Na początku mojej przygody z multiplikatorem zastanawiałem się nad tym, czy mam na niego nawijać żyłkę, czy plecionkę. Problem nie wydawał się wcale taki łatwy do rozwiązania.
Niektórzy użytkownicy multiplikatorów wcale nie pomagali. Owszem, większość stosowała plecionkę, ale nie wszyscy. Skoro jednak ktoś używał żyłki, to może coś w tym jednak jest? Może pstrągi i klenie powinienem jednak przechytrzyć żyłką? Postanowiłem trochę popróbować. Trochę czasu poświęcić na oba rodzaje linek. Poniżej wnioski oczywiście mające znaczenie podczas używania multiplikatora.
1. Żyłka jest zdecydowanie bardziej śliska niż plecionka.
Pomimo rozwoju plecionek i zmniejszania współczynników oporów tarcia obu linek, to jednak żyłka daje nam szansę na większy poślizg. A wiadomo, że im większy poślizg, tym mniejsze opory na przelotkach (a w przypadku multiplikatora również i na wodziku - bez znaczenia, czy wyprzęganym podczas rzutu, czy nie). Plecionki rozwijają się oczywiście bardzo szybko. Już ośmiosplotowe zwykle mają niewielkie opory tarcia powierzchni, więc zakładana przewaga żyłki już taka wyraźna nie jest. Jeden argument za żyłką, więc już powoli zaczyna nam odpadać w przedbiegach, ponieważ:
2. Plecionka jest bardziej wiotka.
To może być zarówno jej zaletą, jak i wadą. Kiedy jest zaletą? Ano wtedy, kiedy pomimo wiotkości splot nie rozluźnia się i nie mamy do czynienia z rozwarstwianiem się plecionki, co w konsekwencji prowadzi do zwiększonej podatności na splątanie się. Pomijam fakt mniejszej wytrzymałości na danym odcinku. Jeżeli plecionka jest odpowiednio „upleciona” to jej wiotkość jest bardzo ważnym atrybutem. Gdy przyjrzymy się budowie multiplikatora, to pomiędzy szpulką a wodzikiem jest stosunkowo mała przestrzeń (oczywiście w różnych modelach bywa inna). Tam mamy do czynienia z pierwszym wyhamowaniem linki podczas wyrzutu przynęty. Wiotka linka łatwiej układa się w tym miejscu niejako dopasowując się do konieczności szybkiego „załamania się” na wodziku. Sztywniejsza będzie bardziej hamować. Żyłka przy średniej grubości będzie już mocno sztywniejsza niż plecionka. Nie pomoże tu dużo jej śliskość. Nawet najbardziej wyślizgany „drut” nie zegnie się w tym miejscu. Oczywiście część plecionek na samym początku użytkowania bywa sztywniejsza od innych. Będzie to utrudnieniem, jednak z czasem linka trochę się „spracuje” i wtedy osiągnie najlepsze właściwości rzutowe. Sztywność i jednoczesna śliskość żyłki jeszcze w jednym aspekcie castingu utrudnia życie. Podczas wyrzutu zwoje żyłki zaczynają się podnosić na szpulce zamiast pojedynczo się odwijać. To wygląda trochę tak, jakby żyłka na szpuli zaczynała „puchnąć”. A to oznacza oczywiście nieuniknione splątanie.
3. Plecionka jest bardziej wytrzymała
Tu nie ma z czym polemizować, przecież to na początku była główna zaleta plecionek. Stopniowo zaczęły wypierać żyłki z wielu jej pierwotnych zastosowań. Wytrzymałość pomaga nam w castingu wielotorowo. Oczywiście mniej zaśmiecamy wody, bo sporo przynęt udaje nam się odzyskać (zamiast zostawiać na zaczepach). Początkującym w obsłudze multiplikatora zdarza się dosyć często odstrzelić przynętę. Plecionka wytrzyma więcej, dlatego więcej przynęt zostanie w naszych pudełkach.
Wytrzymałość niejedno ma imię. Plecionka o podobnej średnicy co żyłka posłuży nam znacznie dłużej, niż żyłka. Na naszych zestawach wytrzyma dłużej. Kolejny punkt dla plecionki.
4. Widoczność w wodzie – plus dla żyłki?
Oczywiście do tego nie trzeba przekonywać. Żyłka klarowna, załamującej światło w stopniu zbliżonym do wody, nie będzie właściwie w wodzie widoczna. Plecionki standardowo będą w niej dostrzegane. Jednak moje doświadczenie wskazuje, że w większości wypadków ryb wcale nie odstrasza widok linki. W wodzie jest mnóstwo rozmaitych roślin, farfocli itp., więc ryby gdyby miały na to reagować, pewnie już dawno zeszłyby z tego świata z powodu głodu. Myślę, że w większości przypadków mamy do czynienia z naszą psychiką, która w przypadku braku brań poszukuje rozmaitych wytłumaczeń tego stanu rzeczy. Płoszenie plecionką jest jednym z nich. Od wielu lat się tym nie przejmuję i nie narzekam na spadek brań. No chyba, że tam gdzie ryb rzeczywiście jest mniej. Dla najbardziej upartych polecam przypony z żyłki lub fluorocarbonu. Psychika poczuje się lepiej, a na multiku jednak będzie nawinięta plecionka.
Podsumowując, właściwie nie znajduję rzeczywistych korzyści z nawijania na multiplikator żyłki. Przewaga plecionki jest miażdżąca i właściwie nie wyobrażam sobie żyłkowego castingu (chociaż w taki sposób wiele lat jednak łowiono). Ale całe szczęście, że plecionki są i można je stosować. Do wielu celów wystarczą te tańsze, czterosplotowe. I tak są o niebo lepsze od żyłek. W castingu oczywiście.
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON