Na przełomie czerwca i lipca zadzwonił do mnie przyjaciel z Polski. Zadał mi bardzo intrygujące pytanie: "Czy masz już najlepszy, trollingowy wobler na świecie?” W jego głosie wyczuwałem emocje. Szybko wypytałem, co to za przynęta i okazało się, że jej nie mam...
Bohaterem naszej pogawędki było nowe "dziecko" firmy Salmo o nazwie WHACKY, w rozmiarze 15 cm. Mój rozmówca twierdził, że nie ma lepszej przynęty na trollingowe szczupaki i sandacze. Musiałem to sprawdzić! Szybko zakupiłem kilka kolorów. Najbardziej spodobały mi się wersje holograficzne. Gdy przynęty dotarły do mnie łowiliśmy szczupaki jeszcze na płytkich, mocno porośniętych łowiskach. Przynęty leżały w pudełku i czekały na wczesną jesień.
Dzień pierwszego testu przypadł na wrzesień. Pływaliśmy z klientami na dwóch łodziach. Łowiskiem był rozległy blat o głębokości 4,5-5 metrów głębokości. Na ekranie echosondy było widać duże ilości szczupaków. Pierwsze dwie godziny nie przyniosło pożądanych efektów. Później, przeszukując pudełka trafiłem na WHACKY-ego. Trollingowaliśmy trzema zestawami. Nie do końca wierząc w to, że zmiana przynęty może pomóc, założyłem tylko jednego "wacka". Branie nastąpiło po 5 minutach... Następne po kolejnych pięciu!
Szybko zmieniłem przynęty na wszystkich, trzech wędkach i woda eksplodowała! Mieliśmy branie za braniem. Kilka podwójnych holi i jeden potrójny, ale jedna z ryb wypięła się. Pewno pomyślicie teraz, że zaczęło się żerowanie i brałyby także na inną przynętę. Nic z tych rzeczy! Druga łódka pływała dalej bez jakiegokolwiek kontaktu z rybą. U nas zabawa była na całego! Ryby nie były duże. Najczęściej 60-70 cm, ale brały tak często, że w cztery godziny złowiliśmy ich ponad 20 sztuk i kilka straciliśmy w czasie holu. W międzyczasie dałem dwa woblery drugiej załodze i chłopaki zaczęli również łowić ryby. Muszę przyznać, że mimo wielu lat łowienia szczupaków, pierwszy raz spotkałem się z tak radykalną zmianą w wynikach po zastosowaniu innego wabika.
Bliższe oględziny tej wyjątkowej przynęty rozwiązały tajemnicę skuteczności WHACKY-ego. Okazało się, że prowadzony w prędkości 3,5-4 km/h co jakiś czas "odbija" raz w prawo, raz w lewo. Zupełnie inaczej niż inne woblery, które idą "jak po sznurku". Szczupak bardzo często odprowadza przynętę i jej nie atakuje. Wiele takich sytuacji można zaobserwować stosując małe kamery podwodne, które instaluje się tuż przed przynętą. WHACKY robiąc "uniki" sprawia, że szczupaki nie wytrzymują i mimo słabej aktywności atakują nasz wabik. Sprawdzając później katalog, okazało się, że ta przynęta jest adresowana głównie do takich gatunków jak: pstrąg, troć, łosoś i sandacz. Na mojej łodzi została jednak killerem szczupakowego trollingu! WHACKY później kilkukrotnie pokazał swoje możliwości. Dzięki niemu, nasi klienci złowili wiele pięknych ryb!
Mam nadzieję, że firma Salmo nie poprzestanie na wersjach do 15 centymetrów i szybko doczekamy się modelu 20-stocentymetrowego lub nawet większego! Wtedy dopiero będzie się działo!
O woblerach Whacky czytaj TUTAJ
Jacek Gorny