Na przełomie lipca i sierpnia wybrałem się na odrzańskie leszcze. Warunki pogodowe były ekstremalne: temperatura powietrza przekraczała 35 stopni Celsjusza, było bezwietrznie, a woda w rzece miała temperaturę 25-28 stopni. Nad brzegami Odry wędkarzy jak na lekarstwo.
Bazę mojej mieszanki leszczowej stanowiła zanęta Baza Rzeka z serii Quattro. To wysokobiałkowa mieszanka w jasnym kolorze. Dodałem do niej atraktor Piernikowy, żółte pieczywo - kolor preferowany przez duże leszcze oraz sporą ilość kolendry i atraktora o smaku toffi. Mieszankę nawilżyłem dzień wcześniej i od razu warto wspomnieć, że mieszanka nie lubi dodawania dużej ilości wody. Dowilżam ją ostrożnie z wykorzystaniem zraszacza. Tym sposobem unikam jej przemoczenia i nawilżanie jest dokładne. Po namoczeniu odstawiam zanętę na około 20 minut, po czym w miarę konieczności ponownie dowilżam. Do tak przygotowanej mieszanki dodaję kolendrę, którą wcześniej odpowiednio sprawiam. Robię to następująco: kolendrę kupuję w ziarnach i prażę na patelni, następnie mielę w elektrycznym młynku. Tak przygotowana ma niesamowicie intensywną nutę. Na kilogram mieszanki zużywam 50 gramów. Kolendra to według mnie najlepszy i najbardziej uniwersalny dodatek na leszcze. Jakiś czas temu dosłownie przetestowałem ją w połączeniu z dodatkiem toffi (atraktor Team Dragon TOFFE) – ta para tworzy doskonałą nutę, ten zapach to kiler w ciepłych porach roku.
Wróćmy jednak do samej mieszanki. Przygotowana dzień wcześniej doskonale nawilża się i przechodzi opisaną powyżej nutą zapachową. Wsadzona na noc do lodówki i wyciągnięta rano daje nam ponadto gwarancję poprawnej pracy przy dnie, czyli strefie, którą najczęściej preferują leszcze. Tym samym nie będzie wabić innych ryb, które lubią bardziej intensywna pracę zanęty.
O tej porze roku również modyfikuję proporcję spożywki i gliny. To jedyny moment w roku, gdy ta proporcja daje fory zanęcie. W tym konkretnym przypadku na 5 kg zanęty zużyłem dwie paczki gliny, były to Argile (jasna) i River Cup.
Na wstępne nęcenie podałem około 7 kg mieszanki gliny i zanęty z dodatkiem ciętego gnojaka i topionej pinki oraz białego. Co istotne, do nęcenia używam tylko jednego koloru robaków, pozostałe (kolory) mam na brzegu i używam ich jako dżokerów, czyli podaję rybie kolor, którego nie mogą znaleźć w danym momencie na dnie.
Mieszankę podaję feederową szklanką, wcześniej formując ją w wałeczki. Po opadnięciu koszyka na dno wyszarpuję zawartość. Wałeczki są o różnie sklejone (różny stopień spoistości), aby pracowały przez jak najdłuższy czas, a konkretnie ich praca polega na stopniowym osypywaniu się i pracy jedynie na dnie i w strefie dna.
Łowię używając samej mieszanki z niewielkim dodatkiem mięsa. Gdy w łowisku pojawiają się grube leszcze do koszyka dodaję kilka grubszych kąsków: cięty gnojak, kaster i kukurydza. Podczas wędkowania staram się nie donęcać obficie, dlatego tak dużą ilość mieszanki kładę na starcie. Donęcanie tu się nie sprawdza i na moim łowisku odstrasza ryby.
Do wędkowania używam niemałych koszyków, robię to świadomie chcąc podnęcać z użyciem tychże koszyków. Skoro zrezygnowałem z donęcania szklanką, to chcąc utrzymać ryby w zanęcie muszę donęcać koszyczkiem przy okazji zarzucania przynęty.
W tak upalne dni warto często kontrolować stan nawilżenia mieszanki. Przesusza się ona bardzo szybko i wtedy jej praca jest zupełnie inna od oczekiwanej.
Przypon
Wędkowanie rozpoczynam zakładając przypon długości 80 cm. Gdy ryby pojawią się w łowisku i brania są zdecydowane lub wcześniejsze brania były słabo sygnalizowane, a ryby głęboko pobierają przynętę decyduje się na skracanie przyponu. Bywają dni, że skracam nawet do długości 20 cm.
Trzeba kombinować
Gdy brania z jakiś przyczyn ustają kombinuję z kolorami robaków lub stosuję fortel: w środkowej części koszyka lokuję mieszankę uklejową i czopuję z dwóch stron zanęta leszczową. Tak podana mieszanka opada na dno i dopiero tam intensywnie pracuje. Taka praca i mikstura często zaciekawia leszcze i pojawiają się upragnione brania.
W Odrze leszcze dobrze współpracują nawet w największe upały. Nie są to jednak brania trwające non stop, ryby pojawiają się cyklicznie. Wygląda to jednak tak, jakby przez cały czas były przy naszym karmiku, tylko z powodu upału rozleniwiają się i z zastawionego stołu pobierają pokarm zdecydowanie rzadziej lub wolniej niż zwykle. Mimo tego, podczas 5 godzinnej zasiadki zrobienie dwucyfrowego wyniku nie stanowi większego problemu. By tak się stało, należy być bardzo konsekwentnym w działaniu. Ryby pojawiają się nawet do 1,5 godziny po zanęceniu, a przerwy w braniach mogą trwać nawet do 30 minut. Jednak, gdy już wpłyną, to każde wstawienie przynęty rychło sygnalizowane jest wygięciem szczytówki.
Szymon Ciach
TEAM MEGA BAITS
fot. Waldemar Ptak