Dzień jak co dzień, nic specjalnego. Jechać czy nie jechać? Zadaję sobie w myślach to pytanie, chociaż i tak z góry wiem, jaka będzie odpowiedź. To nic, że przejechałem już setki kilometrów, aby je znaleźć, że godzinami stałem po pas w zimnej wodzie, że zaliczyłem kilka wlewek i pływałem w lodowatym Bałtyku. Jakie to ma znaczenie? Jadę!
Jak zwykle zabieram swój ulubiony zestaw, jednak tym razem jest jedna różnica - na kołowrotku mam tym razem nawiniętą japońską plecionkę Dragon HM8X w kolorze szarym, którą otrzymałem do testów. Nie łowię grubo, wędka do 12lb, kołowrotek wielkości 3000 i do tego plecionka 0,10 mm (w tym wypadku o wytrzymałości 8,85kg) na morskie trocie z plaży w zupełności wystarczy.
Bałtyk wita mnie falą nr "2', nie ma żywej duszy, widać tylko nurkujące za jakimś pożywieniem ptaki. To one ostatecznie przekonują mnie, że warto wejść do wody i spróbować. Zaczynam z wielkim zapałem, też tak macie? Mijają kolejne minuty, kolejny rzuty. Bardzo dalekie rzuty!
Co jest grane, przecież nigdy nie rzucałem aż tak daleko?! Zestaw mam ten co zwykle, czyżby więc zasługa nowej plecionki? Przyglądam się jej bliżej. Jest bardzo gładka, mimo zimna wciąż pozostaje bardzo miękka, bezszelestnie przelatuje przez przelotki, świetnie układa się na kołowrotku, nie plącze się. Czyżby udało się w końcu znaleźć dobrą alternatywę dla amerykańskich linek? Wygląda na to, że tak.
Ale co to? Kątem oka widzę dziwne zafalowanie na powierzchni wyglądające na spław. Czekam jeszcze chwilę, aby upewnić się, że to na pewno była ryba, a nie nurkujący ptak, który powinien przecież za chwilę wypłynąć. Nie wypłynął. Szybko zmieniam stanowisko i staję na wysokości całego zdarzenia. 50 metrów ode mnie widzę charakterystycznego dla spławiających się troci "delfinka", instynktownie rzucam trochę powyżej. Branie następuje właściwie zaraz po wpadnięciu przynęty do wody. Mimo sporej odległości nierozciągliwa, mocna plecionka pozwala mi na solidne zacięcie i pewny hol ryby. Mimo kilku wyskoków nad wodę dobra "60" kapituluje. Jest piękna, srebrna, w doskonałej kondycji, zupełnie inna niż w rzece, dużo ładniejsza!
Kolejny spław nie pozwala mi w pełni nacieszyć się rybą. Długi, precyzyjny rzut, kilka obrotów korbką, krótki opad i znowu branie! Ryba jest trochę mniejsza, ale równie piękna! W ciągu następnych 2,5 h sytuacja powtarza się jeszcze 9 razy! Chociaż było blisko, to żadna ze złowionych ryb nie przekroczyła magicznych 80cm. Mimo to cieszę się podwójnie. Nie tylko z pięknych ryb i znalezienia bardzo dobrej miejscówki (która jeszcze nie raz obdarowała później mnie bałtyckim srebrem), ale także z nowej, doskonałej plecionki HM8X, która od tej pory na stałe zagościła w moich zestawach spinningowo -castingowych i jeszcze mnie nie zawiodła.
Marcin Popowicz