W sobotę 24 sierpnia wybrałem się nad Odrę w miejscowości Piaski (blisko Cedyni). Nie znałem tego miejsca, dlatego z dojazdem zapoznałem się przez Internet. Nad wodę dojechałem o 5.30. Już świtało.
Droga okazała się dość dobra. Utrudnienia pojawiły się dopiero nad wodą, gdzie przy dojeździe były spore dziury. Miejscówki były bardzo dobre. Nic dziwnego, że wędkarzy nie brakowało, a o wolnym miejscu można było jedynie pomarzyć. Zostawiłem auto i poszedłem pieszo dobre 250 metrów. Znalazłem fajne miejsce o dość łagodnej linii brzegowej. Nie uczęszczane z brzegiem porośniętym trawą i małym uskokiem. Do najbliższego wędkarza miałem ok. 100 metrów. Uważam, że takie miejsca są bardzo łowne. Rzeka na tym odcinku nie jest głęboka (2-4 m) przy niedużej odległości od linii brzegowej (20 m). Idealne miejsce do manewrowania koszykiem zanętowym.
Rozwinąłem wędki i rozrobiłem zanętę Dragon XXL Leszcz. Do niej dodałem kukurydzę, pinkę i zielony groch z puszki. Do wody powędrowało kilka kulek. Pierwsze zarzucenie wędki badawcze w celu sprawdzenia głębokości oraz wysondowania zaczepów, o które nietrudno na takim odcinku rzeki. Piętnaście metrów od brzegu zlokalizowałem dość głęboki rów (ok. 4 m). Dalej było płycej. Nie widziałem sensu w przerzucaniu zestawem tej granicy. Ze względu na to, że zdecydowałem się łowić blisko, musiałem zachowywać się cicho. Liczyłem na dobre wyniki.
Złożyłem zestaw: koszyk zanętowy o masie 70 g, przypon 0,14 mm i hak Mustad nr 8. Na haczyku lądowały przynęty tj.: ziarno kukurydzy, czerwony i biały robak. Po pierwszym rzucie czekałem ok. 20 minut. Spokój, żadnego brania. Szczytówka ani drgnie. Postanowiłem zastosować jeszcze kilka razy tę samą przynętę. Dalej bez rezultatu…tylko delikatne skubnięcia małych krąpi. Postanowiłem przerobić zestaw. Założyłem 70-centymetrowy przypon. Haczyk wymieniłem na mniejszy (Mustad nr 10). Na haku wylądowało żółte ciasto o kokosowym zapachu, które robię sam. Nie zawodzi, gdy leszcz bierze słabo, delikatnie. Nałożyłem jego mały kawałek w kształcie kolanka. Na branie nie czekałem nawet 5 minut. W podbieraku zjawił się 1,5 kg leszcz. Później następny i tak złowiłem ok. 8 sztuk oraz kilka ładnych krąpi. Po jakimś czasie (mimo zanęcania) brania ustały, więc postanowiłem zmienić przynętę. Założyłem czerwonego robaka, blokując go jednym białym. Na branie czekałem ok. 30 minut. Było ono energiczne i zdecydowane. Zaciąłem. Feeder wygiął się w pół. Wiedziałem, że będzie to duża i waleczna sztuka. Spasowała dopiero, gdy „wyszła” na powierzchnię. Był to piękny leszcz o masie 3,4 kg !!
Od tego momentu łowiłem już tylko na czerwone robaki, zastopowane białym. Wyholowałem jeszcze kilka leszczy o wadze 2 kg i bardzo dużych krąpi. Miałem też pięknego klenia, z którym sobie nie poradziłem. Podejrzewam, że miał ok. 4 kg. Przypon okazał się zbyt słaby…a może przetarł się o kamieniste dno…coż bywa i tak.
Sukces osiągnąłem z zanętą Dragon. Jej specyficzny zapach, kompozycja i dodane przeze mnie składniki zdały egzamin. Z doświadczenia wiem, że Dragon ma bardzo dobre zanęty. W swojej kilkuletniej przygodzie z wędkowaniem miałem możliwość testowania różnych zanęt. Ta jest bardzo efektywna. Oczywiście każdy może dodawać swoje składniki, kierując się uwarunkowaniem łowiska, lecz w tym przypadku efekty przychodzą bez większego wysiłku.
Z pozdrowieniami
Adam Lenkiewicz