Testerzy relacjonują

Raport ze "Szmuglera"

Witam wszystkich miłośników połowów morskich!

Po długiej przerwie, spowodowanej niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, w dniu 18.05.2014 r. o godz. 5.00 wypływamy w pełnej obsadzie z portu Łeba na połów dorszy.

Niestety i tego dnia pogoda nie była dla nas łaskawa; wiał dość silny wiatr i obficie padał deszcz. Jednak dla prawdziwych łowców to nie przeszkoda, więc humory dopisywały i po około 1,5 h byliśmy już na pierwszym łowisku, położonym na głębokości około 25 m.
Pierwsze rzuty i pierwsze dorsze na pokładzie - co prawda nie były zbyt okazałe, ale dobre i to. Brania są bardzo delikatne i ryby są łowione w większości z dalekich rzutów - i tu sprawdziło się wędzisko Dragon Boat Master Tournament Pro 2,95 m, które przekazuje nawet najdelikatniejsze brania. Do tego kołowrotek Okuma Raw II z plecionką Guide 8X Rainbow pozwalające na dalekie rzuty - taka wędka pozwoliła na precyzyjne łowienie.

Zaczęliśmy od pilkerów 120 g, bo choć głębokość nie za duża, to jednak dryf był dość spory. Niestety, rybek nie było zbyt wiele i po informacjach z innych jednostek popłynęliśmy dalej na głębszą wodę. Kolejny postój na około 34-36 m i to samo: nieco ponadwymiarowe dorszyki i to w większości z dalekich rzutów, przy delikatnych podbiciach pilkera. Pogoda, dalej niezbyt łaskawa, zmusiła kilku wędkarzy do "głębokiego ukłonu przed obliczem Neptuna", co spowodowało obfite "nęcenie" ryb :-) Zmienialiśmy miejsca, szyper szukał kolejnych kamieni i niegroźnych wraczków, ale niestety wszędzie tak samo - kilkanaście sztuk po napłynięciu i cisza. Decyzja była jedna: idziemy na głęboką wodę, bo jak się okazuje dorsze jeszcze nie zeszły na płyciznę. Po około godzinnym płynięciu jesteśmy na około 70 m, gdzie zmieniamy taktykę: zakładamy pilkery 150-180 g w kolorach szprotowych i na wyniki nie trzeba było długo czekać - na pokładzie pokazały się ładne dorsze co sprawiło, że wędkarze uśmiechnięci (na szczęście wypogodziło się) wrzucali kolejne rybki do pojemników. Niestety, czas dobiegł końca i trzeba było wracać. Po minach wędkarzy można było wnioskować, że rejs był udany, ale też pokazał, że trzeba się wykazać znajomością kilku technik wędkowania przy użyciu dobrego sprzętu dla osiągnięcia dobrego wyniku.
Dziękuję wszystkim uczestnikom rejsu, a zwłaszcza grupie z Warszawy, za wspaniałą atmosferę w czasie rejsu i zapraszam na kolejne wyprawy na bałtyckie dorsze z portu w Łebie.

Wiesław Kurszewski
fot: W. Ptak