Testerzy relacjonują

FC-X – słuchać grania

Majówka weekendowa to okres, na który wielu z nas niecierpliwie czekało. Rozumiem, bo to i bolenie, i szczupaki już chodzą po głowach. Mojej też, ale z innego powodu.

Owszem, lubię łowić szczupaki - najchętniej te większe, ale nie to chodziło mi po głowie. Bardziej chciałem spróbować w łowieniu szczupaków nowego kijka, który kilka dni wcześniej przyszedł w bardzo długiej paczce. Jak niosłem ją do domu, to może nie wzbudzałem powszechnego zainteresowania, ale czułem ciekawskie i może trochę zazdrosne spojrzenia przechodniów. W końcu wszyscy lubią dostawać paczki. Dużo bardziej niż rachunki... Wiedziałem, że na wielką wyprawę szans nie mam. Postanowiłem sprawdzić kijka na miejskim jeziorku. Będzie wielu przechodniów, trudno; jak się nie ma co się lubi, to się nie ma co się lubi (ale żyć z tym trzeba). Następnego dnia będę na łódce, więc sprawdzę wędzisko w innych warunkach i odczucia będą pełniejsze.
W ręku targałem dwa wędziska. Mogłem się ograniczyć, ale okazało się, że dobrze zrobiłem. Miałem okazję porównywać, więc tak naprawdę testować. Oczywiście kije nie były porównywalne w wielu aspektach (różne ciężary wyrzutu i przeznaczenie), ale w pewnych - dały mi wiele do myślenia.

Używam też multiplikatora Team Dragon SHSiLWędziska, których używam do łowienia szczupaków: Big Baits Jerk 90 i FC-X.

Jednym z nich był FC-X w wersji jednoczęściowej c.w. 5-25 g, drugi to jerkówka c.w. do 80 g. To trochę tłumaczy, dlaczego wziąłem dwa spinningi. Chciałem używać bardzo różnych przynęt. W końcu nie wiadomo, co rybom do głowy przyjdzie i na co będą reagować. Trzeba się świadomie dostosowywać. Jednak takie podejście oznacza mniejszą swobodę. Drugie wędzisko trzeba odkładać a co gorsza pamiętać, że się je ma. Inaczej szczęśliwy znalazca wcale nie musi chcieć nam go zwrócić.

CF-X Fast Cast
Łowiłem oczywiście na zmianę - trochę tak jak mi się wydawało, trochę tak, aby przynęty po zimowym odpoczynku miały pierwszy kontakt z wodą. Ryby jakieś tam były. Może bez rewelacji, bo żadna nie znalazła się na brzegu - brania były bardzo delikatne. Ale ze względu na czystą wodę i baczną obserwację miałem nieczęstą możliwość widzenia tego, co jest pod wodą.
Czasami z zamkniętymi oczyma starałem się prowadzić przynętę, aby w dużym skupieniu koncentrować się na odczuwaniu przekazywanych drgań przez wędziska (pomagało to również nie widzieć spacerowiczów). Następnego dnia podobne próby przeprowadziłem już z łódki na jeziorze i to, co dnia poprzedniego zauważyłem - tylko się potwierdziło. Jakie więc wnioski wysnułem? Co zauważyłem w badanym wędzisku? Pierwsza sprawa to możliwości rzutowe (w końcu łowię castingiem i zwracam uwagę na ładowanie się blanku). Wędzisko fajnie się ładuje, ale nie odczuwam w nim gaśnięcia przy ostrzejszym wyrzucie. Część blanków dobrze ładujących się przy klasycznym rzucie, przy energicznym poddaje się, tak jakby brakowało im mocy. W FC-X tego nie ma. Ładnie oddaje przynęcie energię. Oznacza to, że różne style wyrzutów mu nie przeszkadzają.
Prowadzenie przynęty (czyli po drugie) także jest dobre. Szybkość kijka powoduje, że delikatnie szczytówka pokazuje z której strony jest przynęta, ale to wędzisko panuje nad przynętą a nie odwrotnie. Zacięcie dzięki temu jest także szybkie, takie wpięcie ryby z ruchu nadgarstka.
Na koniec zostawiłem czucie przynęty podczas prowadzenia. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Nie tylko odczuwałem miękkie czy twarde zaczepy, odbijanie się od nich przynęty. Czułem dokładnie moment, kiedy podczas podszarpywania guma odbijała się bokiem od przyponu stalowego (Classic). Było to na tyle charakterystyczne, że do odróżnienia od innych zakłóceń w pracy przynęty. Oczywiście, na multiku była plecionka, gdyż na żyłce nie miałbym na to szans.
Jak widać, kijek sprawdzi się, gdy będziemy mieć do czynienia z „podskubywaczami”. Gdy wprawimy się w słuchanie "gry", którą serwuje nam FC-X to będziemy w stanie wykorzystać maksymalnie szansę, którą dadzą nam "skubane" ryby.

Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON