Przeglądając fora internetowe z tematyką dotyczącą castingu można łatwo zauważyć, że w wielu przypadkach spinning castingowy jest wręcz demonizowany.
Spinningiści, zamierzający rozpocząć przygodę z dżerkami, multiplikatorami i pozostałym asortymentem, w większości przypadków po prostu rezygnują przed wykonaniem pierwszego kroku. Obawiają się ucieleśnieniem najgorszego koszmaru castingowca, czyli słynnych brud i skomplikowanych splątań, które obecnie urosły do miana synonimów castingu.
Muszę przyznać, że casting chodził mi po głowie od bardzo dawna i tak odrobinę również uległem demonizacji. Czytając wypowiedzi doświadczonych wędkarzy, wskazujących na problemy nawet z bardzo drogim sprzętem, można naprawdę bardzo szybko się zniechęcić.
Problemy dotyczące posługiwania się zestawem castingowym zdążyły urosnąć do miana legendy. Dodatkowo, wielu użytkowników-opiniodawców zdecydowanie odradza tani sprzęt, polecając w zamian konstrukcje z górnej półki (wysoka cena), co również nie zachęca do zakupu. Jeśli zatem połączymy sobie te dwie negatywne cechy, utworzy nam się gotowy przepis zdecydowanie zniechęcający nas do spróbowania wędki multiplikatorowej.
Nie taki diabeł straszny
Nasuwa się pytanie, czy ten diabeł rzeczywiście jest taki straszny jak go malują, czy może jednak nie jest aż tak źle? Najlepszym sposobem jest przekonanie się o tym na własnej skórze. Dlatego też zgłosiłem się do mojego serdecznego kolegi Waldka Ptaka z prośbą o udostępnienie zestawu na przedzakupowe testy, a na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Już po kilku dniach miałem u siebie całkiem fajny zestaw: jednoczęściowe wędzisko Dragon X-Force 1,98 m (obecnie o nazwie X-Treme HD), c.w. 40-140 g oraz niskoprofilowy multiplikator Team Dragon Big Bait MF250iL (prywatny egzemplarz Waldka, mający za sobą kilka ciężkich sezonów) z nawiniętą plecionką Mustad Wish 40 LB w kolorze żółtym fluo.
Jako miłośnik lżejszych metod spinningowych, szybko przekazałem sprzęt bratu – dosłownie fanatykowi dużych przynęt oraz miłośnikowi cętkowanych drapieżników. Muszę przyznać, że jego radość była spora, tym bardziej, że od dłuższego czasu planował zakup podobnego zestawu; z jego pracowni co rusz wychodziły nowe dżerki, początkowo testowane na wędzisku Millenium Fatso Jerk, ale czas już był najwyższy sięgnąć po inne wędzisko.
Team Dragon Big Bait MF250iL
Przygotowując się do naszej pierwszej wyprawy, przestudiowaliśmy wnikliwie wszelkie dostępne informacje na temat samej budowy multika oraz zasad poprawnego zarzucania. Taka lektura jest znacznie bardziej wartościowa, aniżeli maltretowanie się sugestywnymi opiniami w postaci wpisów na forach internetowych. Warto nadmienić, iż w tym przypadku multiplikator Big Bait MF250iL odnajduje się doskonale, a wszystko za sprawą podwójnego hamulca szpuli. Z jednej strony mamy do dyspozycji hamulec magnetyczny, z drugiej mechaniczny. Takie rozwiązanie pozwala precyzyjnie ustawić kołowrotek pod konkretną przynętę, co w praktyce przekłada się na bezproblemowe rzuty na znaczne odległości.
Podczas pierwszych rzutów, mieliśmy obawy co do samego kołowrotka, ponieważ jak wieść internetowa niesie, po takim czasie eksploatowania (u Waldka) i przy takiej cenie nie powinien w ogóle działać. Szybko jednak okazało się, że wszystko z multikiem jest w porządku, a po dokładnym ustawieniu dżerki latały bezproblemowo. Po upływie kilkudziesięciu minut brat zaczął wykonywać rzuty intuicyjnie. Bez problemu trafiał w niewielkie oczka w trzcinie i grążelach. Posyłanie przynęt na znaczne odległości również nie stanowiło kłopotu.
Szczerze powiedziawszy, Big Bait zaskoczył nas kulturą pracy. Wszak wiadomo, że nawet tradycyjny stałoszpulowiec może odmówić posłuszeństwa po takim czasie, a przynajmniej wymagać dokładnego czyszczenia i smarowania. Multiplikator z uwagi na swoją konstrukcję ogólnie jest mniej odporny na trudne warunki i długi czas pracy, a mimo to w przypadku naszego „testowego” egzemplarza, nie mieliśmy z nim najmniejszych problemów przez dwutygodniowy okres, dodam – codziennego, kilkugodzinnego łowienia. Warto również zaznaczyć, że nie doświadczyliśmy nawet najmniejszej brody czy też jakiegokolwiek splątania.
