Umiejętność czytania wody jest szalenie ważna. To dzięki niej nie stoimy w przypadkowo wybranym miejscu, a nasze przynęty nie wpadają do wody bądź gdzie, tylko dokładnie tam, gdzie spodziewamy się konkretnego gatunku ryby.
Doświadczony wędkarz, nie używając echosondy, jest w stanie stwierdzić, że tutaj jest płytko, tam głęboko, a nieopodal znajduje się nagły spadek. Że w tym miejscu jest podwodna zawada, a w innym dno jest gładkie niczym stół.
Dziś „poczytamy” sobie… w domu. Wystarczy w Internecie wejść w mapę, zrobić odpowiednie przybliżenie i wstępnie możemy stwierdzić kilka podstawowych rzeczy.
Skupmy się na odcinkach dużych nizinnych rzek, które są absolutnie najbardziej oblegane przez wszelakich wędkarzy. Są to zakręty rzek, a dokładniej ich zewnętrze strony.
Zdjęcie satelitarne przedstawia kawałek Odry, która jest wręcz usiana ostrogami. Być może nie każdy o tym wie, ale nie stworzyła ich Natura. Jest to ludzki twór. Są to swoiste tamy spowalniające siłę nurtu i chroniące brzegi przed nadmiernym ich wypłukiwaniem poprzez odpychanie nurtu od brzegu. A przy okazji „sterowania” nurtem powstały świetne warunki bytowania dla wielu gatunków ryb.
Widoczny fragment rzeki (wybrany przeze mnie absolutnie przypadkowo), to wyraźny zakręt (mowa o centralnym punkcie zdjęcia), będący bezustannie atakowany przez główny nurt, który przemieszcza się prawym brzegiem, i który kryje w sobie grubą wodę – w przeciwieństwie do lewego brzegu, który jest płytki.
Najgłębiej jest w basenach, które znajdują się między tamami, a najbardziej okupowane przez wędkarzy są te ze środkowych i końcowych fragmentów zakrętu – w dużej mierze wynika to z tego, że są tam najdłuższe ostrogi, a co za tym idzie największe baseny. To y kolei stwarza warunki do wygodnego poruszania się po miejscówce. Zdecydowanie najmniej oblegany jest początkowy fragment zakrętu, który nie dysponuje tak imponującymi (wchodzącymi w środek rzeki) ostrogami. Ale właśnie tutaj, na samym początku zakrętu, wyżłobione są najgłębsze doły - napór rozpędzonego i przechodzącego z przeciwległego brzegu głównego nurtu, w tym miejscu uderza z największą siłą. A o tym nie każdy wie.
Są to kapitalne wręcz miejscówki do dziennego łowienia późnojesiennych sandaczy metodą opadową. Faktem jest, że w ostatnich latach, bez względu na porę roku, poziom wody jest niski, jednak przy „normalnej” jesieni, woda pod koniec roku jest podwyższona, a przy takich jamach, prądy wsteczne potrafią być naprawdę mocne. Dlatego zastosowanie odpowiednio mocnego sprzętu jest tutaj konieczne, aby nie mieć problemu z odpowiednią prezentacją przynęty oraz holowaniem kilkukilogramowego mętnookiego drapieżnika.
Moimi faworytami w takim łowisku, i to od lat, są kije z serii Guide Select (najdłuższe modele). Po prostu uwielbiam te wędziska i od początku ich istnienia (to już osiem lat), towarzyszą mi nieustannie podczas sandaczowych wypraw. Mocne, sztywne o progresywnym ugięciu blanki umożliwiają nie tylko precyzyjnie „dyrygować” przynętą, ale także świetnie zacinać ryby o twardych szczękach. Dodatkowym plusem Guide Selectów jest ich niebywała zdolność przekazywania delikatnych brań, którymi dzienne sandacze raczą nas bardzo często.
No dobra, patrząc na mapę, wydaje się to oczywiste, ale gdy staniemy nad brzegiem rzeki, pewne rzeczy i zjawiska przestają być takie proste. Gdzie tak naprawdę zaczyna się ten zakręt oraz głębokie główki? I tutaj całą robotę czynią za nas… znaki żeglugi śródlądowej, które informują nas o tym, w którym miejscu główny nurt rzeki zaczyna mieć swój bieg po danej stronie rzeki, a w którym kończy. W zależności od tego, po której stronie rzeki się znajdujemy, będziemy mieć żółty X i zielony romb (lewa strona) oraz żółty + i czerwony kwadrat (prawa strona). Na pewno często widzicie je nad wodą.
Ich kolejność jest różna, ale nieprzypadkowa. Tam, gdzie żółty znak jest pierwszy, główny nurt rzeki właśnie zaczyna swój bieg wzdłuż danego brzegu, a tam, gdzie żółty znak jest za czerwonym lub zielonym, kończy się jego „przygoda” z jednym brzegiem i zaczyna się przemieszczać na drugi.
Te znaki są poustawiane m.in. na początku i końcu każdego zakrętu dużej nizinnej rzeki i one nam wskażą, gdzie faktycznie są te najgłębsze doły. Stają się użyteczne nie tylko dla kapitana żeglugi śródlądowej, ale i dla nas, wędkarzy.
Mariusz Drogoś
TEAM DRAGON
fot. Waldemar Ptak