Kilka dni łowiłem sandacze na swoim małym zbiorniku zaporowym koło domu. Ryby dość nieźle brały i można było się wyłowić i potestować trochę nowości. Jednak nic nie trwa wiecznie. Sandacze od dwóch dni jakby się wyniosły.
Pływałem już może ze trzy godziny i nie miałem zaliczonego nawet najdelikatniejszego pstryka sandaczowego. W końcu przepływam na kolejna znaną sobie miejscówkę. Cichutko kotwiczę łódź, co jest podstawą przy połowie mętnookich. Przede mną do obłowienia nieduża twarda górka. Wybór pada na 7,5cm demona w kolorze seledynowym na 15 gramowej główce speed V-point. Głębokość wody nie jest duża - około 2,5 m, moja technika prowadzenia przynęty to agresywny opad. Przy drugim rzucie czuję delikatne trącenie przynęty podczas opadu, jakby przynęta o coś trąciła. Ponawiam rzut, kilka podbić przynętą i na szczycie górki czuję potężne uderzenie. Po zacięciu czuje dużą rybę, która z niesamowitą siłą i szybkością wyciąga moją plecionkę z wysłużonego już, ale cały czas niezawodnego Team Dragona FD 930iZ. Już wiem, że jest to ładny sum. Testuję akurat nowy jednoczęściowy blank Dragona (prototyp na przyszły sezon), więc mam okazje sprawdzić go w praktyce na dużej rybie. Wąsaty ciągnie raz w jedną raz w drugą stronę z niesamowita siłą, jest w doskonałej kondycji. Blank sprawdza się rewelacyjnie, bardzo ładnie amortyzuje wszelkie odjazdy i mocne uderzenia ryby. Mimo, że jest to wędzisko o masie wyrzutowej do około 20g, to dolnik pokazuje swoją niesamowita moc, nic nie robiąc sobie z wielkości ryby. Po kilkunastu minutach sum słabnie i daje się podprowadzić w okolice łodzi. Jeszcze kilka krótkich odjazdów do dna i rybę podbieram ręką. Delikatnie wkładam suma do siatki od karpiowego podbieraka i płynę do brzegu gdzie białą rybę łowi znajomy wędkarz. Proszę go o zrobienie kilku fotek. Jeszcze szybki pomiar - sum mierzy 135cm i wypuszczam rybę z powrotem do wody. Niezły przyłów przy sandaczowaniu.
Kolejny raz sprzęt Dragona mnie nie zawiódł, a wszystkie elementy zestawu zdały egzamin na szóstkę.
Z wędkarskim pozdrowieniem;Marcin Kotowski