ARCHIWUM ARTYKUŁÓW

Sandacze w stylu ULTRA POINT

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Sandacze żyją w ławicy, co ułatwia ich złowienie. Jednak mają bardzo twarde szczęki, co niezwykle utrudnia zacinanie. Jeśli dokładnie przyjrzymy się tym drapieżnikom, to znajdziemy jeszcze wiele plusów i minusów.

Znakomicie zakończona opaska, idealne miejsce na sandacze. Widoczne w głębi ostrogi aż pachną sandaczami. Przy tej opasce jest 4 m głębokości.

Największym plusem jest to, że kochamy je łowić. Może to robić wędkarski wyga, spinningowy nowicjusz, a nawet spławikowiec, który z dnia na dzień przesiadł się na spinning. Łowienie rzecznych sandaczy ma w sobie elementy tropienia, podchodzenia i precyzyjnego prezentowania przynęty. Więcej złowi ten spinningista, który umie czytać wodę i macha świetnie złożoną wędką na sandacze. O ile możemy nieco odpuścić czytania wody i skradania się, to dobrze złożona wędka zawsze da więcej ryb, niż sprzętowy chaos i źle pojęta uniwersalność. Sandacze mają kilka cech, które wymagają użycia dobrego, sandaczowego sprzętu. Jeśli oczywiście chcemy łowić sandacze, a nie tylko liczyć spięcia ryb lub puste zacięcia.

Kijek Destiny Spinn

Półtora miesiąca temu wziąłem na łowisko spinning o nazwie Destiny, dł. 270 cm i c.w. 10-35 g (c.w. – ciężar wyrzutu), akcja X-Fast. Już po kilku godzinach łowienia wyraziłem podziw dla konstruktora i wykonawcy – machałem cacuszkiem na sandacze. Po holach kilku ryb, w różnych warunkach (jez. Solina, Wisła, Bug i San), tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu.

fot.Spinning Destiny, akcja X-Fast, dł. 270 cm idealnie nadaje się do łowienia sandaczy w małej i dużej rzece, oraz w jeziorze ze stanowiska brzegowego lub pomostu. Główka zaczepiona jest agrafką Salmo.

To, co piszą w katalogu, m.in. o jego dynamice, jest prawdą. Blank pomaga uzyskać bardzo dalekie wyrzuty, a dużą rolę w tym odgrywa elastyczny dolnik – uaktywnia się również podczas holowania cięższej ryby, co nie tylko ułatwia hol, ale daje odczuć harmonię wędziska. To bardzo ciekawa i nowatorska konstrukcja. Jeśli założymy dobrą plecionkę, to 25-gramową gumą przerzucimy większość polskich rzek, w tym Wisłę (na odcinku od Krakowa do ujścia Nidy). Mam kilkanaście spinningów i tylko tym kijem z taką łatwością przerzucam rzeki. Destiny dobrze pracuje pod żyłką i plecionką. A odnośnie zakresu c.w.: wędzisko na równi wspomaga zarzucanie przynęty o wadze 10 g i 35 g – niewiele kijaszków to potrafi, a w przypadku łowienia sandaczy ta zaleta nabiera znacznej wartości, mierzalnej ilością łowionych ryb. C.w. jest idealnie trafiony na polskie łowiska i w specyfikę tych ryb, bo sandacze są rybami polującymi aktywnie. Nawet cały dzień łowiąc 15-gramową gumą musimy zdobyć się na użycie znacznie cięższej - podczas zaniku brań należy sprawdzić odległe partie łowiska, więc zakładamy gumę 25-35 g. W dużych rzekach: Odra, Wisła, Bug, Narew, w wielu jeziorach (nawet w strefie przybrzeżnej – uskoki i stare koryto), oraz w strefie przybrzeżnej Bałtyku taka waga przynęt nikogo nie dziwi, nierzadko jest podstawową. Wędkarz musi mieć duży zasięg rzutów, bo sandacze żerują na kilku żerowiskach, więc często się przemieszczają. Przynęta powinna "polatać" trochę po łowisku, by utrzymać kontakt z ławicą sandaczy lub ją odnaleźć. Kilkakrotnie łowiłem przez cały dzień. Wytrzymałem tyle godzin machania, bo kij jest bardzo lekki, a fantastyczna dynamika blanku i jego praca pod rybą oszczędzają moim ramionom wiele wysiłku. Nie bolała mnie dłoń trzymająca kijek – ta część wędziska jest rewelacyjnie zrobiona, konstrukcja oparta na uchwycie Fuji. Ergonomia super. Zachęcam Was do wypróbowania tego kijka, tym bardziej, że poczujecie w rękach najmniejsze nawet drgania i ruchy przynęty, nie mówiąc o potrąceniach jej przez rybę. Ten kij precyzyjnie informuje nas o ruchach przynęty i zachowaniu się sandacza wobec niej, a trzeba wiedzieć, że sandacz bierze różnorodnie. Nie tylko potrafi przywalić w przynętę, aż kij wyrwie, ale napływa na nią prawie nie zmieniając jej prędkości prowadzenia, również podskubuje i podszczypuje lub delikatnie dociska ją piersiami do dna. Ten kij pomoże nam zorientować się w zachowaniu przynęty i ryby. Niewiele kijaszków potrafi tak pomóc wędkarzowi. Destiny potrafi.

