Głowacice w Sanie próbuję łowić już od ładnych kilku lat. Dotychczas złowiłem kilka niewymiarowych „główek”, miałem też kilka konkretnych i niezaciętych brań - totalnie rozpaliły moją wyobraźnię, ponieważ na pewno były to duże sztuki.
Tej zimy postanowiłem znacznie odchudzić sprzęt na sanowe głowacice. Rok temu posługiwałem się świetnym Team Dragonem Salmon Voyager; spinning sprawdził się rewelacyjnie, o czym możecie przeczytać tutaj.
Potrzebowałem jednak czegoś delikatniejszego, ponieważ w moich pudełkach zagościły bardzo ciekawe przynęty na rzeczne, górskie drapieżniki, mianowicie spinningowe muchy.
Odbyła się telefoniczna konkretna rozmowa z Waldkiem Ptakiem i już na drugi dzień otrzymuję prototypowy egzemplarz spinningu nowej serii Street Fishing. Wędzisko ma długość 2,75 m i c.w. 7-28 g. Na kołowrotek nawijam sprawdzoną i niezawodną w zimowych warunkach żyłkę Dragona Nano Crystal 0,22 mm. W tym roku moimi podstawowymi przynętami na głowacice są duże gumy (soft bait) dł. 13 cm i masie 23 g, spinningowe muchy oraz oczywiście woblery Salmo. Gumy i woblery zbroję w kotwiczki Mustada typu O’Shaugnessy, oczywiście pozbywając się z nich wcześniej zadziorów. Kotwice do gum montuję na dragonowskim fluorocarbonie Invisible 0,415 mm.
Nie zapominam o niezawodnych Spinn Lockach nr 10.
Nigdy nie zapomnę tego dnia, był to 21 grudnia 2016 roku. Po raz czwarty tej zimy stanąłem nad brzegiem Sanu z zamiarem poszukiwania głowacic. Był słoneczny, mroźny poranek, nad rzeką przewalały się tumany mgły. Kolega, który przyjechał ze mną, postanowił obłowić miejscówkę w górze rzeki.