Witam Was ponownie!
Wielu z nas z pewnością głowiło się i nadal głowi, czy fluorocarbon faktycznie jest niewidoczny i czy jego stosowanie znacznie wpływa na nasze wędkarskie efekty. Poniżej postaram się pokrótce opisać moje doświadczenia z wyżej wymienionym materiałem.
Nie będę zbyt długo rozwodził się nad tym, czy ryby faktycznie widzą naszą linkę, ale w moim mniemaniu jeżeli coś jest mniej widocznego w wodzie tym lepiej – przecież, jak już kiedyś pisałem, każdy szczegół ma znaczenie…
Fluorocarbonu Dragona używam od lat; ma on chyba najlepszy stosunek jakości do ceny, a dzięki znikomej rozciągłości, wyczuwalna jest transmisja nawet najdelikatniejszych brań.
Równie ważnym aspektem co niewidoczność jest odporność na przetarcia. Jest to szczególnie ważne, gdy łowimy w miejscach kamienistych, gdzie plecionki wiązane bezpośrednio do główek ulegają zniszczeniu w skutek przetarcia. Łowiąc okonie w Polsce na plecionkę 0.06 nie wyobrażam sobie wiązania agrafki bezpośrednio do plecionki, która jest dosłownie jak włos…
Fluorocarbon to oczywiście nie tylko okonie! Stosując odpowiednie grubości jesteśmy w stanie łowić każdego drapieżnika w naszych wodach. Jeżeli chodzi o pasiastych rozbójników na UL (ultralight) stosuję średnice 0.16 lub 0.18. Inaczej sprawa się ma, gdy używam drop shota, wtedy wiążę już 0.22. Sandacze na mojej zaporówce to już średnica 0.35/0.40, a jeżeli chodzi o szczupaka to tylko i wyłącznie średnice 0.9+. Owszem, istnieją teorie, że szczupaki nie przegryzają średnic powyżej 0.8 – niestety się z tym nie zgodzę; widziałem, jak wygląda mój przypon 0.9 po ostrej walce z poważnym przeciwnikiem – trzymał się na włosie, więc teraz używam średnicy 1.05.
Jeżeli chodzi o szczupaki to używam fluorocarbonu z uwagi na łatwość wiązania przyponów odpowiedniej długości bez używania zaciskarki. Właśnie te gatunki łowię najczęściej, ale jestem niemalże pewien, że łowiąc pstrągi, jazie czy klenie również używacie tego materiału - to zdecydowanie bardziej ostrożne ryby, więc tym bardziej go polecam.


Kończąc powoli ten artykuł o widoczności podsumuję go w następujący sposób: nie będąc ichtiologiem nie mam pojęcia i absolutnie żadnej pewności, czy ryby widzą nasze linki, ale wydaje mi się, że widzą i zwłaszcza w czystych zbiornikach sięgam po fluorocarbon dla tzw. "świętego spokoju" swoich przekonań.
Jestem w stu procentach pewien, że nasze sukcesy zależą głównie od naszej wiary! Jeżeli wierzymy, że coś jest lepsze, może zwiększyć nasze szanse na sukces, to idźmy właśnie tą drogą i nie miejmy wątpliwości w zasadność tego, w co wierzymy. Tak jak już pisałem - dla mnie, oprócz niewidoczności, ważna jest również wytrzymałość linki na przetarcia, którą daje właśnie Fluorocarbon Dragon Invisible czy też Momoi Soflex, którego również używam.
Pozdrawiam i życzę sukcesów nad wodą!
Dawid Janecki