Kręciołek i linka

Lubię łowić sandacze z użyciem plecionki. Wiem, że nie płoszą się jej widokiem, więc tym chętniej stosuję plecionki, nawet w krystalicznej Solinie. Zachęcam niedowiarków: załóżcie plecionki, a nie pożałujecie – znacznie skuteczniej zacina się twardopyskiego sandacza, odczujecie bogactwo drgań przeniesionych na Wasze dłonie. Odzyskacie też wiele przynęt z zaczepów. Od kilku lat używam plecionek z serii Team Dragon: Electra i Techno. Na kołowrotku pracują dość długo (odporne na zanieczyszczenia komunalne i przemysłowe), więc nie martwcie się, że co roku będziecie musieli kupować nową. Można je wymieniać raz na dwa sezony, a po każdym sezonie przewinąć (nawinąć odwrotnie). Jeśli zaliczycie kilka silnych ryb, to wtedy warto nawinąć nową, na wszelki wypadek. Tak postępują łowcy okazów. W tym sezonie nawinąłem nowoczesną plecionkę, w dwóch kolorach: Guide Select Fluo Yellow (żółtą) i Guide Select Fluo Red (czerwoną). Żółtą mam o średnicy 0,16 mm, a czerwoną 0,12 mm (żółtą łowię też szczupaki na ciężkie powierzchniowe woblery). Dlaczego kupiłem te plecionki? Bo dalej się nimi rzuca (niemal okrągły przekrój) i trudniej zamarzają na mrozie (zagęszczony splot). W rzece przydaje się kolorowa linka, bo dzięki niej wyraźnie widać, gdzie znajduje się przynęta, gdy łowimy w dryfie lub turlamy gumę. W sprzedaży znajdziemy szpule po 150 m. Jeśli nie znacie dobrego węzła do wiązania przynęty, to piszcie do Dragona – zamieszczę kilka węzłów, może nawet swój zdradzę ?

