Nie ma złych przynęt. Są tylko niedopasowane do panujących warunków lub źle prezentowane przez wędkarza - to duże uproszczenie, jednak trudno z tym się nie zgodzić.
Są jednak przynęty, które mają w sobie to „coś”. Tym czymś z reguły jest ponadprzeciętna łowność, a co za tym idzie, nasza ogromna wiara wabik w najróżniejszych warunkach. Nic się nie dzieje bez przyczyny i na miano „killera” przynęta musi zasłużyć niejedną ładną rybą. Żeby ujawniła wszystkie atuty, musi zostać zrozumiana przez wędkarza. I tak, na naszym rynku znajdziemy przynęty łatwiejsze w obsłudze i takie, które podczas prezentacji wymagają od nas większego wysiłku.
Slider
Moim ulubionym szczupakowym wabikiem jest Slider. Najchętniej sięgam po wersje w rozmiarze 10 cm, tonące, choć to uzależnione jest po prostu od głębokości odwiedzanych łowisk. Ten typowy jerk doczekał się wielu kopii i podróbek, ale rzeczywiście musi mieć to „coś”, skoro nadal jest tak chętnie używany przez wędkarzy, praktycznie na całym świecie. Żeby i Wam dał upragnioną „życiówkę”, potrzebuje odrobinę zaufania z Waszej strony. Zaufania i inwencji podczas prowadzenia. Ową magią wspomnianą w tytule jest cudowna właściwość przynęty - praktycznie nie da się źle poprowadzić. Jest to może i bardzo odważne stwierdzenie, ale myślę, że spokojnie można je przytoczyć, ponieważ takiego sformułowania użył świetny wędkarz, twórca tego i innych woblerów Salmo.
Zwijanie
Wydawałoby się, że popularne technika „rzuć i kręć” odchodzi w zapomnienie; dobrze się ma jedynie wśród obrotówek i nierzadko wśród początkujących wędkarzy. Podczas klasycznego zwijania Slider pracuje płynąc lekkimi zakosami, a tor jego ruchu przypomina sinusoidę. Raz po raz błyska szerokimi boczkami, co bardzo kusi ryby do ataku. Może nie jest to wyszukana technika, jednak pozwala zachować stałą kontrolę nad przynętą i unika się przegapienia najlżejszego brania. Znam wędkarzy, którzy w ten sposób łowią przepiękne bolenie, szczególnie te zamieszkujące wody stojące.
Jerking, czyli podszarpywanie
Ten styl prowadzenia to coś, do czego stworzono tę przynętę. Rytmiczny ruch szczytówki nadaje jej nowe życie. Każde pociągnięcie powoduje kuszący rybę odjazd w bok. Zadaniem wędkarza jest nie tylko pracować wędziskiem, ale i zsynchronizować to z pracą kołowrotka, aby nawet na chwilę nie pozostawić luźnej linki. Luz na lince sprzyja przegapieniu delikatnego brania.
Techniki mieszane
Jak to zwykle bywa, nieregularne granie przynętą potrafi przynieść świetne rezultaty. Nie inaczej jest w przypadku Slidera. Po kilku szarpnięciach, podczas pauzy tonący egzemplarz zacznie opadać kusząco lusterkując. To wyśmienity moment do ataku. W naturze tak to właśnie wygląda: konająca rybka panicznie próbuje uciec drapieżnikowi, ale po heroicznej walce poddaje się i powoli kona. Nie ma lepszej okazji do zdobycia pożywienia. Wersja pływająca będzie zachowywała się analogicznie, jednak z tą różnicą, że jej ruch będzie wykonywany w kierunku lustra wody, co można roboczo nazwać „odwróconym opadem”.
Celowo w tym artykule nawet nie musnąłem tematyki sprzętowej. Z prostej przyczyny. Slidery są obecnie dostępne od malutkiego 5-centymetrowego (6 g) woblerka, aż po 70-gramowego jerka. Duża rozpiętość wagowa wymaga dopasowania się pod dany rozmiar przynęty. Warto pamiętać, że jeśli chcecie „pracować” przynętą przy pomocy wędziska, niech będzie ono możliwie krótkie, bo takie nie zmęczy szybko ręki i przede wszystkim będzie precyzyjne. Modele z miękką, wklejaną szczytówką też zostawcie na inne okazje, gdyż będą tłumiły Wasze ruchy.
Spróbujcie Sliderów, a z pewnością do nich się przekonacie. Może nawet któryś z nich, tak jak u mnie, zasłuży na oddzielne, honorowe miejsce w pudełku? To świetna przynęta nie tylko na jesienne, zębate potwory. Przekonacie się o tym wrzucając jakiegoś do pstrągowego pudełka. Styczeń nadejdzie bardzo szybko, a taki leniwie bujający się kąsek okaże się nie lada gratką dla kropkowańca.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Kamil Zaczkiewicz