Pierwszy tydzień za nami - pogoda prawie idealna, słońce wiatr no i to po co przyjechaliśmy na Bornholm - trocie! Ryb łowimy sporo, choć nie w takim rozmiarze jak byśmy chcieli. Większość z nich nie przekracza pięćdziesięciu centymetrów, choć trafiają się również ryby ponad siedemdziesiąt centymetrów – srebrne, sypiące łuską grubaski. Jest ich niestety trochę mniej niż oczekiwaliśmy. Trocie tej wielkości trzymają się dość daleko od brzegu…
Na szczęście mam przyjemność testować nowości firmy Dragon. Super lotne i pięknie pracujące w opadzie przynęty Madman. To właśnie w opadzie mamy najwięcej brań. Madman produkowany jest w dwunastu kolorach, wadze od 15 do 25 gram i w połączeniu z nowym wędziskiem dedykowanym właśnie do połowu troci w morzu - Dragon Specialist Pro Seatrout 3.05cm i c.w 14-42g latają naprawdę niesamowicie daleko. Im dalej od brzegu, tym – przeważnie – lepiej. Na razie najskuteczniejszymi kolorami przynęt są różowy oraz srebrno-rudy.
Sama przynęta „dalekiego zasięgu” nie wystarczy. W parze z nią musi iść odpowiednie wędzisko oraz plecionka. Kij powinien mieć około 3 metrów długości (optymalna długość umożliwiająca dalekie rzuty) oraz koniecznie powinien odpowiednio „ładować się” pod ciężarem przynęt, aby wystrzelić wahadło na znaczną odległość. Plecionka nie może być zbyt gruba, ponieważ to ograniczy nasz zasięg. Ja stosuję plećkę Magnum 4X o średnicy 0,12mm. Jej plusem jest to, że „nie klei się” – jak wiele innych plecionek. To oczywiście też przekłada się na długość rzutów, a co za tym idzie na ilość brań. Większość ryb atakuje przynęty bardzo daleko od brzegu i co ciekawe – w opadzie. Fantastyczne łowienie!
Paweł Jaworski