Dnia z dnia 2.07 na 3.07 miałem ogromną przyjemność uczestniczyć w zawodach nocnych koła PZW Przytok (okręg zielonogórski), na które zostałem zaproszony w formie gościa. Zawody rozgrywane były parami na rodzimej wodzie ww. Koła czyli na Odrze w Przytoczkach. Parowym w tych zawodach był mój dobry kolega Marcin, z którym na codzień pracuję w Centrum Wędkarskim w Zielonej Górze. Dzięki jeszcze raz za zaproszenie! Ale do rzeczy.
Zbiórkę zawodników zaplanowano na godzinę 17:00. "Pod wysokim napięciem" (bo tak zwykło mówić się na miejsce zbiórki) zawodnicy zaczęli zjawiać się już przed godziną 16:00. Jako były członek koła PZW Przytok oraz sprzedawca w największym sklepie wędkarskim w Zielonej Górze znałem wszystkich przybyłych na zawody zawodników.
Na liście startowej zameldowało się 11 par, a wśród nich zarówno "starzy wyjadacze" jak i "młoda krew". Po miłym przywitaniu i zamienieniu kilku słów, przystąpiliśmy do losowania stanowisk. Marcin uhonorował mnie, jako gościa, możliwością losowania tamy na nasze zawody. Chwila niepewności i... losuję główkę nr 17. Czas więc wsiadać do auta i udać się na swoje miejsce łowienia.
Po dojechaniu na tamę najpierw standardowo zrobiliśmy rozeznanie terenu dokoła. Ustaliliśmy, kto będzie łowił na napływie, a kto "z wodą". Wybrałem obszar napływowy.
Rozłożenie stanowisk poszło bardzo płynnie, więc był jeszcze czas na przegruntowanie klatki w poszukiwaniu dołków, półek i blatów. W moim przypadku nie było czego szukać, ponieważ był jeden wielki blat. Postanowiłem więc nie nęcić bezpośrednio w klatkę, jak to zazwyczaj robię podczas nocnych zasiadek, a solidnie zbudować miejsce w okolicach rozmycia, tzw. warkocza, główki wyżej. Nęcenie postanowiliśmy odstawić trochę w czasie z uwagi na bardzo krótkie noce i późny zachód słońca. Była więc pora na grilla!
W kąciku kulinarnym znalazły się przepyszne burgery z dobrej jakości wołowiną, których autorem był Marcin, oraz piersi z kurczaka. Niebo w gębie! Po napełnieniu brzuchów przyszła pora porządnie rozsiąść się w fotelach i zacząć coś odławiać.
Na branie nie musiałem długo czekać. Bardzo szybko zameldował się nie kto inny niż Pan Jaź. Niezbyt okazały, ale bez problemu przekraczał swoją długością wymiar ochronny. W towarze do nęcenia znalazła się zanęta Dragon Magnum Feeder Leszcz ciastko, glina rzeczna, mrożony robak oraz oczywiście totalny "must have" nad Odrą, czyli kaster. Wszystko to zostało "dopalone" boosterem Dragona Karmel. Cały towar (4 kg zanęty na 8 kg gliny) podzieliłem na pół. Jedną część zostawiłem "czystą" z kolei drugą bardzo dobrze skleiłem bentonitem. Do nęcenia przygotowałem około 25 kul, które podałem w łowisko za pomocą procy. Żeby dać "odpocząć wodzie" zestawy najpierw rzucałem w okolice przelewu, blisko szczytu główki, odławiając mniejsze klenie. Dopiero po upływie około 30 minut postanowiłem wrzucić koszyki w miejsce nęcenia.
Brania mieliśmy praktycznie przez całą noc, ale niestety brała raczej drobniejsza ryba. Systematycznie odławiałem na zmianę ładne krąpie oraz mniejsze leszczyki. Raz na jakiś czas pokazywała się płotka.
Nad ranem, jeszcze przed świtem, wnęciłem kolejną porcję kul. Od godziny 7:00 brania totalnie odcięło, więc była chwila na odpoczynek, częściowe ogarnięcie stanowiska oraz z grubsza czyszczenie niepotrzebnych już elementów wyposażenia. Z godziną 8:00 rozbrzmiał sygnał kończący zawody.
Wiedziałem, że mam całkiem sporo drobnicy w siatce, ale nie sądziłem, że aż tyle! Na wagę wniosłem ponad 11 kg! Do wyniku Marcin dorzucił 5 kg. co dało nam bezapelacyjnie pierwsze miejsce w zawodach. Para znajdująca się na drugim miejscu miała łącznie nieco ponad 10 kg.
Mimo braku "bonusów" w postaci większych leszczy zawody uważam za bardzo udane. To jest taka Odra, w której się zakochałem kilka lat temu.
Już niebawem kolejne i zarazem ostatnie zawody wchodzące w "Cykl zawodów nocnych koła PZW Przytok" gdzie jedziemy z nastawieniem utrzymania pierwszego miejsca.
Dzięki za uwagę i klasycznie "połamania kija!"
Tomek Szymański