W dniach 21-22 kwietnia 2018 r. na zbiorniku Zalew w Kamiennej Górze odbyły się I Feederowe Mistrzostwa okręgu PZW Jelenia Góra o Puchar Burmistrza Miasta Kamienna Góra. W zmaganiach wzięło udział 32 gruntowców. Nasi teamowicze Arek Rusiecki i Szymon Ciach wywalczyli pierwsze miejsce drużynowo oraz kolejno złoto i brąz indywidualnie.
O łowieniu mówi Arek Rusiecki:
„Podobnie jak w grach zespołowych, tak i w wędkarstwie panuje zasada: aby tworzyć dobrą drużynę trzeba odbyć dużą ilość treningów.
Liczne treningi zazwyczaj decydują o wygranej, albo głównej, albo o miejscu na podium. Taka wygrana to wspólny sukces.
Z moim kolegą Szymonem Ciachem z Teamu Mega Baits znamy się od czasów szkolnych. Razem stawialiśmy pierwsze kroki w wędkarskiej przygodzie, która trwa do teraz. Nad wodą wspólnie spędzaliśmy i nadal spędzamy dużo czasu. Dzielimy się wędkarskimi nowinkami, ale także omawiamy taktyki połowu. Wymieniamy się spostrzeżeniami i razem testujemy mieszanki zanęt wypracowując (naszym zdaniem) najlepszą na danej wodzie."
Wraz z Szymonem braliśmy udział w I Feederowych Mistrzostwach Okręgu PZW w Jeleniej Górze o Puchar Miasta Burmistrza Kamienna Góra. Zawody odbyły się w miejscowości Kamienna Góra, czyli Szymona i moim rodzinnym mieście, a na dodatek na zbiorniku, gdzie obydwaj stawialiśmy pierwsze wędkarskie kroki. Głównym sponsorem zawodów były Dragon i Mega Baits. Zawody nie odbyłyby się gdyby nie upór i starania kolegów-wędkarzy z miejscowego Koła PZW Kamienna Góra „Miasto” - namawiali władze okręgu do rozegrania zawodów w dyscyplinie feederowej. Sędzią głównym był Artur Kalinowski – sędzia klasy międzynarodowej. Oprócz klasyfikacji indywidualnej była także drużynowa. Oczywiście Szymon i ja startowaliśmy w barwach Teamu Mega Baits.
Trening
Dzień przed pierwszą turą zawodów odbył się oficjalny trening zawodników. Z obserwacji wynikało, że w wodzie pływa duża ilość niewymiarowego jazia, atakującego praktycznie wszystko, co wpadało do wody począwszy od pinki a kończąc na kukurydzy. Każdy trenujący miał problem na stanowisku z wykluczeniem tego gatunku ryby z miejsca nęcenia. Po rozpoznaniu technik łowienia konkurujących zawodników także i ja przystąpiłem do treningu, aby sprawdzić czy moja obrana koncepcja okażę się słuszną. Niestety Szymon z przyczyn służbowych nie mógł przyjechać na trening. Po 3 godzinach treningu byłem zadowolony, ponieważ dzięki zastosowanej taktyce (o której w dalszej części artykułu) w miejsce nęcenia nie wpłynęły wszędobylskie niewymiarowe jazie. Systematycznie odławiałem płocie, leszczyki i krąpie. Z Szymonem, jako moim drużynowym kolegą, oczywiście podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami i wnioskami.
