Wasze historie i testy

Nowy zakup marki Dragon przetestowany na Wiśle w Dęblinie!

Przed wybraniem się na jesiennego sandacza należy dokonać przeglądu sprzętu. Niestety, albo i na szczęście, tym razem stan mojego sprzętu zmusił mnie do zakupu nowego.

Odwiedziłem znany w Dęblinie sklep „Bolenik”, który jako jedyny w okolicy oferuje dużą gamę sprzętu Dragona. Miałem nadzieję, że coś wybiorę właśnie z asortymentu tej firmy. Krzychu (pracujący w sklepie) od razy zaproponował mi dwa kijki, z których wybrałem Thytan Seatrout 2,70 c.w. 15-50 g. Kijek przypasował mi do ręki, był sztywny i dość mocny jak na taki wyrzut. Pomyślałem, że walkę z sumem pomoże mi wygrać.

Kolejnym zakupem był kołowrotek. Początkowo chciałem Ryobi`ego, ostatecznie skusiłem się na Enigmę. No i pozostała jeszcze plecionka i przynęty. Na szpulę poszła 0,16 mm Guide Pro HI-VIZ, a jako przynęty przypadły mi do gustu gumy Bandit. Zakupy zrobione, pora na ryby.

W sobotę 11 października br. Krzychu zaproponował spontaniczny wypad na sandałka. Jak mówił, trzeba sprzęt przetestować, a mnie długo nie trzeba namawiać. Warunki atmosferyczne fajne, Wisła średniego stanu, więc jedziemy nad wodę. Nad Wisłą w okolicach Dęblina widzimy fajną, spokojną wodę graniczącą z rynną. Spora ilość spławiającej się rybki również dobrze rokuje. Rozkładam swój nowy sprzęt.

Jako pierwszy do wody leci seledynowy 7,5 cm Bandit, uzbrojony w główkę Dragon Speed 20 g. Już pierwszy rzut mnie zaskakuje; kij jest sztywny, plecionka pięknie schodzi ze szpuli, kołowrotek pracuje płynnie i równo nawijam linkę. Przynętę czuję na kiju prawie jak woblerka… Nagle pstryk, zacinam i czuję rybkę. Niewielki szczupaczek melduje się jako pierwszy drapieżnik. Kolejne kilka rzutów, sprzęt coraz bardziej mnie cieszy, pracuje bardzo dobrze. Aż nagle typowe wiślane pstryknięcie. Wykonuję mocne zacięcie, kij się wygina, kołowrotek brzęczy, Krzychu rzuca stwierdzeniem „EMIL”, bo tak mówimy na suma.

Rozpoczynam walkę ze sporą rybką. Satysfakcja z zakupionego sprzętu ciągle rośnie. Kilkanaście minut holu i ku naszemu zdziwieniu widzimy pięknego sandacza. Jeszcze tylko końcowe odjazdy i podbieram rybkę. Sandacz 98 cm. Ważymy zdobycz i komentujemy, że chyba waga źle wskazuje… Ważymy po raz drugi i potwierdzamy wynik 12,3 kg. Szybka sesja zdjęciowa na tle wody oraz przy moim nowym zakupie, na pamiątkę. Konfiguracja świetna, mocna i precyzyjna, co ułatwia m.in. łowienie sandaczy. Przynęta agresywnie pracująca, mocno prowokująca. Serdecznie polecam!

Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Szczepaniak