Aby wyprawa łososiowa zakończyła się sukcesem, łosoś musi zaatakować przynętę. Dziesięciolecia doświadczeń i eksperymentów trollingowców zarówno za Atlantykiem, jak i w Skandynawii, a także coraz bogatsze doświadczenia łososiowców z Zatoki Gdańskiej i Pomorskiej – zdobywane również dzięki kamerom rejestrującym zachowania ryb pod wodą – prowadzą do wniosku, że obecność łososi w łowisku to nie wszystko. Zdarza się bowiem, że łososie podążają za przynętą, ale jej nie atakują. Oczywiście jeśli łososi jest dużo w łowisku, to nawet przy niewielkim procencie łososi skorych do ataku złowimy rybę. Jednak w okresach, gdy nie ma obfitości ryb, pojedyncze łososie łowią jedynie ci, którzy przykładają dużą wagę do starannego i zgodnego ze sztuką montażu zestawu i z pomysłem bazującym na doświadczeniu dobierają kolory i wielkości flasherów. Rozwińmy tę myśl, bo „staranny i zgodny ze sztuką” montaż niewiele mówi i w różnych warunkach może znaczyć zupełnie co innego.
Zestaw końcowy
Końcowy zestaw trollingowy składa się z kotwiczki, plastikowej główki do zbrojenia martwej rybki (najczęściej szprotki lub uklei), przyponu połączeniowego z fluorocarbonu o wytrzymałości od 10 do 15 kg, zakończonego z jednej strony agrafką z krętlikiem, do którego z drugiej strony po zamocowaniu główki wiążemy kotwiczkę. Kotwiczki mają rozmiar od 1 do 4, w zależności od wielkości ryby i szkoły wyznawanej przez łososiowca. Stosowane są również systemy zbudowane z dwóch niewielkich kotwiczek. Modelem kotwicy o niewielkiej masie, ale zapewniającej wystarczającą moc i chwytność już w rozmiarze 4, jest Mustad 36329NPBLN. Zestaw jest prostszy, jeśli używamy przynęt sztucznych. Wówczas stosujemy przypon połączeniowy zakończony z obu stron agrafkami z krętlikiem. Przynętą jest najczęściej błystka wahadłowa lub wobler o długości od 10 do 15 cm, choć spotyka się przynęty 18 cm. W wypadku łowienia z planerem bądź side planerem przed flasherem montujemy dodatkowo na krótkim przyponie z fluorocarbonu tzw. parawan, czyli ciężarek mający sprowadzić przynętę na głębokość od 2 do 10 metrów. Większe głębokości obsługuje downrigger, czyli winda.
System trollingowy
Pełny system trollingowy składa się z 10, maksymalnie 12 wędzisk – po trzy na planerach i po dwie–trzy na windach. Jeśli na windzie nie mamy pełnego zestawu, to możemy jeszcze wypuścić jedną wędkę w kilwater. Należy tylko pamiętać, by wędek nie było więcej niż 12, gdyż tyle przewiduje prawo obowiązujące wędkarzy morskich wypływających na łososie z polskich portów. Liczbę wędzisk systemu trollingowego mogą ograniczyć trudne warunki. Mniej wrażliwe na wiatr są windy, więc w gorszych warunkach trollingowcy czasem rezygnują z planerów. Pływanie z samymi windami jest również celowe, gdy znajdziemy łososie skupione na niewielkim obszarze. System z samymi windami pozwala bowiem na szybkie wykonanie zwrotu i napłynięcie na punkt, gdzie było branie. Ogólna zasada jest taka, że na początku i na końcu sezonu, czyli w październiku oraz w maju, a także zimą, króluje winda, natomiast w pełni sezonu, gdy łososi jest najwięcej, czyli w listopadzie oraz od marca do kwietnia nie mniej brań notuje się na planerach.
Praca przynęty
Sztuką jest tak zmontować zestaw, by łososie brały, a nie tylko przyglądały się przynęcie. Problem w tym, że nigdy do końca nie wiemy, co w danym dniu odpowiada tym rybom. Jednak polscy wędkarze wypracowali już pewne reguły i sposoby skuteczne na wielkie łososie odwiedzające naszą część Bałtyku. Przypony połączeniowe występują w trzech długościach. Na krótszym przyponie przynęta napędzana flasherem porusza się żwawiej niż na długim. Jest to korzystne w cieplejszych porach sezonu – w październiku i kwietniu oraz w maju. W zimniejszej wodzie lepiej sprawdzają się przynęty o dyskretnej pracy, której z kolei sprzyjają przypony 120 cm. Dotyczy to zarówno błystek, jak i systemów z martwą rybką. Podobne reguły rządzą doborem główek do zbrojenia rybek. W ciepłych miesiącach polecam fińską główkę VK (typu anchovis), wprawiającą rybkę w ruch obrotowy. Gdy jest zimniej bezkonkurencyjny staje się klasyczny łepek kanadyjskiej firmy O’Ki.
Dobre kolory
Kolory flasherów i główek zależą od pogody, głębokości i aktualnego humoru łososi. Generalnie na płytkich zestawach najlepiej sprawdzają się główki metaliczne. Im głębiej, tym lepiej działa dyskretniejsza główka – przezroczysta z delikatnym kolorowym akcentem. Jedynie przy słonecznej pogodzie warto dodać trochę koloru. W tych warunkach swoją skuteczność wielokrotnie potwierdziły flashery i główki fluorescencyjne oraz „glow” – w zielonych i pomarańczowych tonacjach. Uniwersalnym wabikiem, dobrym i w deszcz, i w lampę, jest holograficzny flasher z fluoróżową smugą. Gdy jest ciepło, wabiki powinny robić pod wodą sporo hałasu. Osiągniemy to, stosując dodatkowe flashery mocowane agrafkami Scotty bezpośrednio do liny windy na przyponach z grubego fluorocarbonu. Gdy woda jest zimna, dodatkowe flashery nie działają, a czasem wręcz zniechęcają łososie do brań. Wędkarze albo stosują totalny miszmasz w kolorach flasherów, albo tworzą pewne systemy. Na przykład na jedną windę lub jedną stronę planera idą flashery niebieskie na drugą zielone, różowe bądź glow. Jeśli doczekamy się brań i są one na jednej stronie, to drugą niezwłocznie uzbrajamy w te same zestawy, zgodnie z zasadą, że wygranej drużyny się nie zmienia.
Wędkarstwo łososiowe to ogromna liczba gadżetów i związanej z nimi wiedzy. Warto prowadzić dokumentację połowów i spisywać wszystkie doświadczenia i parametry elementów zestawu, na które złowiliśmy ryby. Z czasem zaczną się one układać w mapę, na której coraz mniej będzie białych plam.