W niedzielę 13. listopada b.r. jak zwykle w weekend w sezonie, wypłynąłem z kolegą Tomkiem połowić sandacze.
Zalew Zegrzyński tego dnia wyglądał jak zupa mleczna; widoczność wynosiła maksymalnie jakieś 60 metrów. Zakotwiczyliśmy łódź na jednej z naszych ulubionych miejscówek. Echosonda pokazała 5,5 m, ale twarde dno schodziło miejscami prawie do 7 metrów. Woda miała niecałe 5 stopni Celsjusza, temperatura powietrza była podobna.
Już po paru minutach łowienia wyjąłem krótkiego szczupaka. W następnym rzucie coś potężnie przywaliło. Na początku pomyśleliśmy, że to może być sum, potem że sandacz, jednak po chwili naszym oczom ukazał się ... karp! A to niespodzianka!
Karp królewski, który miał 84 cm i 12.85 kg, naturalnie wrócił do wody po krótkiej sesji zdjęciowej.
Sprzęt jak zwykle sprawdził się super i nie zawiódł. Użyłem wędziska HM80 Easy Rider 2,60; 7-25 g. (gięło się prawie do kołowrotka), kołowrotka Team Dragon FD935iZ, plecionki Daiwa Tournament Fluo 18mm oraz przynęty Phantom 10cm na główce 25g. 4/0 na haku Speed.
A'propos: moim zdaniem Mustad ma najlepsze haki! Nie rozginają się nawet milimetr, polecam!
Piotr Skowroński