Na kołowrotek Destiny RD930i poniekąd dałem się namówić nabywając kij w sklepie. Wiadomo – pakiet, to upust dla klienta. Ale w tym kołowrotku jest coś, co przyciąga fot. Jaskrawa plecionka (lub żyłka) pomaga obserwować zachowanie się przynęty, np. podczas łowienia z opadu. Na zdjęciu soliński sandacz na plecionce Guide Select Fluo Yellow.uwagę. Otóż Dragon wprowadził niezwykle przydatną rzecz – szpulę pod plecionkę o długości 150 m (i zachował się elegancko, bo takie plecionki oferuje). W kołowrotku mamy również drugą, znacznie głębszą szpulę. Na plecionkową szpulę możemy nawinąć również żyłkę. Jak pracuje maszynka? Bardzo dobrze prowadzi się ciężką gumę, pod agresywnym woblerem prowadzonym pod prąd pracuje równo i w miarę lekko. Dobrze mi się nim łowi i nie żałuję nabytku. Jest niewielki i zgrabny, ma swoją wagę i fajnie go czuć na kiju. Ja wybrałem opcję z dolnym hamulcem, ale fani górnego nie są poszkodowani, bo jest i dla nich oferta – jak widać, Dragon liczy się z upodobaniami wędkarzy. To miłe, bo w końcu te kołowrotki najtańsze nie są. Od kilku lat łowię również kołowrotkami Maxima i Eclipz (Dragon – Okuma), jestem z nich bardzo zadowolony i z czystym sumieniem polecam je Waszej uwadze (m.in. mają znakomicie dobrane korbki, co ułatwia wielogodzinne operowanie ciężką przynętą).

Na kołowrotek Destiny RD930i mam nawinięte dwie plecionki: Team Dragon Electra (zielona) i Guide Select Fluo Red (czerwona) – ta plecionka trudniej zamarza w minusowej temperaturze i ma bardziej okrągły przekrój, dzięki czemu dalej zarzucam. Na zdjęciu widać uchwyt Fuji – mi osobiście bardzo on odpowiada, nie męczy dłoni, pewnie trzymam wędzisko nawet w rękawiczkach, a w ciemnościach dłoń Destiny 930i ani razu nie splątał mi plecionki, ta również nie zsuwa się z brzegu szpuli. To bardzo ważne, bo wędkarz zazwyczaj nie obserwuje kołowrotka podczas np. rzutu, lecz patrzy na szybującą przynętę. Niezawodnie działa hamulec. Poza tym to ładny kołowrotek, co też ma istotne znaczenie, choć drugorzędne. Aha, uchwyt na korbce ma bardzo wygodny i antypoślizgowy. Nie wiem, co to za tworzywo, ale jest super. Nie przylega do niego również "roboczy brud" (pył, pot i wilgoć, oraz atraktor używany do gum często tworzą lepką warstwę na takim uchwycie), więc palce nie kleją się do uchwytu. Do łowienia medalowych sandaczy ta maszynka wystarczy w zupełności, pod różnorodne przynęty i pod każdy kijek z serii Destiny Spinn (różne c.w. i długości). Ta seria kołowrotków ma kilka fajnych modeli, można z niej dobrać coś pod trok boczny, obrotóweczki na klenie, a nawet do quiver tipa czy pickerka na jazie, płocie, okonie.

Skuteczne zacięcie

Wspominałem już o bardzo twardych szczękach sandacza. To nie jedyna trudność, z którą boryka się wędkarz, choć pośrednio są one połączone. Rzecz dotyczy łowienia na gumę, która bardzo często styka się z twardym dnem sandaczowego łowiska. A wtedy, to pewne, początkowo ostry grot haka szybko się tępi. Nie wierzycie? Weźcie na ryby lupę i obejrzyjcie taki grot po godzinie łowienia. Opuszczenie gumy na dno jest koniecznością, dlatego od ponad roku zbroję je główkami Mustada, których haki ostrzone są metodą Ultra Point. Poczytajcie o niej, bo daje nam niesamowicie ostre haki, dość odporne na szybkie tępienie w sandaczowym łowisku. Nie musicie mi wierzyć, po prostu sprawdźcie je sami, zwłaszcza, że te haki mają atrakcyjną cenę.

fot. Te gumy są moimi faworytami wśród miękkich przynęt na sandacze. Na haku widać Savage Gear LB Minnow, w pudełku LB Grub. Ja wybrałem te kolory spośród bogatej oferty.

