Swoją wyprawę na brzany zaplanowałem kilka tygodni wcześniej, kiedy to raczej spacerowałem niż uganiałem się z delikatnym sprzętem w poszukiwaniu jazi i kleni. Wówczas dotarłem na swoją ulubioną miejscówkę, którą jest nieco rozmyty przez wysokie wiosenne stany wody przelew.
Łowiąc od czasu do czasu spławiające się rano jazie zaobserwowałem (w okularach polaryzacyjnych) spławiające się na samym rancie przelewu piękne królowe polskich rzek - brzany. Serce mocniej zabiło, gdyż po prostu kocham łowić te najbardziej waleczne ryby. W głowie miałem już tylko jedno: łowienie brzan na spinning. Wieczorem zabrałem się za modyfikację swojego sprzętu, a właściwie jego wzmocnienie pod brzanę.
Mimo trudnego łowiska naszykowałem dość delikatny spinn długości 2,60 m z ciężarem wyrzutu do 14 g. Kołowrotek do tego to Dragon FD 1025 iZ. To stosunkowo niewielki kołowrotek, natomiast swoimi właściwościami dorównujący kołowrotkom wielkości 3000, 3500. Siła hamulca w tym kołowrotku obliczona jest na 8 kg, co pozwala dość komfortowo łowić bez obawy o hol brzany. Na szpuli mam plecionkę Dragona 0,10 mm, co ułatwi oddawanie wystarczająco dalekich i precyzyjnych rzutów niewielkim woblerem. Do pudełko włożyłem woblery długości 5-6 cm. Już następnego dnia o godzinie 4 byłem w miejscu wcześniej wypatrzonych brzan. Założyłem przynętę długości 5 cm i wykonałem kilka pierwszych rzutów. Pojawiły się spławiające się brzany, jednak nie reagowały na moją przynętę. Postanowiłem zmodyfikować zestaw, a dokładniej mówiąc dołożyłem do przedniej kotwiczki 3-gramową oliwkę w celu dociążenia przynęty - po zarzuceniu na rant przelewu wobler szybciej zejdzie na głębokość ok. 1,20 m i tym samym liczyłem na stukanie w dno na całej długości przelewu.
Już w pierwszym rzucie, w połowie przelewu nastąpiło energiczne szarpnięcie. Niestety nie udało się zaciąć ryby. Kolejny rzut na ¾ szerokości rzeki i po kilku obrotach kołowrotka odczułem niesamowicie mocne uderzenie. Nie miałem żadnych wątpliwości - to brzana. Hamulec ustawiony na granicy wytrzymałości plecionki cały czas grał. Ryba odjechał na 50 m w górę rzeki. Po dość długiej 20-minutowej walce na delikatnym sprzęcie pod brzegiem ukazała się piękna brzana. Po szybkiej sesji zdjęciowej i zmierzeniu ryba wróciła do wody. Miarka wskazała 84 cm. Moja radość była tak wielka, że wracając do domu myślałem o jednym: o kolejnej wyprawie na spinningowe brzany.
Łukasz Mitman