Letnie klenie i jazie to ryby, którym uwielbiam poświęcać czas na górskich odcinkach podkarpackich rzek.
Wakacje ubiegłego roku. Uczestniczę w ogólnopolskich zawodach spinningowych „Kleń Wisłoka”, które cyklicznie organizowane są przez koło „Kleń” Strzyżów, do którego należę od kilku lat. Żar leje się z nieba. Wisłokiem płynie krystalicznie czysta woda, w której można się przeglądać. Jest niżówka. Brodzę po płytkim, wewnętrznym łuku ostrożnie jak czapla, wypatrując przez polaroidy oznak zdradzających miejsca bytowania kleni. Po drugiej stronie znajduje się zakręt umocniony starą, nadgryziona zębem czasu opaską. Zmieniam bezowocnie rodzaje, wielkości i tempo prowadzenia przynęt. Dochodzę do końca opaski, przy której tworzy się kamienista mini zatoczka, a nad nią rzuca na wodę cień dzikiej mirabelki. Tuż przy brzegu, pod nawisem dostrzegam kształt ładnej ryby, która łapczywie zassała z powierzchni wpadającego owada. Nadzieja w sukces wróciła. Pośpiesznie otwieram pudełko wypełnione woblerami Salmo Tiny, wybieram swojego faworyta, tonącą wersję chrabąszcza i wykonuję precyzyjny rzut pod baldachim gałęzi. Chrabąszcz z pluskiem ląduje na powierzchni lustra wody, po czym następuje gwałtowny atak i luz na żyłce. Tym razem nie trafił…
Inna historia. Biorę udział w zawodach spinningowego Grand Prix okręgu PZW Rzeszów. Mam już na koncie kilka wymiarowych kleni i okoni w sportowych rozmiarach 30 – 35 cm. Zbliża się koniec tury, więc w drodze powrotnej do biura zawodów zatrzymałem się nad napływem szerokiego przelewu, z charakterystyczną wąską rynną, znajdującą się pod drugim brzegiem. Do żyłki Dragon HM69 średnicy 0,14 mm, na luźnej pętelce (tzw. pętla niezaciskająca, najbardziej znane są pętle Duncan i Rapala – przyp. W.P.) przywiązuję brązowego Lil' Buga (Salmo). Dzięki temu prostemu zabiegowi mam pewność, że smużak będzie zachowywał się naturalnie, a jego pracę nie zakłóci ani nie ograniczy dodatkowy element w postaci agrafki. Z moich doświadczeń wynika, że brak agrafki lub agrafki z krętlikiem przy powierzchniowym spinningowaniu zwiększa skuteczność zwłaszcza w płytkiej, czystej i prześwietlonej przez słońce wodzie. Tym razem ryba się nie myli i Lil' Bug zostaje błyskawicznie zgarnięty, jak ciepła bułka rano z piekarni. Po kilku „akrobacjach” podbieram pięknie wybarwionego jazia mieniącego się złotymi akcentami.
Zestaw na wakacyjną dniówkę. Podczas wakacyjnych wypraw nad wodę praktycznie nie rozstaję się z pudełkiem woblerów (Salmo) Tiny i Lil' Bug. W przypadku Tiny chętnie sięgam po wersję tonącą, ponieważ jest cięższa, przez co pozwala posyłać się na zadowalającą odległość 25, a nawet 30 m. Jest to bezcenna zaleta, zwłaszcza podczas łowienia w płytkiej i szerokiej rzece, np. górskie odcinki: Sanu, Ropy, Wisłoki. Zachowując się odpowiednio cicho i ostrożnie nad rzeką stajemy się w znacznym stopniu mniej zauważalni przez płochliwe klenie i jazie, a z „długiego rzutu” łatwiej jest je przechytrzyć. Wszędzie tam, gdzie linia brzegowa na to pozwala powstrzymuję się od brodzenia, aby nie wypłoszyć ryb, szczególnie tych „stacjonujących” blisko brzegu. Tę możliwość gwarantuje zastosowanie odpowiednio długiego wędziska. Od kilku lat niezmiennie spinninguję HM80 Ghost Buster, o długości 2,90 m, akcji Med.-Fast i c.w. 2-10,5 g. Jest to doskonałe narzędzie dedykowane do połowu przede wszystkim kleni, przy czym zapewnia komfort w przypadku większych przyłowów np. średniej wielkości bolenia i szczupaka. Pewnie amortyzuje odjazdy nawet dużego klenia w silnej strudze nurtu oraz umożliwia realizację szybkiego i bezpiecznego holu. W połączeniu z żyłkami Dragon HM80 i HM69, Momoi, pudełkiem woblerów Salmo, buduje wymarzony zestaw na udaną kleniowo-jaziową wakacyjną dniówkę.
Mateusz Porada
Współpraca merytoryczna: Aleksander Świerkot