Jak dobrze wiemy, w Polsce szczupakowy sezon zaczynamy pierwszego maja; ja z natury do cierpliwych nie należę, więc od trzech lat na przełomie marca i kwietnia wylatuję do Irlandii i tam próbuję przechytrzyć te największe osobniki.
Tytuł mojego artykułu nie jest przypadkowy, wielu z Was z pewnością nadal szuka fajnego zestawu szczupakowego na majowe łowy w rozsądnych pieniądzach – ten artykuł jest dla was! Do Irlandii zabrałem nowość na rok 2019: wędzisko Dragona G.P. Concept o ciężarze wyrzutowym 90-130 g oraz długości 2,28 m. Wędzisko pięknie współgrało z kołowrotkiem FD 1030iX (kiedyś już pisałem artykuł na jego temat) oraz FENOMENALNE jaskółki Fatboy PRO.
Na pierwszy ogień pójdzie wędzisko, zdecydowanie najmocniejsze w moim asortymencie. Na pierwszy rzut oka „pałka” ale nie do końca! Kij jak na swoją moc jest dosyć lekki, pięknie miota największe gumy oraz pozwala pewnie holować szczupaki nawet średniej wielkości. Piękna praca tego kija zaczyna się od szczupaków 70cm, jednakże jak ktoś siłowo holuje ryby, to nawet dziewięćdziesiątka nie zrobi na tej wędce wrażenia.
Marzec oraz kwiecień to okres, w którym nie do końca ryba chce żerować i nawet Irlandia nie zapewni nam gradobicia szczupaków, jednakże jeden dzień, lub jak się okazało noc może wynagrodzić nam wszelkie trudy.
Już przed przyjazdem do Irlandii w planach było łowienie na popularnego tam „trupka”, więc pierwsza noc była nieprzespana… Zajechaliśmy nad ogromny zbiornik, a nasze zestawy wylądowały na długiej podwodnej skarpie. Oprócz nas było tam sporo ekip, pomyślałem, że nocne łowienie tą metodą ma tam realny sens, więc cierpliwie czekałem… Co jakiś czas słyszałem dziwny odgłos dobiegający z jeziora, był bardzo podobny do żerujących szczupaków z powierzchni! Nie czekałem zbyt długo, wziąłem mojego G.P. Concepta i posłałem nim Fatboya uzbrojonego w dwudziestopięciogramową główkę na pokaźną odległość. Szczupaki żerowały daleko, stąd właśnie pomysł z „przeciążeniem” tej jaskółki. Tak jak pisałem, ryby trzymały się raczej przy powierzchni, więc kołowrotek FD 1030iX musiał się trochę nakręcić, co przełożyło się na realny efekt. Kilka podbić w toni i BUM, ryba z absolutnym powerem dała mi mnóstwo frajdy i okazała się największym okazem wyjazdu. Momentalnie zbiegli się okoliczni sąsiedzi z Litwy z matą, wagą i miarą.
Złowiony szczupak mierzył 104 cm, a jego waga wynosiła przeszło 10 kg!
Tej nocy nasze martwe rybki nie cieszyły się zainteresowaniem, po mojej złowionej rybie większość wędkarzy przestawiła się na spinning. Od razu po mnie, mojemu znajomemu Dawidowi Wawrzyniakowi przywalił szczupak również w Fatboya! Dawid na co dzień mieszka w Irlandii i również posługuje się sprzętem Dragona, jego ulubionym kijem jest Magnum Ti wyposażony w multiplikator TD SHS200iL. Ja tym zestawem posługiwałem się w zeszłym roku.
Muszę przyznać, że zarówno ja jak i Dawid sceptycznie podchodziliśmy do łowienia szczupaków na jaskółki, jednak ta noc pokazała ich wielką moc… Po powrocie do domu zrobiłem zdjęcie mojej już chyba w tym momencie ulubionej jaskółki, której na pewno nie zabraknie w moim szczupakowym pudełku. To była piękna noc, po której stwierdziłem, że będzie to świetny wyjazd i pełen optymizmu wyruszyłem na dalsze wyprawy. Następnego dnia wypłynęliśmy na stosunkowo płytki zbiornik, gdzie Dawid dał mi szkołę łowienia tamtejszych szczupaków, ale nie miał żadnych magicznych przynęt… Posługiwał się przywiezionymi przeze mnie gumami Dragona! Zerknął w moje pudełko i od razu sięgnął po żółtego Bandita, nie zdążyłem powiedzieć, że to moja ulubiona przynęta, a ten trzasnął grubą dziewięćdziesiątkę!
Niestety od tego momentu pogoda zaczęła wariować i szczupaki powoli siadały… Następnego dnia wybraliśmy się na zupełnie inny zbiornik, których w Irlandii jest masa. Gdyby nie Dawid spisałbym dzień na straty, poza kilkoma krótkimi rybami wyjechał szczupak około osiemdziesięciu centymetrów złowiony przez wyżej wspomnianego kolegę na Fatboya (motoroil). Szczupaki nie chciały agresywnie pracujących przynęt, więc jaskółka była idealnym pomysłem.
Z bólem serca muszę przyznać, że dostałem lanie od miejscowego! Kolejny dzień to totalny dramat. Jedyny szczupak, którego widzieliśmy zameldował się właśnie na jego kiju…
Nie mogłem pozostać dłużny, wziąłem do ręki okoniówkę i wydłubałem fajnego okonia ratując tym samym swój honor.
Gdy powoli nastawał kres mojej wyprawy mieliśmy małą awarię silnika, przez co zmuszeni byliśmy do zmiany łowiska i środka pływającego, na starą wysłużoną i porzuconą krypę… Ta awaria chyba wyszła mi na dobre, ponieważ złowiłem kilka krótkich szczupaków techniką verticala na moją ulubioną perłową jaskółkę.
Jakby tego było mało, wziąłem do ręki „młotka”, czyli Hammera Pro, który w zeszłym roku dał mi w Irlandii mnóstwo pięknych ryb. Niebieski nie był już tak agresywnie zagryzany, a szczupaki jedynie go skubały. Zainteresowanie było, więc to była kwestia koloru; do wody wpadła „papuga” dając mi piękną grubą i silną dziewięćdziesiątkę.
To byłoby na tyle mojej relacji. Moja przygoda dobiega końca, a ja prawie zapomniałem o jednym bardzo istotnym elemencie wyposażenia, który każdy łowca szczupaków i sandaczy musi mieć! Szczypce Cuda Titanium, to totalny „must have” i bardzo solidny produkt, który w precyzyjny oraz bezpieczny sposób pozwoli nam wypinać nasze ryby. Jedną z ich zalet jest system, który sprawia, że są zawsze rozwarte oraz zwężenie przy końcówce, które mimo największych rozmiarów szczypiec pozwala operować w pyskach nawet średnich okoni.
W moim artykule mogliście przeczytać o kilku naprawdę fajnych rzeczach ze stajni Dragona, jeżeli nadal planujecie majówkowe zakupy weźcie te produktu pod uwagę. Gorąco polecam!
Dawid Janecki
Ec Logistic & Etisoft Fishing Team