Dragon X-Force 1,98 m (od 2018 r. jako X-Treme HD)
Ciężko jest oceniać wędzisko przeznaczone do multiplikatora, z którym dotychczas ma się znikomy kontakt lub, jak w naszym przypadku, łowiąc nim pierwszy raz. Pokuszę się o komentarz będący wynikiem wnikliwej obserwacji jego zachowania w różnych warunkach oraz patrząc przez pryzmat oceniania standardowego wędziska spinningowego.
Dla nas, zupełną nowością był uchwyt z tzw. pazurem, ale szybko się do niego przekonaliśmy, ponieważ w połączeniu z niskoprofilowym multiplikatorem jest on bardzo wygodny. Design wędziska trafił w nasze gusta; nie jest on krzykliwy i przekombinowany. Początkowo myśleliśmy, że jednoczęściowa konstrukcja blanku może być znacznym utrudnieniem, np. jeśli chodzi o transport, ale poradziliśmy sobie bez problemu. Szybko się okazało, że taka konstrukcja bardzo dobrze wpływa na zachowanie wędziska zarówno podczas rzutów i holu. Blank z potężnym zapasem mocy, a przy tym o pięknej mięsistej charakterystyce, katapultował przynęty bez zająknięcia i to zarówno te ciężkie (o wadze ponad 80-90 g) i lżejsze (40-60 g).
Dragon X-Force w wersji castingowej to bardzo ciekawe wędzisko przeznaczone do ciężkiego łowienia silnych ryb, przy wykorzystaniu dużych przynęt (dżerki, duże przynęty gumowe). Mocny i szybki blank nie jest w żadnym stopniu przesztywniony. Świetnie się z niego zarzuca oraz prowadzi przynętę wykonując charakterystyczne szarpnięcia. Podczas holu wędzisko przechodzi w płynną parabolę doskonale trzymając rybę i amortyzując jej szarpnięcia i odjazdy. Wysoka czułość pozwala wyczuć wszelkie zakłócenia pracy przynęty oraz nawet najdelikatniejsze brania.
Znaleziony minus
Jedyny minus (naszym zdaniem), jaki znaleźliśmy w X-Force to nieco duża moc oraz zbyt długi przedni grip rękojeści. Oczywiście nie wynika to z wadliwej czy nie do końca przemyślanej konstrukcji, a samego przeznaczenia. Jako, że nasze przynęty nie przekraczają wagi 90 g oraz z uwagi na fakt, ze najczęściej łowimy z brzegu, potrzebowaliśmy czegoś poręczniejszego i o trochę mniejszej mocy. Konstrukcja wędziska idealnie sprawdzi się wszędzie tam, gdzie wymagany jest siłowy hol dużych ryb, takich jak sumy czy grube szczupaki. Jego zdecydowanym przeznaczeniem jest łowienie z łodzi w głębokich zbiornikach, czyli wszędzie tam, gdzie czają się prawdziwe potwory, a do ich złowienia potrzebne będą konkretne smakołyki. Warto również zaznaczyć, że X-Force dostępny jest w kilku wariantach, jeśli chodzi o moc i ciężar wyrzutowy oraz możliwość zastosowania multiplikatora i kołowrotka o stałej szpuli.
Zakup
Korzystając z możliwości przedzakupowego zmierzenia się z castingiem, w niedługim czasie zdecydowaliśmy się na zakup naszego pierwszego zestawu. Jeśli chodzi o multiplikator, wybór mógł być tylko jeden, a mianowicie Team Dragon Big Bait MF250iL. W kwestii wędziska natomiast mieliśmy mały dylemat, ale ostatecznie wybór padł na Big Bait Jerka 1,98 m, c.w. 30-90 g.
Już po pierwszym wyjęciu kija z ochronnego pokrowca urzeka on swoim designem. Czarny blank odznacza się ciekawą i miłą dla oka fakturą przypominającą aksamit zalany w bezbarwnym lakierze. Przelotki Fuji wyposażone w pierścienie Alconite, położone są równo i nie posiadają żadnych nadlewek. Czarne omotki idealnie wpasowują się w charakter całości. Gustownym zwieńczeniem jest jednak sama rękojeść. Doskonale wyprofilowana pianka EVA idealnie współgra z takimi smaczkami stylistycznymi, jak chociażby srebrna tulejka przy gwincie uchwytu wychodzącego z przedniego gripa, czy czarne pierścienie w dwóch jej zwężeniach. Możecie mi wierzyć, że wędzisko na żywo prezentuje się znakomicie i z pewnością zadowoli największego estetę.
