Jesień to dla wielu z nas czas, kiedy wędziska zamyka się w pokrowcach. Co mniej wytrwali zaszywają się w domowym zaciszu i czekają na nadejście wędkarskiej wiosny. Jednak dla nielicznej grupy śmiałków to długo oczekiwany czas, na którego przyjście czekają z niecierpliwością cały rok.
To właśnie czas, w którym spiningowi zapaleńcy, którym niestraszny mróz, deszcz i wszelka niepogoda - czynią gorączkowe przygotowania, by niebawem dać się ponieść wędkarskiej przygodzie. Porządki w pudełkach, przegląd ofert przynęt na drapieżniki, wymiana plecionki i kupno ciepłej odzieży czynią nieuchronnym nadejście złotej wędkarskiej jesieni.
Ja robię to wszystko po to, by z tym całym ekwipunkiem ruszyć nad ukochaną Wisłę i Brdę; rzeki, na których się wychowałem i o których wiem niemal wszystko. Nie czyni mnie to jednak alfą i omegą, bo rzeki zmieniają się co roku. Szczególnie Wisła. Dlatego czas wakacji to raczej sielanka sprzyjająca namierzeniu nowych kryjówek drapieżników, wymiany doświadczeń i przyjemnych spacerów nad wodą. Są też i bankowe miejscówki, których lokalizacji nie wydobędzie z nas nikt, choćby i przy najcięższych torturach.
Czas prawdziwego łowienia i ucztowania w chybionych zacięciach, rybach które spadły oraz tych, które dostarczą prawdziwych emocji jednak dopiero nadchodzi.
Wracając do przygotowań. Od momentu wprowadzenia do oferty Dragona programu przynęt spiningowych V-Lures moje oczy na jesień nieustannie skierowane są na te ze stajni firmy ze smokiem w nazwie. Tak samo jest i z towarzyszem moich wędkarskich przygód, szwagrem Marcinem...
Rozmiar gum pożądany na jesienne wypady to minimum 10 cm. W tym roku szczególnie naszą uwagę przykuły: Buster, Reno Killer w rozmiarach 10 i 12,5 cm, Demon 12,5 cm, i powiem tak: nie myliliśmy się! Jak zwykle mamy również na wyposażeniu 100% wahadła, które to w określonych warunkach również nas nie zawodzą.
Początek jesieni był trudny. Mimo zachęcającego startu i ładnego opaskowego szczupaka długości 80 cm przyszła gorycz porażek, cztery kolejne wypady - w tym jeden z łodzi na Wiśle - zakończyły się totalną klapą i musiałem wracać na tarczy.
Zacząłem analizować popełniane przeze mnie błędy. Lekarstwem na porażkę okazały się główki V-Point Speed oraz zmiana wysłużonego już kija na nową HM-kę. Wraz ze szwagrem wzięliśmy pod lupę dwa modele wędzisk - on: GUIDE SELECT COBRA, ja natomiast HM 69 SEATROUT. Wyniki okazały się nad wyraz zadowalające. Sprzęt pozwolił nam łowić głębiej, ciężej, i to też okazał się klucz do sukcesu. Dodam, że bywały i takie dni, kiedy sprzęt znosił orkę pod 50-gramowymi główkami.
Oczywiście wyposażenie to nie wszystko. Ważne są przede wszystkim: żelazna konsekwencja, dążenie do celu, częste wizyty nad wodą, rozpoznanie miejsca i łut wędkarskiego szczęścia. Wszystkie te rzeczy pozwoliły nam tej jesieni przyzwoicie się obłowić.
Plecionki HM8X i HM80 oraz żyłki Guide Select okazały się rewelacyjne. Mocne, odporne na ciężkie warunki, jakie stawia królowa polskich rzek i nie tylko, no i te przyjemności jakich dostarczają z łowienia... Zbieg tych wszystkich czynników sprawił, że sezon zakończyłem dopiero 27 grudnia, łowiąc na Brdzie piękną samicę szczupaka dł. 84 cm. Parę chwil później powstał ten właśnie artykuł. Marcin natomiast tej jesieni złowił życiówkę dł. 97 cm. Ale tak naprawdę czy sezon dla nas się kiedyś kończy? Niebawem przecież ruszamy na trocie...
Pewnie po raz kolejny ze sprzętem Dragona w jednej z głównych ról.
pozdrawiam;
Jakub Babiak