Wasze historie i testy

W dzień dziecka na... sandacze!

Pięć miesięcy oczekiwania i w końcu nadszedł ten czas! Nie chodzi mi tutaj o dzień dziecka, tylko o długo oczekiwany 1 czerwca. Dzień, w którym można w końcu wypłynąć łódką i połowić sandacze. Pierwszy tydzień tego miesiąca zaplanowałem sobie na niewielkim zbiorniku blisko mojego domu. Dzięki temu mogłem być na rybach codziennie - i do tego z rodziną.

Pogoda tego roku dopisała; było pochmurno i dość ciepło, a padający od czasu do czasu deszcz mi nie przeszkadzał. Ryby, choć chimeryczne, dały się łowić. Prawie codziennie pływałem z innym kolegą, dzięki temu można było wyodrębnić te najbardziej skuteczne przynęty.
Jak zwykle gumy firmy Dragon z serii V-lures stanęły na wysokości zadania. Na szczególną uwagę zasługują tutaj dwa modele: znany i sprawdzony z wcześniejszych lat Reno Killer w rozmiarze 7,5 cm i 8,5 cm oraz - dla nas hit tego sezonu - Viper Pro w rozmiarze 8,5cm. O tej przynęcie trzeba by powiedzieć, że jest wprost stworzona do łowienia sandaczy. Szczególnie jeżeli ktoś stosuje metodę agresywnego opadu. Ma ona bardzo smukły opływowy kształt, dzięki któremu bardzo szybko startuje z dna i nie stawia dużego oporu, a jej podbicie jest wysokie. Do tego jest zrobiona z dobrej gumy i pracuje w każdych warunkach, a jej mały ogonek ma drobną prace o dużej amplitudzie drgań, co sandacze doprowadza do szału.

Do łowienia sandaczy potrzebujemy niezawodnego młynka. Ja wybrałem kołowrotek Ultima w rozmiarze 830 i jestem z tego wyboru bardzo zadowolony. Bez problemu wytrzyma on nam kilka lat bardzo intensywnej orki. Tutaj należy także wyróżnić bardzo precyzyjny hamulec. Do kompletu z kołowrotkiem stosuję plecionkę HM 8X Forte i taki zestaw tworzy bardzo zgraną parę. Dopełnieniem całego zestawu jest oczywiście wędzisko. Mój wybór padł na Okumę z serii Black Rock o c.w. do 42g i uważam, że jest to świetny kijek do łowienia sandaczy z łódki. Mimo swojej dużej mocy jest on bardzo czuły, a hol ryby jest na nim bezpieczny. Najlepszym testem dla wędki okazały się kilkunastokilogramowe sumki, które są częstym przyłowem w moim zbiorniku. Takie ryby nie robią na moim zestawie żadnego wrażenia. Kiedy pokazałem kolegom na łodzi co potrafi moja wędka, stwierdzili, że chyba czas na wymianę starych zestawów sandaczowych. Już zbierają zaskórniaki na nowy sprzęcik :)

Z wędkarskim pozdrowieniem
Marcin Kotowski