Spinningowe Mistrzostwa Klubu i Okręgu PZW Rzeszów wyznaczone zostały na datę 3 sierpnia. Odbyły się w dwóch czterogodzinnych turach na rzece Wisłoka w Mielcu i na stawie nr 3 w Rzemieniu.
Wysoka temperatura, gęsto zarośnięte brzegi Wisłoki z trudnym dostępem, a także podniesiony stan wody w rzece nie sprzyjały dobrym wynikom. Zamiast ryb żerowały za to całkiem intensywnie na mojej skórze krwiopijcze komary. Było to sporym uniedogodnieniem. Ich ilość przekraczała wszelkie granice. Po pierwszej turze mogłem się jedynie cieszyć z jednego wymiarowego klenia o długości 26,4 m. Ten rodzynek skusił się na tonący wobler Salmo Tiny oznaczony numerem katalogowym EB. Wynik mógłby być o wiele lepszy, gdyby nie spady kilku wymiarowych okoni (brak możliwości szybkiego i efektownego podebrania ryby z wysokiego i śliskiego brzegu. Te również kusiłem za pomocą niezawodnych 2,5 cm Salmo Hornetów i Tiny w obydwu wersjach. Na Mistrzostwa zabrałem dwa opakowania żyłek HM 80 o średnicy 0.14 i 016 mm. Posiłkowałem się podbierakiem Dragona. Tura szczęśliwie zaliczona, ale to nie koniec emocji. Na prawdzie mocne wrażenia przyszedł czas w drugiej turze na stawie nr 3 w Rzemieniu. Tam zastałem kąpiących się wczasowiczów. Żar lał się z nieba. Zawodnicy łowili pojedyncze okonie, ja natomiast konsekwentnie trzymałem się swojej strategii - dobrać się do skóry okazałemu zębaczowi. I... miałem swoje pięć minut. Już witałem się z gąską, gdy piękny szczupal spadł mi przed samymi nogami. Wkrótce po tym felernym wydarzeniu rozbolała mnie mocno głowa, co uniemożliwiło mi pełne koncentrowanie się na łowieniu. Wysoka temperatura dała o sobie znać. Zawodnicze wędkarstwo spinningowe po raz kolejny utwierdziło mnie w przekonaniu, ze oprócz umiejętności niezbędne jest również szczęście. To ono często decyduje o wszystkim :)
Mateusz Porada