Przygoda rozpoczęła się późną jesienią ubiegłego roku. Wówczas postanowiłem sprawdzić skuteczność przynęty od dłuższego czasu leżakującej w pudełku, Fatty.
Ten ripper posiada nietuzinkowy kształt i niezłą skuteczność działania, ponieważ po założeniu do wędki wyholowałem kilka ładnych, jesiennych szczupaków. Dopiero tego lata ripper ukazał swoje możliwości udowadniając swoją bezdyskusyjną skuteczność.
Guma dostępna jest w dwóch rodzajach wariantach: Fatty oraz Fatty PRO. Ripper pracuje zupełnie inaczej od dotychczas przeze mnie stosowanych, a dokładnie to ujmując posiada inną pracę i akcję. To masywna przynęta charakteryzująca się mocnym wychyleniem ogona i silnym migotaniem korpusu. Na wędce odczuwalne jest każde wahnięcie ogonem. Odnośnie różnic pomiędzy Fatty i Fatty PRO, przynęty różni twardość materiału, z którego je wykonano i oczywiście bogatsza kolorystyka. Dostępne są w rozmiarach od 6 cm do 12,5 cm i oczywiście w wielu wariantach kolorystycznych.
Moim zdaniem, guma posiada bardzo dobrą pracę ogona przy dobranym ciężarze główki; niestety zbyt lekka nie wyzwala tego, co najlepsze – idealnej pracy rippera.
Zawsze uzbrajam przynętę w krótki hak V-Point (w serii V-Point znajdziemy główki: Classic, Speed, Speed HD, Viper, Protector, Football) połączony z dozbrojką. Dzięki takiemu zbrojeniu ripper nie jest usztywniony, co z kolei nie zaburza jego pracy – właśnie praca przynęty to najcenniejsza właściwość dana wędkarzowi.
Przynęta sprawdza się zarówno w płytkiej, jak i głębokiej wodzie. Przynęta przypomina krąpia, który bardzo dobrze kusi nasze drapieżne szczupaki i sandacze. Podczas kilku ostatnich wypraw Fatty bardzo dobrze sprawdza się na okoniach. Moim „czarnym koniem” wśród przynęt na sandacze jest właśnie Fatty długości 10 cm, w kolorach S-41-160 i S-45-140. To właśnie te kompozycje barwne umożliwiły mi złowienie życiowych mętnookich długości 67 cm, 69 cm, 80 cm.
Uważam, że sandacz zwraca uwagę nie tylko na pracę rippera (odczuwaną linią boczną), lecz także postrzega kolory przynęty i te w różny sposób na niego oddziałują. Wielokrotnie się przekonałem, że kolor przynęty odgrywa dużą rolę, po prostu ma znaczenie podczas naszego spinningowania.
Ta przynęta sprawdza się zawsze w warunkach najmniejszej aktywności drapieżnika, czyli umiejętność wabienia sandacza jest cudowna i pożądana przez nas, wędkujących. Temperatura wody wolno spada, co za tym idzie jesienne szczupaki zaczynają intensywnie żerować. I tutaj Fatty znów udowadnia swoją skuteczność, co widać na moich zdjęciach. Jeżeli chodzi o szczupaki i okonie, to nie mam faworyta w kolorystyce tej przynęty. Równie dobrze wabią kolory naturalne i jaskrawe, przynajmniej tak się dzieje na moich łowiskach.
W mojej rocznej przygodzie z tą przynętą złowiłem wiele szczupaków, sandaczy i kilka ładnych okoni. Nic dziwnego, że nie wyobrażam sobie jesiennych wyprawy bez Fatty. Zabieram gumę na każdą wyprawę bo wiem, że zafunduje mi wiele wspaniałych przygód z rybami na kiju.
Paweł Kaczorowski