Po roku od otrzymania wędki Dragon Moderate (2,98m 5-20g) przytrafiła mi się nad wodą miła przygoda, przy której miałem okazje dokładnie sprawdzić możliwości tej wędki na przeciążenia występujące przy holu sporej ryby.
W tygodniu, po pracy, postanowiłem wybrać się nad pobliską Odrę połowić bolenie. Zestaw miałem przygotowany wcześniej, więc nad wodą byłem dość szybko. Mój sprawdzony zestaw na rapy to wędka Dragon Moderate 2,98m 5-20g, kołowrotek Metal Guide 1020 FD, a do tego plecionka Invisible Braid Toray-a o średnicy 0,08mm.
Po dotarciu nad rzekę trochę się zawiodłem, bo woda była podwyższona i mętna, co nie wróżyło większych sukcesów. Mimo to rozłożyłem wędkę, wszedłem na nasadę główki i zacząłem obławianie warkocza. Po kilku rzutach miałem przytrzymanie przynęty i po chwili szybki odjazd w główny nurt. Ryba niestety spięła się.
Kolejnie rzuty nie przynoszą efektów. Obławiam jeszcze trzy kolejne główki, lecz również bez rezultatu. Chyba czas powoli kończyć łowienie i wracać do domu. W drodze powrotnej postanawiam jednak jeszcze raz zajrzeć na pierwszą główkę, na której miałem jedyne tego dnia branie.
Na agrafkę trafia mój ulubiony Shogun Dragona na 12-gramowej główce; przynęta, na którą złowiłem już sporo boleni. W pierwszym rzucie czuję mocne uderzenie - zaraz po tym, jak przynęta wpada do wody. Chwilę później następuje szybki odjazd i przymurowanie. Ryba walczy zaciekle w rynnie pod warkoczem, hol przedłuża się a mój przeciwnik nie bardzo chce się poddać. Każde podciągniecie ryby kończy się kolejnym odjazdem i tak przez ponad godzinę. Po tym czasie w końcu udaje mi się podholować ją w rynnę, którą mam pod nogami. Przy próbie oderwania ryby od dna zobaczyłem bąble powietrza i już wiedziałem, że mam do czynienia z sumem. W tym momencie zwątpiłem czy uda się go wyholować na tak delikatnym zestawie i czy plecionka nie jest przetarta. Przy kolejnej próbie udaje mi się podciągnąć suma do powierzchni i ląduje go chwytając za dolną szczękę. Guma tkwi głęboko w pysku i wygląda na paprocha mimo przecież słusznego rozmiaru. Szybko odczepiam suma, robię parę zdjęć i po chwili reanimacji wąsaty żegna mnie klapnięciem ogona odpływając w nurt Odry.
Sprzęt spisał się wzorowo. nie zawiódł mnie i tym razem, mimo że nie jest raczej stworzony do łowienia takich ryb.
Rafał Reiter.