Zawody i I tura
W pierwszym dniu zawodów przed startem wyczuwalna była w powietrzu atmosfera rywalizacji, gdyż wygrana w zawodach otwierała furtkę do startu w Feederowych Mistrzostwach Polski. Nie byłem zadowolony z wylosowanego stanowiska, ponieważ trafiłem w mniej rybną część zbiornika. Szymon natomiast trafił w miejsce, gdzie bardzo częstym przyłowem są tzw. bonusy. Po przygotowaniach, o godz. 9:30 rozpoczęła się I tura zawodów. Łowisko zanęciłem na dystansie 15. i 35. metra. Wędkowanie rozpocząłem od dystansu 15 metrów. Początki nie były obiecujące, bo przez około godzinę łowiłem na zmianę płocie i niewymiarowe jazie. To i tak nie było źle, bo inni łowili tylko jazie. Zdecydowałem się na zmiany w sprzęcie i łowienie na 35. metrze. Był to strzał w dziesiątkę, tam jazi nie było wcale. Trafiłem nawet bonusa w postaci leszcza. Z drugiej części zbiornika dobiegały mnie informacje, że Szymonowi idzie bardzo dobrze i jest faworytem swojego sektora. Po zakończeniu I tury byliśmy bardzo zadowoleni z wyników. Szymon wygrał swój sektor, ja natomiast w swoim byłem drugi. Po pierwszym dniu w klasyfikacji drużynowej mieliśmy pierwsze miejsce. Oczywiście po zakończeniu tury z Szymonem wymieniliśmy się wiedzą na temat sposobu nęcenia i łowienia. Przeanalizowaliśmy też wyniki innych zawodników na poszczególnych stanowiskach, żeby mieć obraz gdzie można zrobić dobry wynik w dniu następnym.
Zawody i II tura
Drugiego dnia zawodów obaj nie wylosowaliśmy dobrych stanowisk, ale mimo to nie załamaliśmy rąk wiedząc co i jak zrobić, żeby ryby do nas przypłynęły. ;) Podobnie jak w pierwszej turze, tak i w drugiej zanęciłem dwie odległości, ale tym razem 10. i 45. metr. Niestety przez pierwszą godzinę od sygnału rozpoczęcia II tury zawodów nie szło mi dobrze, złowiłem tylko dwie płotki. Od Szymona dobiegały także niepokojące informacje. Zmiana odległości wędkowania z 10. na 45. metr była słuszna; w tamtym rejonie ustawiła się ławica ryb, które zacząłem regularnie łowić. Trafiłem nawet dwa bonusy w postaci karpika i lina. Dosłownie do końca zawodów nie było wiadomo, kto jest faworytem w moim sektorze. Szymon w swoim sektorze nawiązał walkę i co rzut odławiał płocie.
Po 4-godzinnej walce w drugiej turze rozległ się dźwięk kończący zawody. Po ważeniu ryb okazało się, że moja sytuacja w sektorze nie jest zła a wręcz jest bardzo dobra. Ponownie zgarnąłem „dwójkę” sektorową. Szymon w swoim sektorze zajął 5. miejsce.
Wyniki końcowe
Bardzo cieszyłem się z osiągniętych wyników w obu turach. Wiedziałem, że „krążę” gdzieś w pierwszej trójce. Ale nie znałem wyników innych zawodników z dnia poprzedniego. Sędziowie po wprowadzeniu wszystkich danych do komputera wydrukowali wyniki i umieścili na tablicy ogłoszeniowej. W tym czasie pakowałem sprzęt do samochodu i nagle poczułem zimna wodę na karku; zostałem oblany wiadrem wody jako zwycięzca klasyfikacji indywidualnej. Szymon w „generalce” zajął 3. miejsce.
Drużynowo Team Mega Baits zdeklasował inne drużyny i ze sporą przewagą punktową zajęliśmy I miejsce. To dla mnie i dla Szymona duży sukces. Pierwszy raz w życiu zostałem mistrzem na zawodach klasy okręgowej. Oczywiście nie byłoby tego sukcesu bez współpracy z Szymonem, bez połączenia naszej wiedzy wędkarskiej.
Taktyka
Już wspomniałem, że nasz sukces to dobrze obrana taktyka i wyciągnięcie wniosków z treningu. Wiedzieliśmy z Szymonem, że aby w łowisko nie wpłynęły jazie należy wymieszać zanętę z gliną w proporcjach 1:2, czyli z przewagą gliny. Należało także ograniczyć podawanie robaków w mieszance zanętowej, ponieważ spora ilość robaków zachęcała do żerowania w niej niechcianych jazi.
Jako bazy używaliśmy zanęt zawodniczych Klubowych Dragona, a dokładnie koncentratu Super Lock. Jest to bardzo dobrze zmielona zanęta o trudnym do opisania zapachu. Nie dodawaliśmy do niej żadnych dodatkowych atraktorów czy składników, bo zanęta sama w sobie jest kompletna i wiemy jedno: przyciąga ryby jak magnes!
