Późną wiosną w południowo-wschodniej Szwecji, gdy temperatura wody wynosić już zaczyna 8-10 stopni, a listki na drzewach nie są jeszcze większe od mysiego ucha; wielkie trocie podchodzą do brzegu, by polować na tobiasze i śledzie. To jest ten okres, gdy zmieniam sprzęt z muchowego na spinning, ponieważ te trocie zdają się lubić większe i szybciej pływające przynęty.
Kiedy spinninguję w poszukiwaniu pstrągów, zawsze mam ze sobą mój wierny kij, DRAGON Cannibal. Waży tyle, co nic, a jego superszybka akcja i świetna czułość sprawiają, że jest to idealne wędzisko na duże trocie. Pomaga mi ono w szybszym i łatwiejszym zacinaniu ryb i daje dobrą kontrolę nad przebiegiem walki.
Tej wiosny miałem dodatkowe dni wolne od pracy, a jakże lepiej można by je spożytkować, jak nie na łowisku? Pogoda była bardzo dobra, przez długi czas sporo słońca i naprawdę dobre wiatry . Zamierzałem łowić głównie w woderach, ale także z łodzi; "Silver Shark" 80KM Mercuri EFI. Łódką można dotrzeć do wielu raf i małych wysepek, do których nie ma jak podejść w woderach.
Wędkowanie z łodzi tej wiosny było niezłe, ale prawdziwie wielkie sztuki złapałem, brodząc w moich woderach. Jedna z największych jak do tej pory miała 4,4 kg; miałem szczęście i byłem w odpowiedniej chwili we właściwym miejscu, bo podczas spaceru w ławicy bardzo szybko jest już po wszystkim; ryby znikają tak szybko jak przybyły. Zaczęło się od niewielkiej porażki, później miałem sporego 3-4 - kilowego "śledzącego", a następnie około kilową trotkę, po czym straciłem dwa ponad dwukilowe. Po tym wszystkim przynętę zaatakowała naprawdę spora sztuka i miałem z nią ok. 10 minut solidnej walki. Gdy później wróciłem do łowienia - wszystkie duże trocie znowu odpłynęły. Kolejna była tłusta piękność o wadze 3.5 kg. Scenariusz był znowu taki sam: miałem nagły, zdecydowany atak na przynętę po kilku minutach i troć 2,5 kg. Potem jeszcze jeden rzut i piękna 3,5-kilówka. Po zrobieniu szybkiej fotki ryba oczywiście wróciła do wody. Średnia waga ryb tej wiosny jest zupełnie niezła; w okolicach 2 kg.
Johan Bjelkendal
Należę do klubu OTSK. Odnawiamy i chronimy tereny, na których trą się trocie. Każdego lata przeprowadzamy renowacje coraz to nowych strumieni, wysypując w nich tysiące kilogramów kamyczków, by ryby miały więcej miejsc do składania ikry. Mamy nadzieję, że efekty naszych działań wkrótce zaczną być widoczne w postaci większych - i w większej ilości - troci w okolicach Öland.