Big Bait Jerk idealnie wpasowuje się w łowienie, do jakiego został stworzony. Krótki przedni grip bardzo dobrze leży w dłoni, a jego długość jest wręcz idealna. Podobnie ma się sprawa z dolnikiem, którego długość również umożliwia komfortowe operowanie wędziskiem. Szybki blank posiada naprawdę spory zapas mocy, ale na szczególną uwagę zasługuje sama akcja oraz praca pod obciążeniem. Big Bait to prawdziwa katapulta dla przynęt, praktycznie w całym przedziale swojego ciężaru wyrzutowego. Bardzo ładnie się ładuje i płynnie oddaje całą zmagazynowaną energię.
Sposób jego wyważenia również jest nienaganny. Mimo iż całość delikatnie przeważa na szczytówkę, to jednak w tego typu konstrukcjach stanowi ogromną zaletę. Pamiętać należy, że sposób prowadzenia przynęt typu dżerk wymaga, abyśmy trzymali szczytówkę blisko wody. Po mimo swojej pozornej sztywności wędzisko bardzo ładnie i płynnie przechodzi niemalże w pełne ugięcie, ale jednocześnie przy mniejszych obciążeniach widać charakterystyczną, progresywną pracę. Już po kilku pierwszych rzutach można odnieść wrażenie, że jest to produkt zdecydowanie niewymagający nawet najmniejszych poprawek.
Team Dragon 96-17-006
Oprócz samego wędziska oraz multiplikatora z nawiniętą nań dobrą i wytrzymałą plecionką, musieliśmy wyposażyć się w odpowiednie akcesorium, będące w stanie pomieścić dużą ilość sporych przynęt. Wszelkie pudełka odpadały, ponieważ i tak trzeba by było wybrać duże rozmiary, a następnie umieścić je w dużej torbie. Na szczęście bardzo szybko znaleźliśmy rozwiązanie, a dokładnie specjalistyczną torbę na duże przynęty: Team Dragon kod: 96-17-006. Wybór okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Niepozornie wyglądająca na pierwszy rzut oka torba jest w stanie pomieścić naprawdę sporą ilość dużych przynęt. Dzięki specjalnie zaprojektowanym przegrodom z tworzywa, dżerki nie rysują się, a kotwice nie tępią. Dodatkowo producent zrezygnował z zamkniętego dna, zastępując go siatką przepuszczającą powietrze. Dzięki niej nasze wabiki schną szybciej, bez konieczności ich wyjmowania. Torba posiada regulowany pasek na ramię oraz dwie dodatkowe kieszenie, w których możemy przechowywać chociażby przypony, zapasowe kółka łącznikowe czy też inne niezbędne akcesoria.
Podczas naszych pierwszych prób, bardzo szybko udało się obalić mit o wszelkich problemach towarzyszących początkującym castingowcom. Wnikliwa lektura rzetelnych publikacji wystarczyła, aby poznać budowę multiplikatora oraz zasadę jego działania i posługiwania się nim. Równie szybko przekonaliśmy się, że metoda castingowa to bardzo wciągająca i niezwykle przyjemna zabawa, wszak pod warunkiem odpowiedniego doboru sprzętu i prawidłowej obsługi.
Wysoka jakość wykonania oraz dbałość o najmniejsze szczegóły w połączeniu ze stosunkowo atrakcyjną ceną sprawiają, że nie musimy wydawać fortuny na nasz pierwszy, poważny zestaw castingowy. Dodatkowo warto wspomnieć o 5-letniej gwarancji producenta na kołowrotek, co jest niezaprzeczalnym atutem. Pamiętajmy, że do multiplikatora trzeba zaglądać częściej niż do stałoszpulowca, dlatego korzystajmy z tej możliwości i przynajmniej raz w roku wysyłajmy nasz młynek na rutynowy przegląd i ewentualną konserwacje.
Zestaw był jest przez nas intensywnie testowany. Jak na chwilę obecną (w chwili pisania artykułu) do tej pory nie udało nam się zmierzyć z godnym przeciwnikiem, który byłby w stanie wnikliwiej ocenić sprzęt. Jednak muszę przyznać, że już hol prawie 70-centymetrowego szczupaka daje frajdę. Jednak na prawdziwe rezultaty będzie można liczyć dopiero podczas spotkania z grubą rybą.
Piotr Czerwiński
Team Dragon