Schyłek sezonu to trudny kawałek wędkarskiego chleba, na której niejeden wytrawny łowca połamał sobie zęby.
Ta analogia jest według mnie trafna, ponieważ późna jesień to bardzo wymagający okres. Zarówno pod względem warunków atmosferycznych, jak i osiąganych wyników łowienia. Drapieżniki muszą gromadzić substancje zapasowe na trudny zimowy okres, żerują z reguły intensywnie, ale ich aktywność nie trwa długo. Ponadto, zajmują już stanowiska, w których spędzą nadchodzące mrozy i kluczem do sukcesu jest ich odnalezienie. Wszystko brzmi skomplikowanie i niełatwo, ale stawka zdecydowanie jest warta poniesionych wysiłków.
Sprzętowy spokój sumienia
Podczas łowienia dużych i silnych ryb preferuję duże przynęty. Hołdując zasadzie duża przynęta - duża ryba, muszę posiadać komfort psychiczny używanego zestawu. Do ciężkiego jerkowania zastosowałem wędzisko castingowe z serii X-Force (zmiana nazwy wędziska w 2018 r. na X-Treme HD), model 140C, długości 198 cm i ciężarze rzutowym 40-140 g. Wędzisko to komfortowo obsługuje zarówno relatywnie niedużego Slidera 10, jak i zawodnika wagi ciężkiej, jakim niewątpliwie jest Sweeper 17; jednocześnie pozostając lekkim i czułym. Pozwala mocno zaciąć, tak by przesunąć i wbić grubą kotwicę w twardą szczupaczą paszczę, jednocześnie jest na tyle sprężysty, że nie gubi ryb zapiętych nawet za skórkę. Ze wspomnianym wędziskiem świetnie współgra multiplikator Dragon Big Bait MF250iL wypełniony mocną plecionką. Zaletą tego kołowrotka są lekkość, potężna moc i łatwość oddawania dalekich rzutów, a wszystko to w rozmiarze kompaktowym, pasującym nawet do niedużej dłoni wędkującego. Bardzo dbam, aby mój zestaw nie miał „słabych punktów”, a już na pewno nie może być nim przypon. Przypony Big Game z plecionego tytanu jeszcze mnie nigdy nie zawiodły, a stosuję je od wielu lat. Opisanym powyżej zestawem można komfortowo i bez zmęczenia łowić przez cały dzień, sięgając po wabiki o dużej rozpiętości wagowej.
Upór, cierpliwość, konsekwencja
Cierpliwość, konsekwencja postępowania i upór - te cechy będą nam niezbędne, jeśli nie chcemy zejść z łowiska o kiju. Ciemna, ołowiana wręcz woda bardzo rzadko zdradza przejawy aktywności czy obecności ryb. Nasze nastawienie psychiczne i poczynania nad wodą muszą być skoncentrowane na osiągnięciu sukcesu. Tylko w ten sposób, nie tracąc wiary w sukces, mamy szansę go osiągnąć. Nie możemy się poddawać, pomimo godzin czy nawet całych wyjazdów bez kontaktu z rybami. Niska temperatura wody powoduje, że pod taflą wszystko niejako zwalnia. Również nasza przynęta powinna poruszać się nieco wolniej, niż czynimy to w ciepłych miesiącach. Leniwie kolebiący się jerk czy duża guma, to idealny kąsek na dodatkowe kalorie przed nadchodzącym lodem. W prowadzenie wabików dodaję więcej pauz przeplatanych pojedynczymi podbiciami, kiedy to przynęta dostaje krótkiego „kopa”, by po chwili znów znieruchomieć. Sytuacja staje się dynamiczna w momencie brania. Ryby są już zdrowo najedzone, piekielnie silne i stanowią fantastyczną nagrodę za poniesiony trud. Te spinningowe ostatki może nie są najbardziej efektownymi łowami, ale zdecydowanie wartymi zachodu. Zwłaszcza, że już niedługo przyjdzie zima (osobiście mam taką cichą nadzieję), a na interesujące nas teraz gatunki nadejdzie czas ochrony. Co prawda wielkimi krokami zbliża się czas pstrągów, ale na kilka słów na ten temat jeszcze przyjdzie czas. Póki co, ostatnie tegoroczne kaczodziobe smoki czekają!
Z wędkarskim pozdrowieniem
Kamil Zaczkiewicz