Wiosna to wspaniała pora na łowienie białorybu. Wygłodniałe po zimie ryby, świetnie żerują, napychając żołądki coraz łatwiej dostępnym pokarmem. Owady, larwy to tylko przykład dobrodziejstwa, jakie oferuje przyroda o tej porze roku. Z wędkarskiego punktu widzenia, żal nie wykorzystać takiego potencjału i nie udać się nad wodę.
W mojej skromnej opinii, wiosna to najlepszy czas na łowienie, także w związku z walorami krajobrazowymi. Budząca się do życia przyroda, co roku tworzy niepowtarzalny krajobraz. Robi się coraz bardziej zielono, zaczynają przylatywać pierwsze ptaki wędrowne. Wśród pięknego śpiewu ptactwa chce się łowić!
Początek sezonu, to bez wątpienia lekka spławikówka i gruntówka. Obie wędki są bardzo skuteczne i przynoszą rewelacyjne rezultaty. Trzeba pamiętać jedynie o łowieniu na małe przynęty, gdyż nawet duże ryby biorą na malutkie larwy ochotki! Przynęta najbardziej uniwersalna, wiosną staje się prawdziwym „kilerem”. Nie może być jednak założona na duży haczyk. Najlepiej sprawdza się rozmiar 18, a nawet 20; dobrze, jeżeli haczyk wykonano z nieco grubszego drutu. Dzięki zwróceniu uwagi na ten pozorny szczegół, unikniemy rozgięcia haka na większej rybie. Dragon ma w swojej ofercie haki Mustad np. 60005NP-RB Match & Feeder. W sytuacji wyjątkowo dobrych brań można założyć kolorową pinkę lub grubego białego robaka. Wiosną rezygnuję prawie całkowicie z przynęt roślinnych. Wieloletnie doświadczenia i konfrontacje przynęt potwierdziły opinię, że w zimnej wodzie ryby wolą przynęty mięsne.
Łowienie na spławik to bez wątpienia wędka odległościowa. Duża ilość przelotek powoduje, że żyłka nie przykleja się do blanku. Najlepiej, sprawdza się wędka długości 3,90 m, dłuższe bądź krótsze są lepsze jedynie w specyficznych warunkach. Jeżeli stajemy przed wyborem, lepiej się wyposażyć w egzemplarz długości 3.90 m. Holowanie nawet małej płotki sprawi nam frajdę na cienkim blanku, a w razie zacięcia lina także podoła zadaniu! Nie wybierajmy wędzisk topornych, ukierunkowanych na komercyjne karpie. Korzystajmy z dużej ilości ryb różnych gatunków i cieszmy się każdym holem. Wędkę najlepiej uzbroić w lekki kołowrotek, może być wielkość 2000 lub 3000. Bardzo ważne, żeby dobrze nawijał żyłkę i miał w komplecie płytką szpulę. Nie ma potrzeby nawijania setek metrów żyłki, wystarczy nawinąć 150 m żyłki średnicy 0,16 mm. W zupełności starczy na cały sezon, a nawet powinno zostać na kolejny – pod warunkiem, że dużo nie rwiemy. Przypony, jakich najczęściej używam to 0,10 mm, gdy liczę na grubsze ryby - 0,12 mm. Trzeba pamiętać, że wiosną łowimy na małe przynęty, dlatego toporny przypon nie będzie wyglądał naturalnie. Inny argument za łowieniem na cienko to mała waleczność ryb w zimnej jeszcze wodzie.
Metoda gruntowa to również skuteczny sposób, o ile będziemy łowić możliwie cienko i delikatnie. Założenie najdelikatniejszej drgającej szczytówki quivera lub feedera to obowiązkowy krok, który musimy uczynić. Ryby biorą delikatnie i subtelnie, brania są ledwo widoczne, dlatego koniecznie trzeba wpatrywać się w szczytówkę, reagować zacięciem na najmniejszy ruch szczytówki - dzięki odpowiedniej wędce ryby będą pewnie zacięte. Podobnie jak w odległościówce, stosuję żyłkę główną średnicy 0,16 mm; taka średnica wystarcza, ponieważ nie ma konieczności łowienia na dystansach czterdziestometrowych i dłuższych. Najczęściej jest to jednak dużo bliżej, ponieważ ryba w okresie wiosennym trzyma się brzegu. Często miałem przypadki, gdy najwięcej ryb łowiłem na wędkę zarzucona na 15. metr. W tym samym czasie, inni wędkarze rzucający co sił starczyło w ramionach przed siebie, nic nie łowili. Tłumaczyli to sobie słabym żerowaniem, wystarczyło jednak chwilę pomyśleć i z łatwością odgadnąć, gdzie jest najcieplejsza woda i właśnie tam posłać przynętę.
Nęcenie o tej porze roku musi być delikatne, nie można przesadzić z ilością zanęty. W zupełności wystarczy np. paczka Super Locka, na cały dzień łowienia! Najczęściej jednak i tak zostaje, mniej więcej połowa. Rozrabiam więcej w razie potrzeby donęcania, gdyby ryby brały naprawdę bardzo zdecydowanie. Na początek wrzucam około 7-8 kul zanęty wymieszanej z ziemią (lub gliną) w proporcji 1:5. Mieszanka powinna być ciemna i bardzo lekko pachnieć. Gdy łowisko obfituje w liny i karasie, dosypuję atraktora Lin-Karaś, subtelnie pachnącego kozieradką. Nie trzeba wsypywać dużo, chodzi tylko o lekkie podkreślenie aromatu. Być może dzięki temu rozwiązaniu, uda się przechytrzyć jedne z piękniejszych ryb, jakimi są liny. Mieszankę zanętową warto wzbogacić dodatkiem do przynęt, które użyjemy do nęcenia. W okresie wiosennym będzie to pinka, biały robak i ochotka (ewentualnie jokers). Ryby najczęściej wyjadają tylko najsmakowitsze kąski. Jeżeli zaprezentujemy im przynętę, która nie będzie się odróżniała od reszty, będą ją pobierały bardzo ufnie! Wędkarze często o tym zapominają i łowią na przynęty mało znane rybom. Apeluję o wypuszczanie złowionych ryb. Niedługo większość z łowionych gatunków przystąpi do tarła, więc dajmy im szansę na odbycie godów. Po złowieniu ładnej ryby zróbmy szybkie zdjęcie i należytą ostrożnością zwróćmy jej wolność!
Marcin Kostera
autor poczytnych artykułów w Wędkarstwo Moje Hobby
Profil Marcina na FB