Swoje łowienie pstrągów zaczęłam 11 lat temu. Namówiłam wówczas mojego tatę, by zawiózł mnie nad wartką rzeczkę płynącą nieopodal rodzinnego miasta. Moja wędka wtedy była zupełnie nieodpowiednia na pstrągi, nie wspominając o pozostałym wyposażeniu – oprócz obrotówki, która dała mi rybę. Mimo że to był mój pierwszy zestaw w życiu, to zaciągnę nad nim kurtynę milczenia :) W drugim rzucie dostałam pstrąga, ależ ta ryba pięknie walczyła. Po lądowaniu okazała się 20-centymetrowym pstrągiem. Byłam zachwycona. Uwalniając rybę wiedziałam, że pstrągowanie to jest to, co chcę robić.
Nie tak dawno temu miałam okazję łowić nowym spinningiem ze stajni Dragona o nazwie Nano Core Spinn 12 (dł. 1,83 m c.w. 1-12 g) w jednoskładzie. Zabrałam go również na pstrągi, nad jedną z zachodniopomorskich dzikich, pstrągowych rzek. Wprawdzie to wędzisko typowe dla spinningowania z łodzi na drop shota oraz na przynęty miękkie z opadu, ale ja również dałam mu szansę na pstrągach.
Wybrałam łowisko dość płytkie, którego średnia głębokość nie przekracza 1,5 m. To bardzo zakrzaczone miejsce, otoczone bagnami, o bardzo zarośniętej trzcinami linii brzegowej, z wielką ilością zwalonych drzew w rzece. Naprawdę trudna przeprawa wędkarska i warunki, w których nie każdy sprzęt mógłby sobie poradzić. Mając na uwadze specyfikę łowiska świadomie sięgnęłam po Nano Cora ze względu na swoją długość i czułość części szczytowej, bo tzw. rzuty spod krzaka to technicznie dość trudna sprawa i przy tak dużej ilości „zieleni” to wędzisko mogło być idealne. Pierwsze wejście na łowisko zaowocowało niewymiarowym szczupakiem i kilkoma okoniami, które nie dały odpowiedniej możliwości na rozwinięcie skrzydeł Nano Core. Jednak już po 15 minutach spinningowania dotarłam do pierwszej ledwo zauważalnej prostki z dwoma drzewami wrytymi w mój brzeg, tutaj ujrzałam potencjalną miejscówkę kabana - zaczęłam szykować się na wojnę, hamulec w kołowrotku ustawiony!
Mój ukochany woblerek Salmo Minnow dł. 5 cm (wersja F) w kolorze Dace gotowy, czuję tę dziką chęć pokonania cwaniaka z dołka… Cicho podchodzę do „domku” ryby, ustawiam się i podaję woblerek… I nic. Drugie podanie i też nic… W trzecim rzucie odczuwam potężne uderzenie – prawdopodobnie wyskoczył spod korzeni drzewa. Teraz delikatny odjazd i ryba niestety spina się, prawdopodobnie nie była dostatecznie dobrze zacięta. W połowach pstrągów w tak trudnym łowisku nierzadko się tak dzieje. Walczę dalej.
47 centymetrów
Brodząc po kolana w błocie niestety trudno jest cicho podejść do potencjalnego miejsca dużego pstrąga, te ryby uważam za mądre, doświadczone drapieżniki i dlatego niełatwo je złowić. Gdy udało mi się dotrzeć na suchy ląd zauważam zwężenie rzeki, bardzo wąski przesmyk; ale już z daleka widać było potencjał tego miejsca, z grubą wodą powyżej 1,5 m głębokości. Przygotowuję się do podejścia, przykucnęłam, omiotłam oczami ostatnie metry plecionki (czy nie jest postrzępiona), sprawdziłam hamulec. Ja sama gotowa, mój Minnow również; rzutem sprzed siebie przynętę lokuję przed zwężeniem, po czym naprowadzam go na potencjalny „domek” pstrąga. Jedno ruszenie korbką kołowrotka powoduje, że woblerek delikatnie rusza i nagle widzę złoty błysk - spod przynęty ryba przypuszcza błyskawiczne uderzenie, odczuwam szybkie przekazanie jakże elektryzującego brania, zacinam… Jest! Nano Core, mimo iż jest wędką krótką, pięknie przyjął branie. Mimo świetnej amortyzacja brania doskonale je czułam, tę moc uderzenia pstrąga. Pierwszy wyskok ryby został doskonale zamortyzowany. Po dwóch agresywnych odjazdach ryba ląduje w podbieraku. Szybki hol w tej porze roku w rzeczce jest ważnym elementem składającym się na przeżywalność wypuszczanych ryb.
Ład i porządek w Tech Packu, bez którego nie ruszam się nad wodę - zwłaszcza w trudne i męczące miejsca - odgrywa dużą rolę również po lądowaniu ryby i chęci jej zmierzenia czy zważenia. Szybkie wyjęcie z kieszeni miary i najważniejszego (według mnie) elementu, czyli kleszczy do wyjmowania grotów kotwiczki. Szybkie wypięcie oczywiście z zachowaniem możliwej do zastosowania delikatności jest bardzo ważne dla uwalnianej ryby. W kilka sekund wykonałam pomiar wskazujący na 47 cm długości. Taki rozmiar to już coś, bardzo się cieszę. Zmoczyłam ręce wodą, podniosłam rybkę do szybkiej sesji fotograficznej i drugi po złowieniu najważniejszy element wędkowania: wypuszczenie ryby. To daje mi chyba największą frajdę w moim wędkarstwie, gdy opuszczając łowisko mogę się spodziewać ponownego pojedynku z tą rybą… Pstrągu, rośnij zdrów i silnym bądź!
Kamizelka Tech Pack
Tech Pack jest bardzo wygodną i „współpracującą” z wędkarzem rzeczą. W łatwy sposób rozkładam w nim przynęty, napój, narzędzia, potrzebne mi elementy do łowienia (przynęty i wiele akcesoriów), wieszam podbierak i wtedy wyraźnie czuję, że jest to dobrze rozmieszczone na moim ciele. Jako drobna kobieta nie mam tyle sił, co dorosły mężczyzna i jest mi trudniej nosić większe ciężary podczas dłuższych wędrówek w trudnym terenie. Przed przetestowaniem Tech Packa niejednokrotnie wracałam z wyprawy ze zmęczonymi plecami i obolałymi barkami, a przyczyną tego był źle rozmieszczony ekwipunek wywołujący bólswoim ciężarem. Gdy założyłam Tech Packa, problem od razu minął, gdyż jest on bardzo dobrze wykonany; po odpowiednim ułożeniu sprzętu ciężar jest idealnie rozłożony na moim ciele i dłużej noszony podczas intensywnego wędkowania nie męczy tak bardzo. Warta wspomnienia jest wewnętrzna siatka transmisyjna; użycie jej znacząco poprawia komfort termiczny, bo ciało swobodnie oddaje nadmiar ciepła i parę wodną.
Emilia Jaskulska
TEAM DRAGON ŚWINOUJŚCIE