Nie ma przepisu na złowienie wielkiej ryby, nie ma jednego skutecznego sposobu. Ale opowiem, jak to wyglądało w naszym przypadku.
Wstajesz rano i już wiesz, że nie chce ci się. Przed tobą już czwarty dzień na morzu. Zaspany płyniesz na łowisko. Po drodze zmieniasz koncepcje i płyniesz w zupełnie inne miejsce niż planowałeś. Rozstawiasz wszystkie wędki. Sprawdzasz czy wszystko O.K. - jest dobrze.
Twoja łódka nazywa się Wniebowzięty i wierzysz w to, że ktoś być może ciebie obserwuje i dopomoże. Siadasz wygodnie ze swoim kompanem w kabinie, pora coś zjeść. Czegoś tu brakuje, czegoś nie zrobiliśmy… No tak, piosenka, która lubi przynosić szczęście. Telefon łapie Internet i po chwili z letargu budzi nas Freddie Mercury (zespół Queen) utworem Don't Stop Me Now. Pogoda jest piękna, brak fali, flauta. Twój załogant wychodzi na zewnątrz wygrzewać się na słońcu.
Ryba! Ryba!
Słyszysz krzyk: ryba, ryba, ryba!! Jesteś kapitanem, ten rejs jest przyjacielski, dlatego pierwsza ryba jest twoja. Łapiesz wędkę i już czujesz, że to potwór albo foka. Jesteś w(W)niebowzięty, więc w duchu prosisz, aby to była ryba. I jeszcze o to, aby udało się ją wyjąć. Idziesz na całość, nie prosisz załoganta, aby zwijał wszystkie wędki; ryba też musi mieć szansę, aby zagrać na twoim nosie. Sterujesz łodzią, aby ryba ciągle była w prostej linii. Czas mija, a ryba nie słabnie. Ty też nie. Skupienie sięga zenitu.
Klniesz w duchu, że jednak trzeba było zwinąć wszystkie wędki, podnieść windy do góry i zwolnić łódkę. Czas mija, ryba odjeżdża, wyciąga cenne metry żyłki. Wierzysz w siebie i w sprzęt. Nie jedno razem przeszliście. Ale już wiesz, że jeszcze tak nie było. To nie jest zwykła ryba. To ryba, którą się ma raz w życiu. Ryba nie podchodzi do powierzchni, ciągle jest na dużej głębokości, ale coraz bliżej łodzi. Manewrujesz wędką, aby ściągnąć ją na burtę. Twój załogant dobrze wie co ma robić, nie musisz mu nic mówić. On też czuje, że to niezwykła ryba. Dwie skupione twarze wpatrują się w toń Bałtyku, z napięciem wypatrują co jest na końcu żyłki. W końcu jest, widzicie go; to potwór. Podbierak wydaje się śmiesznie mały i wiecie, że macie tylko jedną szansę. Jak się nie uda będzie po ptakach. Wymieniacie poważne spojrzenia, gdyż żarty się skończyły. Podciągasz rybę w górę, załogant idealnie ją podbiera. Ryba jest tak ciężka, że razem wciągacie ją podbierakiem na pokład. Nogi macie miękkie, szczere słowiańskie uśmiechy goszczą na waszych twarzach. Patrzysz w górę i widzisz w chmurach, że On ma ten sam słowiański uśmiech na twarzy. Jesteś wniebowzięty!
Klub łowców 120+
Ryba, którą złowiliśmy jest rybą niezwykłą. Pewien bałtycki wyjadacz, którego artykuły czytamy w pewnej wędkarskiej gazecie, ocenia ją na taką samą rybę, która jest aktualnym rekordem Polski lub też o centymetr większą. Bardzo się cieszymy z tak ogromnej ryby, bo do klubu łowców 120+ wjechaliśmy z wielkim impetem.
Serdecznie dziękuję Bartkowi Drubkowskiemu za bycie wspaniałym załogantem, za wypatrzenie brania oraz za pewne podebranie tej pięknej ryby.
Tak to wyglądało u nas. Serdecznie życzę każdemu wędkarzowi morskiemu, aby mógł zmierzyć się z taką rybą. W naszym przypadku zagrało seledynowe jajko (flasher) VK i seledynowa główka. Mój sprzęt: Dragon Inliner, multiplikator Okuma Magda, żyłka Dragon Sea Master Trolling 0,50 mm, Dragon Invisible Fluorocarbon 0,60 mm.
Mateusz Wolny
Przewodnik Wędkarski
Kontakt: tel. +48 694 459 206, trollingmorski@wp.pl