ARCHIWUM ARTYKUŁÓW

SPIS TREŚCI

Ciekawość znana jest nie tylko ludziom (naczelnym) i pozostałym ssakom, spośród zwierząt dużą ciekawością wykazują się ryby. Kto wie, czy to właśnie wrodzonej ciekawości u drapieżników nie zawdzięczamy znaczną część swoich spinningowych sukcesów?

Nierzadko nasze wysiłki nie przynoszą oczekiwanych efektów, ryby nie biorą a woda wydaje się być martwą. Jedynie od czasu do czasu słychać cichy plusk przy powierzchni, czy to spław białorybu? A może atak drapieżnika? W takiej sytuacji zazwyczaj spinningista wytrwale czesze wodę przynętą obdarzoną największym zaufaniem, ponieważ statystycznie najczęściej dawała mu rybę. Doświadczeni wędkarze potwierdzają to przekonanie, wiara w przynętę potrafi zaskoczyć nas cudem: na bezrybnej wodzie w końcu coś uderzy. Ale czy to jest ostatnia deska ratunku, ta owa wiara w przynętę? A może warto wykorzystać inny, również potwierdzony mechanizm – ciekawość ryby? Dość łatwo można się przygotować na wykorzystanie i tej szansy, wystarczy sięgnąć po nowości w ofercie przynęt.

NNN

Nowość nowości nierówna (NNN), zapewne sami wielokrotnie się o tym przekonaliście. Od lat najczęściej używam przynęt Salmo, na łowisku mam pod ręką 2-3 różne woblery mogące dać mi rybę na danej wodzie. Te przynęty muszą się różnić, ponieważ ryby w łowisku potrafią różnie się zachować. Gdy się wybieram na klenie łowione powierzchniowo Lil'Bugiem, pod ręką mam płytko pracującego Bulheada i nieco głębiej – Minnowa. Te trzy woblery to pogromcy kleni poszerzające dla mnie spektrum możliwych do spenetrowania stref łowiska. Gdy wybieram się na bolenie, oprócz „szybkiego” Thrilla zabieram Executora SR, Sparky Shada oraz Rattlin' Horneta – każda z tych przynęt pracuje odmiennie i pozwala mi obłowić inną strefę. Takich przykładów mogę podać wiele, ponieważ wiele jest łowionych gatunków ryb i odmiennych łowisk, wędzisk, upodobań wędkarza itd. Jednak zawsze istnieje wspólny mianownik dla przynęt wszystkich producentów: istnieją „bezrybne” długie godziny, gdy trzeba sięgnąć po coś wyjątkowego, nieznanego rybom. Ja robię to sięgając po nowość: pracy, koloru, kształtu. Być może dla wędkarza zmiana kolorystyczna jest niewielka, być może wędkarz nie dostrzega tej zmiany i bagatelizuje ją, jednak dla ryby oglądającej przynętę w wodzie na różnej głębokości i odmiennym stopniu przenikania światła o różnej dominancie, o zmiennym kontraście i zanikaniu barw widzialnych dla ludzkiego oka, przynęta wygląda inaczej niż nam się jawi. Rozmyślając o oddziaływaniu przynęty na ryby nie należy zapomnieć o „hałasie”, czyli dźwiękach generowanych przez przynętę, są to dźwięki zaprogramowane wabiące (np. grzechotka) i te nieuniknione, wydawane podczas eksploatowania przynęty.
Wyobraźcie sobie, proszę, kilka szczupaków obserwujących przynętę cierpliwie prezentowaną w przesmyku czy zatoce okolonej trzciną, tak uwielbianej przez szczupaki. Raz po raz oglądają i „słuchają” tę samą przynętę, być może niektóre z tych szczupaków miały okazję „potrzymania” w paszczy tego cacka – jak mogą reagować na przynętę 15 raz przepływającą przed ich czatowniami? Ignorują ten bodziec, obserwują, ale nie skaczą do przynęty.