Kołowrotki z serii Team Dragon od wielu już sezonów uchodzą za jedne z najlepszych produktów w swojej klasie. Bardzo dobry stosunek jakości do ceny, nowoczesny design oraz ciekawe i sprawdzone rozwiązania techniczne to w tym wypadku standard.
Nic dziwnego, że zyskały szerokie grono miłośników wśród polskich i zagranicznych spinningistów.
Tegoroczna odsłona flagowej serii kołowrotków Dragona to 4 zupełnie nowe modele: Z, X, C, S. Szczegółowy opis każdego z nich znajdują się w katalogu, a wkrótce również na stronie internetowej.
Ja, korzystając z możliwości przetestowania nowego td'ka zdecydowałem się na model 1025iC. Nieduża waga, ciekawy design oraz odpowiednio szeroka szpulka stanowiły wystarczający argument przemawiający za takim a nie innym wyborem nowego kołowrotka, będącego uzupełnieniem jaziowego zestawu w nadchodzącym sezonie.
Pierwsza rzecz, która zaskoczyła mnie zaraz po rozpakowaniu pudełka, to oczywiście wygląd kołowrotka. Gruby kabłąk, szeroka rolka, wygodne pokrętło hamulca oraz czarny, matowy korpus okraszony metaliczno-czerwonymi akcentami i wykonany w tzw. koncepcji "Slim body" (przekładnia i korpus) sprawia, że młynek naprawdę może się podobać. Kolejna rzecz, o której należy wspomnieć, to samo wykonanie. Kołowrotek sprawia wrażenie mega solidnej i dobrze spasowanej konstrukcji. Nawet takie elementy jak pozornie mało istotne podkładki pod szpulą są wykonane z solidnego materiału i osadzone (od góry zabezpieczone łożyskiem) na ciekawie wyglądającym wodziku.
Producent deklaruje zastosowanie uszczelnień w szpuli zapobiegających dostawaniu się wody do okładzin ciernych hamulca. Wystarczy ją odkręcić, aby przekonać się, że nie są to puste frazesy. Element ten naprawdę robi wrażenie, ale co najważniejsze już na pierwszy rzut oka nabiera się zaufania do tej konstrukcji.
Kołowrotek standardowo wyposażony jest w jedną szpulę. Dodatkowo istnieje możliwość dokupienia drugiej płytszej, przeznaczonej do plecionek i cienkich żyłek. Obie, wyposażone są w specjalne gumki zapobiegające obracaniu się plecionki.
TD C w terenie
Pomimo, że do rozpoczęcia sezonu jaziowego zostało jeszcze parę dni, nie wytrzymałem i zabrałem nowego Team Dragona na okonie. Dzięki płytszej szpulce mogłem nawinąć nań cienką sześciofuntową plecionkę z małą ilością podkładu. Sam nawój natomiast jest jak najbardziej poprawny. Linka nawijana jest równomiernie, a dzięki frezowanej górnej krawędzi schodzi z niej bezproblemowo.
Łowiąc lekkimi metodami spinningowymi, czy to chodzi o rzeczne jaziowanie, czy też okoniowe dżigowanie, preferuję kołowrotki o szerszych szpulach. Takie rozwiązanie znacząco poprawia odległość rzutu oraz chroni przed nadmiernym skręcaniem się cienkich linek. Niestety, w wielu przypadkach większy rozmiar wiąże się z wyższą wagą, co w połączeniu z lekkim wędziskiem całkowicie odbiera przyjemność posługiwania się takimi zestawami. Zastosowanie sztywnego i relatywnie lekkiego materiału w modelu C niweluje ten problem, jednocześnie zapewniając poprawne wyważenie całości.
Mojego Team Dragona zestawiłem z okoniowym Fishmakerem II 2,30 m 1-7 g i po całodziennym łowieniu nie odczułem objawów przeciążenia stawów i mięśni.
Kołowrotek pracuje płynnie i bez niechcianych oporów, dobrze wyważony rotor nie powoduje charakterystycznego bicia, a z wnętrza obudowy nie dochodzą żadne niepokojące dźwięki.
Hamulec przetestowałem
Podczas moich kilku ostatnich wypadów w poszukiwaniu okoni trafiłem niestety na wielkie, szczupakowe przedtarłowe żarcie. Zanim opuściłem łowisko, nie chcąc niepokoić przygotowujących się do tarła ryb, miałem okazję sprawdzić "tedeka" podczas holu kilku ładniejszych szczupaczych mam, a zwłaszcza jednej, która wbiła się w przybrzeżne trzcinowisko i zawzięcie testowała hamulec kołowrotka rzucając się kilkukrotnie na moją wyciąganą w szybkim tempie przynętę. Taka nieoczekiwana "pomoc" pozwoliła jednoznacznie stwierdzić, że element ten działa jak najbardziej prawidłowo, a szerokie i ergonomiczne pokrętło pozwala sprawnie reagować na wszelkie akrobatyczne zapędy naszego przeciwnika.
Docelowo kołowrotek planuję zestawić z wędziskiem jaziowym, a być może również z boleniowym. Tak czy inaczej, czeka go wymagający sezon, ale po naszych pierwszych eskapadach nie mam obaw o jego wytrzymałość i sprawność.
Piotr Czerwiński