Podczas spacerów z psem po Wiślanych rewirach udało mi się wytypować kilka potencjalnych miejscówek na otwarcie sezonu. W praniu okazało się, że trafnie i dzięki temu bardzo udanie rozpocząłem boleniowe zmagania na mojej rzece.
Pierwszomajowy boleń miał 84 cm i pewnie około 5 kg wagi. Mój sprzęcik to: HM80 Golden River, kręciołek TD FD930, żyłka TD Invisible 0.22, nowe agrafki Spinn Lock rozmiar 8, no i najważniejsza część zestawu, która odwaliła dobrą robotę: to oczywiście przynęta - Salmo Thrill 9 cm. Przynęta, która ma dużo zalet - między innymi sporą lotność, a do tego uzbrojona jest w naprawdę mocne kotwice (po holu tego bolka grot od kotwiczki był w minimalnym tylko stopniu odgięty, więc przeszła test na 5).
Thrila można prowadzić na różne sposoby i nie tylko w górnych partiach wody. Ważne jest natomiast, żeby w ostatnim momencie przed wpadnięciem przynęty do wody przyhamować żyłke/plecionkę. Rozwiązuje to problem złapania tylną kotwiczką naszej linki i spalenia rzutu. Temu, kto jeszcze nie łapał na tę przynętę, polecam spróbować. Najważniejsze jest jednak, żeby zachowywać ciszę na łowisku. Kopanie kamieni, łamanie gałęzi pod nogami itp. w 95% pali nam miejscówkę.
Reasumując: cierpliwość, spokój i cisza plus Salmo Thrill w pudełku to najlepszy sposób na bolenia.
Nie muszę chyba dodawać, że boleniowi należy się wolność w każdym przypadku, bo na nią zasługuje. Może na kolejnej wyprawie znowu sprawi, że ręce zaczną drżeć?
Tego i Wam życzę,
Pozdrawiam,
Tomasz Pęczkowski
sprzetdragon.pl