Na wiosennym
łowisku nic nie jest pewne. Można mieć najlepiej opracowaną strategię, a często wszystko spali na panewce za sprawą temperatury wody, która nierównomiernie rozkłada się w łowisku. Wystarczy, że powieje wiatr i już robi się zamieszanie.
Wskutek nieprzewidywalnego - dla przyjezdnego wędkarza - rozłożenia temperatury pojawia się duża trudność w odnalezieniu i złowieniu ryb. Dla mnie wiosenny schemat szukania ryb jest prosty: łowię tam, gdzie ryby się gromadzą, a przecież gromadzą się w strefie cieplejszej wody. Kłopot jednak w odnalezieniu tej strefy. W niegłębokim łowisku zmiany zachodzą szybko: wystarczy zmiana kierunku wiatru, aby w przeciągu 1-2 godzin ryby zmieniły swoje miejsce pobytu. W takich okolicznościach najlepszym rozwiązaniem jest dysponowanie dwoma wędkami: lekką gruntówką do łowienia z bliskiej odległości oraz mocną gruntówką, ułatwiającą łowienie z dużej odległości.
Dwie wędki
Najbardziej przydatne są wędki typu: feeder, o c.w. do 70-100 g oraz uniwersalna gruntówka lub karpiówka o c.w. do 130-150 g. Ja wyposażony jestem m.in. w Feeder 100 Thytan o c.w. 60-100 g oraz karpiówki Mega Baits Impact i Tactic. Te wędki umożliwiają mi swobodne i - co najważniejsze - skuteczne obławianie strefy brzegowej i nieco dalej (feeder), a także w odległości kilkudziesięciu metrów i bardzo dalekich rzutów (karpiówki). Bardzo dalekie rzuty osiągam używając kołowrotka karpiowego z plecionką i aerodynamicznego ciężarka bądź podłużnej sprężyny, z dociążeniem własnym. Po zarzuceniu zestawu, wędkę karpiową kładę na podpórkach i podpinam sygnalizator elektroniczny, po zainstalowaniu wędki przesiadam się na feeder (mojej wędki karpiowej pilnuje sygnalizator). Taki dobór wędek jest dobrym sposobem na szybkie rozpoznanie łowiska, a co już wspomniałem, wiosną właśnie od zlokalizowania ryb najwięcej zależy. Jako przykład na to twierdzenie podam, że kilka dni temu bezskutecznie usiłowałem łowić ryby ze stanowiska, które dobrze rokowało. A jednak po 2 bezrybnych godzinach przeniosłem się w inną część łowiska, która okazała się znacznie cieplejsza. Dzięki temu, już od pierwszego zarzucenia zestawów zacząłem łowić ryby. W odległości 20-30 m od stanowiska feederem łowiłem karasie i płocie, a na wędkę karpiową, zarzucaną grubo ponad 60 m dalej, łowiłem kilkukilogramowe karpie – niestety, sztuk ważących ponad 3 kg nie podebrałem, gdyż spadały w czasie holu. Łowiłem z użyciem haka bezzadziorowego, a ryby brały bardzo delikatnie, zacinałem je płytko i w efekcie spinały się pod wpływem własnego ciężaru i szarpania się na wędce. Dodam, że tego dnia pogoda była wietrzna i zmienna, deszczowa, kilka razy sypał grad, więc panowały koszmarne warunki pogodowe.