Na te główki naciągnąłem gumy firmy ProLogic, z serii Savage Gear LB Minnow – to ripperki, w bardzo atrakcyjnej kolorystyce i deseniach. To świetne imitacje. Gdy wrzucicie je do wody, od razu zauważycie niesamowitą pracę. Wg mnie, najlepiej wabią prowadzone powoli. Ogonek pracuje super, a korpus wabiąco przechyla się raz w jedną, a raz w drugą stronę. To bardzo miękka przynęta, ale trwała, dobrze siedzi na kilku talerzach główki Mustad. Ponadto ma w płetwie ogonowej kulkę – przyjrzyjcie się uważnie, nawet wyczujecie ją palcami. Dzięki niej będziecie mogli złowić więcej sandaczy w nocy, bo ta kulka świeci. Wystarczy naświetlić ją latarką i… mamy więcej ryb. Chcąc je kupić dobrze sprawdźcie oferty w wielu sklepach, bo oferowane są w różnych cenach: od 4 zł do 2,90 zł za długość 8,5 cm.Właśnie, wymiary – są dobrane dla naszych sandaczy, gdyż mamy do wyboru długość 8,5 cm i 10 cm. Zapewniam Was, że guma cudnie pracuje w rzece i w jeziorze, a także przy podciąganiu do łódki i przy opuszczaniu. Mówiąc inaczej – od kiedy znajdzie się w wodzie, cały czas wabi ryby. Te długości nie są zastrzeżone dla sandaczy, bo idą na nie okonie, szczupaki, sumy, bolenie, a nawet klenie i pstrągi.

fot. Kolejny soliński sandacz, któremu nie straszna jaskrawa plecionka.

Drugą gumą, którą mam od 2 tygodni i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, jest LB Grub, tej samej firmy. Pisze się o niej, że to jedyna guma na świecie z głęboko naciętą podstawą ogonka. Efekt? Roztańczony ogon, pracuje przy każdej prędkości, oczywiście prowadzona również w głównym nurcie, w dół rzeki. Korpus apetycznie się giba, a brania na gumkę są bardzo mocne. Jestem przekonany, że pójdą na nie również bolenie, klenie i pstrągi. Oferowana jest w 3 długościach: 6 cm, 8 cm i 10 cm. Mam ważną uwagę: szukajcie główek z krótkim hakiem, bo ta guma ma krótki korpus i długi ogon (nie jest to wadą – skuteczniej wabi optycznie oraz wytwarza mocniejszą falę hydroakustyczną, którą ryby odbierają linią naboczną). Odpowiednie główki znajdziecie w seriach Mustada: Eagle i Classic. Dragon dopilnował, aby serie te oferowały nie tylko kompatybilne haki z oferowanymi przynętami, ale by także odpowiadały zapotrzebowaniom polskich spinningistów. Jeśli nie znacie tych serii, to zapraszam na strony Dragona i poczytajcie o nich. To naprawdę dobre haki. Jeśli chcecie łowić sumy, to poczytajcie o hakach Big Game. Często sięgam po nowe przynęty z prozaicznego powodu: ryby z moich łowisk takich przynęt nie znają, więc mam szansę więcej ich złowić. To stara i sprawdzona wędkarska sztuczka. W tym roku przynęty zapinam agrafkami Salmo. Mnie zainteresowała w nich konstrukcja, która swoje 100% profesjonalizmu ujawnia podczas walki z silną rybą. Ponadto mają bardzo dobre krętliki, od jakości których zależy m.in. żywotność żyłek na kołowrotku. Salmo to znany i ceniony w świecie producent niezawodnych woblerów, więc mnie nie dziwi, że potrafili skonstruować odpowiednie agrafki. Często odzyskuję wobler z zaczepu używając odczepiacza, a ten zahaczony jest właśnie o krętlik. Jeśli ten jest kiepski, to tracę kosztowną przynętę.

