W świecie przyrody kanibalizm nie jest niczym niezwykłym. Dla nas z pewnością pożeranie przedstawicieli własnego gatunku wydaje się być okrutne.
Jednak z punktu widzenia przetrwania i konieczności dostarczenia do organizmu niezbędnych substancji takie postępowanie jest niezwykle opłacalne. Szczupaki, a przede wszystkim osobniki dużych rozmiarów, jakimi są rozbudzające wędkarskie fantazje samice (tzw. mamuśki), wręcz uwielbiają polować na młodziutkich (mniejszych) pobratymców. Producenci przynęt wędkarskich od dawna wykorzystują ten mechanizm i niektóre ze swoich modeli upodabniają kształtem, zachowaniem i ubarwieniem do tych gatunków, którym są dedykowane. Świetnym przykładem takiego wabika, a jednocześnie przynętą, którą darzę ogromnym sentymentem i zaufaniem jest Salmo Jack. To prawdziwy weteran wśród przynęt bezsterowych naszego rodzimego producenta. Produkowany jest w jednej wielkości 18 cm i dwóch wersjach wagowych: pływający (F) 60 g i tonący (S) 70 g. Występuje także w dwóch wariantach kolorystycznych: Real Pike i Hot Pike. Jak widać, nie znajdziemy tu wielu kombinacji, jednak siła tego wabika leży w jego prostocie. Jack należy do rodziny jerków, ulokowany jest w grupie pullbaitów. Nie znajdziemy w jego pracy szaleńczych odjazdów na boki, skręcania czy wręcz zawracania w miejscu, ale…czy to źle? Wręcz przeciwnie! Odpowiednio poprowadzona przynęta świetnie imituje niewielkiego szczupaka, który usiłuje długimi susami przemieścić się od jednej bezpiecznej kępy zielska, do drugiej. Pomiędzy tymi skokami wykonuje pauzy, w których albo zastyga w bezruchu i zaczyna powoli tonąć, albo powoli unosi się ogonem ku powierzchni wody. Jeszcze nie wie, że jest bacznie obserwowany, a pomiędzy kępami zielska czai się ONA.
Zachowanie pod wodą
A teraz napiszę kilka słów o pracy przynęty. Wrzecionowany kształt i naturalna kolorystyka sprawiają, że Jack do złudzenia imituje niewielkiego szczupaka. Aby ruch pod wodą również był adekwatny, przynęta wymaga od wędkarza nieco inwencji. Nie będę Was oszukiwał; to nie jest najłatwiejszy do poprowadzenia wabik, ale się nie zrażajcie, gdyż po krótkim treningu na pewno opanujecie poprawną technikę. Naprawdę warto się poświęcić, przekonać i zaufać temu niepozornemu woblerowi, ponieważ Jack potrafi obdarzyć naprawdę pięknym okazem.
Przynęta ta nie ma steru, więc jej praca jest w głównej mierze zależna od naszej pracy wędziskiem. Jak łowię? Proponuję krótkie, nerwowe szarpnięcia zostawić na czas łowienia Sliderem czy mniejszymi wersjami Sweepera. Tu zdecydowanie bardziej się sprawdzą długie i płynne podciągnięcia wędziskiem. Świetnym uzupełnieniem będzie przyspieszenie w ostatniej fazie ruchu wędziska, dzięki czemu Jack potrafi lekko odskoczyć lub błysnąć brzuszkiem, co ryby wręcz uwielbiają. Pamiętajcie, że wersję pływalności wabika wybieramy nie tylko patrząc przez pryzmat głębokości łowiska, ale i tempa prowadzenia przynęty. Podciągnięty pływający Jack nurkuje i jeśli ma stale przebywać w danej strefie, wymaga nieco krótszych pauz pomiędzy kolejnymi podciągnięciami, czyli inaczej niż wersja tonąca. Tę natomiast, chcąc używać na płytkiej wodzie, należy prowadzić trzymając szczytówkę wędziska uniesioną ku górze. Za pracą wędziskiem musi jednocześnie iść praca kołowrotkiem, tj. natychmiastowe kasowanie luźnej linki podczas unoszenia wędziska, przed kolejnym podciągnięciem. Pozwoli to uniknąć luzów podczas pauzy, którą ryby często wykorzystują jako idealny moment do ataku. Wtedy naciągnięta linka ułatwia lub wręcz umożliwia zacięcie ryby.
Od kołowrotka do przyponu
Jak złożyć zestaw, który musi sprostać wielogodzinnemu katapultowaniu sporego wabika? Ponieważ na łowisku często żonglujemy przynętami, odpowiedni będzie zestaw castingowy, o którym wspominałem w swoim poprzednim artykule związanym z tą tematyką ("Szybowanie nad łąką").
Elementem zestawu, jakiemu zdecydowanie trzeba poświęcić więcej uwagi i kilka linijek tekstu, jest przypon.
Wiecie na pewno, że musi być odpowiednio długi, wykonany z odpornego na zęby tworzywa i wytrzymać potężne przeciążenia. W przypadku Jacka, istotną zaletą przyponu będzie jego sztywność. Tak. To nie przeoczenie. Łowienie szczupaków na ciężkie przynęty nie wymaga takiej finezji jak w przypadku kuszenia okoni na paprochy. Gruby i sztywny przypon nie będzie nam absolutnie przeszkadzał w poprawnej prezentacji. Ba, może nawet pomóc! W jaki sposób? Powyżej opisałem, jak Jack zachowuje się w wodzie i jak ważne jest natychmiastowe kasowanie luźnej linki. Pozwala to nie tylko wyczuć, zauważyć i odpowiednio szybko zareagować na branie, ale też uniknąć splątań. W przypadku zastosowania przyponu z twardego materiału, uzyskujemy efekt, kiedy to nasz szczupaczek przemieszczając się w wodzie pcha przypon przed sobą, eliminując ryzyko splątania.
Z pewnością Jack nie jest jedynym rozwiązaniem i sposobem na złowienie dużej ryby. Nie jest też przynętą najłatwiejszą w obsłudze. Jednak z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby miało go zabraknąć w pudle podczas szczupakowej wyprawy. Potrafi skusić do brania olbrzymie ryby i odczarować wodę, o czym miałem okazję przekonać się osobiście, a czego i Wam serdecznie życzę!
Z wędkarskim pozdrowieniem
Kamil Zaczkiewicz