...czyli tête-à-tête z Heliosem Air
W poprzedniej części artykułu zaznajamiałem się „na sucho” z multiplikatorem Helios Air. Jak każda gra wstępna również i ta doprowadziła do stworzenia jak najszybszej okazji skonsumowania krótkiej znajomości. W piątek kołowrotek dotarł do mnie. Doczekałem do niedzieli – tylko tyle byłem w stanie wytrzymać. Ciekawi jesteście, jakie były tego efekty?
Dojechałem nad rzekę. Robię fotkę zestawu tuż przed, czyli multik już tak czysty raczej nigdy nie będzie. Prezentuje się całkiem fajnie. Kijek ze starszych serii Team Dragon był w wykończeniu ze złotymi akcentami. Pasuje to do designu Heliosa. Podoba mi się. Jak będę dobierał patyk pod niego właśnie będę o tym pamiętał. Na początku sparowałem kołowrotek z wędziskiem o c.w. 3 – 14 g. Kilka pierwszych rzutów i zdziwienie... Przynęta owszem, lata, ale… czegoś tu brakuje. Między innymi odległości. Krótka analiza i otwieram panel boczny. Stukam się w głowę – mądry Polak po szkodzie (dobrze, że tu szkód nie było). Hamulec rzutowy ustawiony na pozycję 6 (czyli maksymalne hamowanie). Przestawiłem na trójeczkę i już dawało się w miarę normalnie rzucać. Jednak wróciłem do mocniejszego kija (7 – 25 g), bo ów lżejszy przy mojej technice rzucania przeładowywał się (czułem jakby sam „odbijał” własne naładowanie się). Po prostu był zbyt spolegliwy przy moim rzucie – a wystarczyła pięciogramowa obrotówka. Po próbach i wyczuciu zestawu hamulec ustawiłem na dwójeczkę.
Przy drugim zestawieniu multik pokazał swoje możliwości. Okazało się, że jest to kołowrotek do lekkich przynęt (rzekłbym od 5 g spokojnie). Poniżej da się rzucić, ale już bez komfortu. Z 4 gramami dawałem sobie radę, ale rzucać trzeba już inną, wyższą trajektorią. Jest to więc multik do zestawu light. To dobrze, bo takowych w ofercie różnych firm wcale nie jest tak dużo.
Idę wzdłuż rzeki i sprawdzam kolejne miejscówki. Woda jest czysta – widać naprawdę dużo. W kolejnym ciekawym miejscu widzę jak ryba napływa na obrotówkę. Widzę poprzez sfalowanie wody, że ogon od pyska jest nie najbliżej. Po chwili okazuje się, że pierwszą rybą Heliosa jest niewielki szczupak. Chociaż jak na tą rzekę, to nie najmniejszy. Drugą rybę zaliczam, gdy słońce jest już głęboko za drzewami. Robię zdjęcie w trakcie wyjmowania i… pora do domu. Popołudnie zaliczone i to mocno pozytywnie. Ryby nie były pochowane. Kilka mniejszych pokazało się w czystej wodzie. Niektóre podskubywały przynętę. Do tego pierwszy, pozytywny test kołowrotka w praktyce. Nic tak dobrze nie sprawdza możliwości sprzętu jak ryby i łowisko. W tym przypadku jedno i drugie było wymagające. Zobaczymy jak Helios Air poradzi sobie ze specjalnie dobranym wędziskiem. Pod przynęty, moją technikę itp. Nie mogę się już takich testów doczekać.
Sławomir Kurzyński
fot: autor i W. Ptak