Zwykle nastawiamy się na jakieś konkretne ryby i pod nie właśnie na łowisko zabieramy ten, a nie inny sprzęt. Tak byłoby i tym razem, jednak dorzuciłem castowy ProGUIDE X. W planach miałem rozgrywkę linową w porze wieczorowej.
Wraz ze znajomym pakujemy się do łódki, chociaż słońce jest jeszcze wysoko. Płyniemy na docelowe łowisko, gdzie do wody idzie zanęta Elite Uniwersalna, podkręcona Scopexem. Oczywiście do zanęty dodaję też grubszego ziarna, aby nie samą drobną mieszanką kusić ryby.
Zanęta już jest w łowisku i zastanawiamy się nad zagospodarowaniem czasu. Pozwiedzamy jezioro; zapada decyzja.
Montuję wędzisko spinningowe ProGUIDE X, które daje mi tu sporo możliwości. W założeniu mam zamiar trochę potrolować i pojerkować. To jedyne, co przy zamierzonym „zwiedzaniu” wchodzi w grę. Ciągniemy za łódką lekki i „płytki” wobler (moje dziecko), ponieważ łowisko jest płytkie, rośliny już mocno wyciągnęły się ku powierzchni wody.
Pogoda nie nastraja drapieżnikowo: słońce, zero chmur, wiaterek też tylko symbolicznie potrafi zmarszczyć powierzchnię wody. Po jakimś czasie czuję coś jakby skubnięcie, ale równie dobrze może to być roślina, która udała jakąś bardziej mobilną formę życia.
Pływamy dalej, podziwiamy jezioro i bujne życie zwierząt wodnych i ptaków. Niedługo będziemy wracać i kusić na zanęconym łowisku liny. Łowię w ciekawym miejscu i nagle czuję uderzenie. Nie mam już wątpliwości, że jest to ryba, bo szarpie po zacięciu dokładnie tak jak szczupak. Jeszcze nie wiem jakiej wielkości, bo daje się ściągać w pobliże łódki. Już blisko niej następuje wyskok ryby nad wodę i odjazd. Czyli nie jest to pistolet, lecz całkiem fajna fisza. Walka jest zacięta, ale wszystko doskonale amortyzuje wędzisko współpracujące z moją wrażliwą i zarazem silną dłonią. Po jakimś czasie szczupak ląduje w podbieraku i już jestem w pełni zadowolony. Właściwe połowy jeszcze się nie rozpoczęły, a już mogę zaliczyć dzień do udanych. Szczupak ma 83 cm, więc to już ładna ryba, chociaż nie ta z tych największych. Jako przyłów w gorące lato cieszy, jak mało która w sezonie. Taki prezencik, bonusik na właściwie łowienie. Mogę tak zawsze zaczynać wędkowanie. Sesja foto i szczupak ląduje w wodzie. Teraz płyniemy na liny. Ale o nich w zupełnie innym tekście.
Wniosek z tych połowów nasuwa mi się jeden. Zawsze warto mieć przy sobie sprzęt na nieprzewidziane ryby.
Dzień może nas zaskoczyć i czasami to jedyna szansa na złowienie ryby. Ile to razy widziałem aktywność ryb, które były poza moim zasięgiem (sprzętowym). Ktoś powie, nie warto dźwigać ze sobą za dużo. Podpisuję się pod tym całym sobą, jednak jak ryba jest na dobrym braniu, to nie trzeba mieć na nią całego arsenału. Oprócz wędziska i kołowrotka zabrałem ze sobą tylko dwie przynęty (guma i wobler). A efekt był lepszy niż duża część moich całych dni spędzonych na spinningowaniu. Czasami warto sprawić sobie taką niespodziankę w postaci przyłowu.
Spróbujcie, a pewnie przyznacie mi rację.
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON