Z kleniem jest podobnie, jak z pstrągiem potokowym, brzaną czy boleniem. Ryby mają swoje upodobania, lecz dostosowują się do „swojej” rzeki i to my, unikając stereotypów musimy nauczyć się w sposób skuteczny i dla nas przyjemny łowić je.
Pstrąg potokowy dobrze się miewa w kamienistym i płytkim Sanie, naprawdę głębokich rynnach i baniach Dunajca oraz w płytkich Łupawie, Redze i Pasłęce o zmiennym podłożu (twardy i miękki). Podobnie jest z kleniem i chyba najmniej elastyczna pod tym względem jest brzana; jednak i ona akceptuje przemienne odcinki twarde i miękkie bądź przenikające się i na dodatek ze zmienną siłą nurtu. Czyż można się oprzeć urokowi rzecznych ryb? Ich wspaniałej naturze umożliwiającej przystosowanie do środowiska?
Skąd te terytorialne trudności w życiu ryb? Mimo iż największy dzierżawca rzek stara się zarybiać mając na uwadze krainy rybne i dla nich odpowiedni rybostan, to jednak rzeki wydatnie są przekształcane przez szereg czynników tzw. cywilizacyjnych, w tym regulowanie szybkości spływu wód oraz szybką erozję Pogórza i pagórkowatego terenu na obszarze całego kraju.
Klenie mają jedną słabość, wolą nurt od wody stojącej, ale i w jeziorach przepływowych ich nie zabraknie. Na poszczególnych odcinkach macierzystej rzeki klenie zajmują stanowiska o innej sile nurtu, a na przestrzeni roku kalendarzowego inne głębokości i być może to jest przyczyną trudności w dobraniu jednego, jedynego i oczywiście dobrego spinningu. Jak sięgam pamięcią kilka dziesiątek lat, w zależności od łowiska potrzebowałem wędziska o innej charakterystyce. Dobrze pamiętam jedną z najpiękniejszych rzek kleniowych, która dała mi popalić: w jednym miejscu potrzebowałem spina 3,20 m, a kilkadziesiąt metrów dalej – długości maksymalnie 2,40 m do obłowienia rynny pod burtą brzegową, z gęstymi krzakami na plecach. A gdy wszedłem do wody pod niski nawis korony drzewa z utęsknieniem rozglądałem się za wędziskiem 1,9 m. Mało tego. Bywa, że na odcinku jednego kilometra chciałoby się sięgnąć po kilka wędzisk o ciężarze wyrzutowym: do 8 g, do 12 g akcji F, do 15 g akcji XF i z mocą na pewno nie Medium a bliżej Hard. A przy tym wszystkim proszę pamiętać, że klenie chętnie płyną za przynętą i gdy ta przecina różne strefy wody, także one to robią. Jak w tym wszystkim się odnaleźć? Po jaki spinning sięgnąć?
Nie miejcie mi za złe, gdy kolokwialnie powiem: Nie czarujmy się, na klenie potrzebujemy więcej niż jednego spinningu. Nawet, jeśli dożywotnio łowimy w jednej i tej samej rzece.
Posiadanie odpowiedniego wędziska determinuje użycie specyficznej techniki prezentacji odpowiedniej przynęty, a nawet obłowienie ściśle określonej strefy łowiska. Przykład? Proszę bardzo: wobler o masie 1,5 g można podać każdym kleniowym wędziskiem w strefę zapływu, napływu, w łatwo dostępną rynienkę. Ale już odległego blatu, przemiału czy warkocza nie obłowimy, rozległa mielizny będzie poza naszym zasięgiem, także strefa dopływu średniej wielkości rzeki uchodzącej do Wisły. Możemy sięgnąć po większy i cięższy wobler, ale wtedy z 1,5-gramowym przysmakiem kleni musimy się pożegnać i zarazem z finezją łowienia. Czy tego właśnie chcemy? Przecież finezja to istotna wartość w kleniowaniu.
Właśnie takim jest ChubHunter – wędziskiem do zadań specjalnych oraz dla entuzjastów ultralajtowego kleniowania. Wbrew pozorom, to ultralajtowe łowienie wcale nie musi się sprowadzać do malutkiego rozmiaru przynęt, dzisiaj (w dniu pisania tego artykułu) używałem Salmo Minnow 5 cm o wadze 3 g, a ten wcale takim maluszkiem kleniowym nie jest; na ten wobler łakomią się duży pstrąg, boleń i sandacz. Spinning ChubHunter w komplecie z plecionką i płytką szpulą kołowrotka Nano Lite FD1020i sprawił, że bardzo małe woblery kleniowe latały na miarę moich oczekiwań - łowiłem w szerokiej Noteci i Brdzie. Co ciekawe, a raczej warte wspomnienia w kontekście nieciekawych okoliczności, już od ok. dziesiątego rzutu zmuszony byłem zmagać się z wiatrem pod wędkę, czyli rzucałem pod wiatr. I muszę powiedzieć, że wędka całkiem nieźle dawała radę. A jeśli miałem wystarczająco dużo miejsca za plecami, to wobler lądował w upatrzonym miejscu, niekiedy pod drugim brzegiem. Podczas prowadzenia woblera (Minnow, Tiny, Hornet 2.5 cm) pod prąd wędzisko łagodnie się ugina szczytową częścią (ok. 40-45% długości od przelotki szczytowej). Stosuję plecionkę, więc z szybką reakcją w chwili kontaktu z rybą nie miałem problemu, jednak pamiętajmy, że to blank muchowy i np. do ciętości NanoCore temu Millenium bardzo daleko. Ale ten blank daje w zamian coś innego, a mianowicie wspaniale trzyma rybę i łagodzi jej zrywy, umożliwia w komfortowy sposób celne zarzucanie cacuszek kleniowych. W czasie holu uruchamia się parametr zwany mocą wędziska, to dzięki niemu nie miałem problemu z wygraniem pojedynku z kleniem. Lubię wędziska pracujące w ten sposób, bardzo cenię i progresję, i zapas mocy. Pamiętam, że właśnie te cechy wędziska odegrały kluczową rolę w pojedynkach z brzanami w kamienistych rzekach, a także bardzo silnymi kleniami w Wiśle (strefa nurtu) i wielu innych rzekach o bystrym nurcie. Użyty przez mnie kołowrotek Nano Lite FD1020i dobrze się sprawuje przy wędzisku. Biorąc pod uwagę panujący dość uproszczony pogląd na wyważenie wędziska przez kołowrotek, to ten rozmiar Nano Lite tego nie robi – trzeba sięgnąć po większy rozmiar. Jednakże dla mnie to nieistotne, ponieważ tego typu wędziskiem najczęściej spinninguję trzymając szczytówkę skierowaną ku wodzie, a jedynie w krótkich fazach łowienia unoszę szczytówkę ku niebu. W sytuacji, gdy brzegi są wysokie (a tak mam na łowiskach Kujaw i Pomorza), dużo zarośli na brzegu i często szybko płynące rzeki, istnieje uzasadniona konieczność takiego właśnie ułożenia wędziska. Szukając tzw. wyważenia proszę zwracajcie uwagę na te uwarunkowania.
Wielu wędkarzy nie lubi akcji tego spinningu, wielu lubi a największa grupa wędkarzy nie zna tego typu kleniowej akcji. ChubHunter to dobra okazja by za atrakcyjną kwotę posmakować kleniowej przygody w innym wydaniu.
To nie jest moje ostatnie słowo o tym wędzisku, gdyż przede mną trudny, acz przyjemny i intrygujący okres łowienia kleni. ChubHunter ma zapewnione zajęcie również na wiślanych łowiskach, gdy rzeka w końcu wróci do normalnego stanu wód.
Waldemar Ptak