by nie było sielankowo najczęściej w porze słabego żerowania ryb.
Zawodnicy doświadczają tych warunków można powiedzieć w sposób widowiskowy, są w grupie, mogą się obserwować, wymieniać pomiędzy sobą informacjami. Wędkarz „samotny” zaszyty gdzieś w zakamarkach łowiska przygodę tropienia i „rozgryzania” ryb przeżywa samemu. Sam analizuje i również sam wpada na bardziej lub mniej odkrywcze, a czasem genialne pomysły. Niekiedy wariackie, ale skuteczne.
Genialny pomysł stary jak świat
Spinningista ma dużo swobody w doborze przynęt, niestety niewielu wędkarzy w pełni korzysta z tej swobody. Wielu boleśnie się dowiaduje o niewykorzystanym potencjale przynęt dopiero po spędzeniu na łowisku bezrybnego dnia, a nawet 3 dni – i o takich zdarzeniach się dowiaduję od znajomych Na czym polega genialność pomysłu? Odpowiadam, otóż polega na prostocie działania: gromadzimy użytkowane i z jakiś powodów odłożone do lamusa przynęty, a także zaopatrujemy się w nowości. Cierpliwie sprawdzamy przynęty nie tylko „dobrze” wyglądające, ale także te z wyglądu niepozorne. Bądźmy przygotowani na niespodzianki!
Magia koloru
Podczas łowienia okoni kolor (deseń, mieszanka kolorów) przynęty odgrywa rolę, niekiedy błahą, a niekiedy decydującą dla powodzenia wędkowania. Istotnym jest również kształt przynęty, ponieważ ta pracując generuje specyficzne fale hydroakustyczne i w ten sposób tworzy niepowtarzalny czynnik pobudzający rybę, zaciekawia ją i nierzadko zachęca do ataku. Kolor odgrywa ważną rolę nawet w porze zmierzchu i ciemności w stopniu utrudniającym funkcjonowanie wędkarzowi. Ryby także postrzegają kolory w skali szarości, która może być mniej lub bardziej widoczna, przyciągająca uwagę ryb. Różnorodność gatunkowa naszych łowisk oraz różnorodność wynikająca z obecności wielu odmiennych roślin wodnych, a także zabarwienie wody i podłoże geologiczne mają olbrzymi wpływ na skuteczność naszych przynęt. W danym dniu, dajmy na to sandacze lub pstrągi potokowe, ryby mogą żerować na określonym pożywieniu i odnajdują podobieństwo tegoż w konkretnej przynęcie i jeśli takiej nie mamy w pudełku, to tego dnia możemy nie połowić. Tworzy się niepowtarzalny układ, specyficzny dla danego łowiska.
Pamiętam, jak w latach '90 skuteczność gum podnosiliśmy, mieszając w pudełku przynęty miękkie kilku producentów, w rozmaitych lub ściśle określonych kolorach. W efekcie otrzymywaliśmy do użycia zabrudzone w sposób nieprzewidywalny gumy z powodu przenikania się barwników, znacznie odbiegające od czyściutkich do perfekcji kolorów nowych gum. I o dziwo, te przybrudzone, zanieczyszczone kolory (innymi kolorami) robiły wyśmienitą robotę – łowiły ryby niekiedy lepiej od lśniącej, wypucowanej nówki nieśmiganej. Dzisiaj nie musimy uciekać się do tych sposobów, ponieważ Dragon oferuje przynęty miękkie barwione w wersji podstawowej, a także wyśmienite PRO i PRINT – możliwości przemysłu wytwarzającego gumy są ogromne nie tylko w kolorowaniu, także w łączeniu ze sobą mieszanki o różnym stopniu twardości, co pozwala zwiększyć siłę oddziaływania koloru, wielkości i kształtu. Nie bójmy się z tego bogactwa skorzystać.
Starajmy się planować zawartość swojego pudełka, nich się w nim znajdą gumy w kolorach jaskrawych i tzw. naturalnych nie pomijając kolorów stonowanych. Niech wylądują w pudełku gumy twarde i miękkie oraz super miękkie, jeśli lubimy łowić ripperami dorzućmy do pudełka twister, robakopodobną (typ worm) i rybkopodobną (typ minnow) gumę. Niekiedy jedyna i zapomniana gumeczka w pudełku otwiera wodę.
Waldemar Ptak