Zanętę mieszaliśmy z gliną rozpraszającą koloru czarnego. Ważnym czynnikiem (technicznym) podczas łowienia było używanie małych koszyczków zanętowych, głównie po to, aby nie dorzucać za każdym razem sporej ilości zanęty (sycącej). Używaliśmy koszyczków zanętowych Dragona o masie własnej 10 g.
Nie byłoby sukcesu bez zastosowania odpowiednich haczyków. Używaliśmy haczyków Mega Baits z serii Keiryu MB00020BR rozmiaru 18. Kształt haczyków sprawia, że ryby podczas holu nie spinają się. Podczas zawodów nie miałem żadnego zejścia ryby z haczyka!
Na kołowrotkach zastosowaliśmy żyłki Dragona z serii Specialist Pro Match & Feeder średnicy 0,16 mm. Użycie tej żyłki to nie przypadek. Jest ona mało rozciągliwa, co poprawia skuteczność sygnalizacji brań, a w dodatku bardzo szybko tonie i to również jest niezmiernie ważne podczas łowienia metodą feederową. Jej wpadający w brąz kolor świetnie komponuje się (kamufluje) z ciemnym dnem zbiorników.
Ostatnim elementem naszej taktyki było nęcenie dwóch miejsc, na dwóch odległościach. W zbiornikach płytkich, gdzie ryby nie są przyzwyczajone do częstych i głośnych uderzeń koszyczków w taflę wody, niejednokrotnie uciekają od brzegu w kierunku środka zbiornika. Spostrzeżenia te są słuszne, ponieważ zarówno w pierwszej turze zawodów jak i w drugiej próżno było szukać ryb w niewielkiej odległości od brzegu. Sukces dawało łowienie na dalszych odległościach. W dodatku, mało który zawodnik łowił na dystansie 35-45 metrów; większość łowiła blisko brzegu.
PS Niestety nie pojadę na Mistrzostwa Polski, bo nie mam zmiennika na swój ślub, wyznaczony na te same dzień rozgrywania mistrzostw.”
O łowieniu mówi Szymon Ciach:
„To była prawdziwie drużynowa taktyka wypracowana podczas zawodów, które odbyły się tydzień wcześniej oraz podczas piątkowego treningu. Kluczem do sukcesu było wyeliminowanie jak największej ilości brań drobnych jazi oraz regularne odławianie plotek. Na zawodnicze zmagania przygotowaliśmy kompozycje gliny Bełchatowskiej i Argile oraz dwie mieszanki zanętowe w kolorze czarnym i jasnym. Do gliny dodaliśmy krojonego gnojaka, ochotkę hakową, kastera oraz szczyptę topionej białej pinki.
Postanowiłem łowić na 17. metrze. Na wstępne nęcenie posłałem 8 koszyków gliny, a do właściwego łowienia przygotowałem mieszankę ciemnej zanęty i gliny ze szczyptą żywej pinki i jokersa. Taka uboga mieszanka, bez dużej ilości kolorowych robaków i pieczywa fluo, ograniczyła brania jazi i pozwoliła mi odławiać punktowane płotki. Na 30. metrze lokowałem jasną glinę i zanętę, i tam co pewien czas „sondowałem” łowisko w poszukiwaniu ryb-bonusów.
Bazą do stworzenia mieszanki była zanęta Super Lock podbita kolendrą i ziarnami konopi oraz czarnym barwnikiem (dotyczy wariantu mieszanki na płoć). Używałem haków rozmiaru 20 i żyłkę przyponową 0,08 mm, rozmiar głównej to 0,14 mm.
Ze względu na małą głębokość łowiska używałem małych koszyków bez dociążenia, tym sposobem ograniczyłem do minimum hałasowanie (pluski o taflę i uderzenie koszyka w dno). W łowieniu płoci dobrze sprawdzało się donęcanie gliną, a co 25 minut dorzucanie po dwa koszyki oraz ciągła zmiana kolorów pinki.”
Z tego miejsca dziękujemy Dragonowi i Mega Baits za wsparcie rzeczowe naszego Teamu, bo dzięki Waszym produktom mogliśmy odnieść wspólny sukces.
Szymon Ciach TEAM MEGA BAITS
Arek Rusiecki TEAM MEGA BAITS
fot. archiwum autorów, Natalia Rudnicka