Jak łowię

Wspomniany kij Destiny pozwala mi łowić w rzece tak, jak lubię, czyli dalekie i bliskie wyrzuty. Teraz najlepiej łowi się w głębokim nurcie i głębokim międzytamiu. Do nurtu mamy niedaleko, ale do obłowienia międzytamia w dużej rzece potrzebujemy dalekich rzutów. Sandacze nadal (jest ciepło) chętnie grasują przy głębokiej opasce, więc kijek o długości 270 cm sprawdza się dobrze. Głęboką opaskę zaczynam obławiać lekką gumą – 10 g, ponieważ sandacze bardzo często polują pod powierzchnią i w strefie płytkiej wody – wyjadają małe rybki. Dopiero po sprawdzeniu tych stref obławiam toń, po czym zakładając główkę 20-25 g zbliżam się do dna, często go opukuję. W tym łowisku plecionka o średnicy 0,12 mm objawia swoją zaletę, trudną do przecenienia – taka grubość stawia wodzie minimalny opór, więc łatwo mi się prowadzi i nie wynosi gumy do powierzchni (mogę stosować lżejsze główki), a gdy zarzucam prostopadle do nurtu, to ten nie zsuwa błyskawicznie przynęty do brzegu. Dzięki temu guma dłużej znajduje się w strefie łowienia. W międzytamiu sandacze najchętniej kręcą się na granicy nurtu i spokojnej wody. W wielu przypadkach to spora odległość od brzegowego stanowiska. Nie potrzeba zakładać bardzo ciężkiej gumy, nierzadko wystarczy nam 15 g, bo w oddaniu dalekich rzutów bardzo pomaga kijek. Do innych wędzisk trzeba założyć nawet 25 g, a tak ciężka przynęta często grzęźnie w 3-metrowej wodzie łowiska i mamy zaczep po zaczepie. 15 g z wyporną gumą pracuje idealnie.

fot. Ten sandacz holowany jest na plecionce Electra – jej zielonkawy kolor znakomicie się wtapia w zielonkawą wodę sandaczowego łowiska.

Najchętniej wybieram dwa stanowiska: na główce i zarzucam jak najdalej w warkocz, oraz w okolicy środka międzytamia i zarzucam jak najdalej w nurt, prostopadle. W obu przypadkach prowadzę bardzo wolno, przynętę często kładę na dnie i z wyczuciem podrywam. Do brzegów sandacze zbliżają się dopiero o zmroku, więc wtedy łowię tylko ripperami ze świetlikiem (w płetwie ogonowej).

Lądowanie ryby

Jestem zwolennikiem używana podbieraka, bo w ten sposób nie tylko ograniczamy straty ryb, ale oszczędzamy im siniaków po mocnym ściśnięciu palcami. Lądowanie wyślizgiem (wyciąganie na brzeg) jest tragiczne dla rybiego śluzu i łusek, więc jeśli uwalniamy ryby, to w ten sposób nie wolno nam lądować ryby. Dragon wypuścił spinningowe podbieraki z żyłkową siatką, więc wreszcie kotwiczki z zadziorami nie będą zaplątywać się w siatce, a materiał nie będzie łapał śluzu i brzydkiego zapachu. I jeszcze jeden plus takich siatek – nie zamarzają w zimie, co w wielu przypadkach prowadziło do zniszczenia siatki lub do zamoczenia kurtki (spodni) wędkarza. Każdy rok przynosi nam nowości we wszystkich dziedzinach wędkarstwa, również w wędziskach i kołowrotkach. Niestety, w wielu przypadkach na rynku owe nowości polegają tylko na zmianie kolorów i napisu. Dragon rzeczywiście pracuje nad nowościami, co widać i czuć w rękach. W ich sprzęcie cieszy nie tylko nowinka technologiczna, ale również to, że Dragon jest polską firmą oferującą akcesoria o światom poziomie. W ich ofercie każdy klient znajdzie coś dla siebie (różne serie w różnych cenach). Czy warto kupować droższe wędziska? Ależ oczywiście, bo to nie tylko wygoda czy prestiż w środowisku, ale przede wszystkim przyjemność podczas łowienia i więcej ryb w podbieraku. A o to warto zabiegać, bo wędkujemy po to, by podbierać ryby.


Drukuj