Wracając pamięcią do początku tegorocznego sezonu, a dokładnie do momentu, kiedy pojawił się katalog Dragona na 2018 rok, przypominam sobie ogromne wrażenie, jakie wywarła na mnie nowa seria ProGUIDE X, czyli rozwinięcie dobrze wszystkim znanej i cenionej serii Guide Select.
Oczywiście, jako współpracownik marki Dragon wiedziałem już nieco wcześniej co nowego pojawi się w ofercie na nadchodzący sezon, ale mimo wszystko, materiały oraz złożenie oferty w całość i prezentacja jej w katalogu „zrobiło robotę”.
Początek sezonu to w moim przypadku głównie uganianie się za jaziami, kleniami, okazjonalnie pstrągami. Maj, to boleń, a pora letnia to w dalszym ciągu drapieżny białoryb oraz nocne sandaczowanie.
Tuż przed nadejściem jesiennego sezonu na grube drapieżniki i przewertowaniu mojej sprzętowej jaskini stwierdziłem, że potrzebuję czegoś, czego tak naprawdę od dłuższego czasu mi brakowało. Mam tutaj na myśli kijek do łowienia sandaczy z brzegu, ale przy wykorzystaniu przynęt gumowych i kogutów. Oczywiście, do tej pory kilka wędzisk z mojego arsenału wielokrotnie adaptowałem do tego typu łowienia, ale wszystkie łączyła jedna cecha, która z biegiem czasu zaczęła mi coraz bardziej doskwierać…
Mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie długość. Jeszcze nie tak dawno, na naszym rynku wędkarskim panowała może nie tyle moda, co wręcz utarty kanon: wędzisko do łowienia z brzegu zaczyna się od dł. 2,7 m. Można przytaknąć, że jeśli chodzi o pewne sytuacje, techniki i specyfikę łowiska, taka długość (a często i większa) bywa nieoceniona, ale w przypadku łowisk ze stojącą wodą i stosunkowo łatwym i wygodnym brzegiem, może zamienić się w wielu przypadkach w męczarnię, zwłaszcza jeżeli naszym celem są sandacze, a co za tym idzie mozolne spinningowanie i ciągłe podbijanie nierzadko ciężkich przynęt.
Rozpoczynając poszukiwania nowego kija pod brzegowe, jeziorowe i zaporówkowe sandacze swoją uwagę natychmiast skierowałem na nową serię ProGUIDE X. Szybko wybrałem model zgodny z moimi preferencjami: 2,45 m (długość, która stanowi idealny kompromis pomiędzy zasięgiem rzutu a nieobciążającą pracą wędziskiem podczas prowadzenia przynęty) c.w. 7-28 g i po konsultacjach z teamowymi kolegami, którzy mieli już okazję obławiać kijaszki z tej serii (ochom i achom nie było końca) i ja stałem się w końcu szczęśliwym posiadaczem nowej, sandaczowej szpady.
Wędzisko już przy pierwszym kontakcie zaskakuje minimalistycznym, ale wysmakowanym design’em – doskonały przykład porzekadła: „Piękno tkwi w prostocie”, ale w tym przypadku z małymi, dodatkowymi smaczkami.
Matowy, nielakierowany blank idealnie kontrastuje z dzieloną rękojeścią z grafitu wooven carbon drugiej generacji (nawiązanie do sprawdzonego rozwiązania z serii Guide Select, ale w tym przypadku dodatkowo ozdobionego czerwonym przeplotem). Uchwyt Fuji PTS (zbrojenie spinningowe) bez przedniego gripu idealnie wpasowuje się w nowoczesne wykończenie całości, a przy tym jest bardzo wygodny i pewnie trzyma stopkę kołowrotka. Dolnik zakończony jest bardzo fajnym akcentem, a mianowicie krótkim gripem z korkogumy.
Wędzisko posiada w komplecie gustowny, bordowy pokrowiec nawiązujący kolorystycznie do design’u całości. Osobiście uwielbiam takie smaczki, więc muszę przyznać: byłem bardzo pozytywnie zaskoczony.
Mojego nowego ProGUIDE sparowałem z kołowrotkiem Okuma Inspira w rozmiarze 40 (udało się trafić na model z dystrybucji Dragona) z nawiniętą na szpulę plecionką Team Dragon średnicy 0,14 mm. Zabierając zestaw pierwszy raz nad wodę, cały czas zastanawiałem się, czy aby na pewno sprosta wszystkim pokładanym w nim nadziejom i czy samo wędzisko sprosta wyzwaniu godnego następcy serii Guide Select – bądź nie bądź niemalże już kultowej. Bardzo szybko okazało się jednak, że w tym przypadku mam do czynienia z nieco inną koncepcją, która owszem nawiązuje do poprzednika, ale wnosi kilka nowych i bardzo ciekawych rozwiązań. Skupmy się w pierwszej kolejności na samym blanku. Dragon opisał go jako X-Fast i owszem tak jest w rzeczywistości, ale jest w nim coś, co ciężko sensownie i jasno ubrać w słowa. Jest on przyjemnie ciepły, ale w dalszym ciągu mocny i szybki, a przy tym niesamowicie czuły i elektryczny. Krótki dolnik oraz poprawne wyważenie sprawiają, że całość jest bardzo precyzyjna a sama dynamika potrafi mile zaskoczyć. Rzuty są celne, nie wymagają wysiłku, a sam moment ładowania blanku i oddawania energii bardzo przyjemny. Mimo, że wędzisko sprawia wrażenie przesztywnionego, wystarczy wykonać pierwszy rzut, aby nasze odczucia całkowicie się zmieniły.
Opisany ciężar wyrzutowy jest jak najbardziej poprawny. Blank świetnie współpracuje z gumami i kogutami. Nie ma problemu z podbijaniem czy animacją wabików wymagających nieco większej inwencji i kreatywności.
Sama czułość wręcz poraża i niejednokrotnie można się dosłownie przestraszyć, kiedy niespodziewanie nasza przynęta twardo zahaczy o podwodną przeszkodę. Niejednokrotnie zdarzało mi się „sondować” dno gumą i podejrzewam, że moje odczucia pokryłyby się z zapisami echosondy.
Na razie nie udało mi się przetestować wędziska podczas holu konkretniejszej sztuki, ale kilka 60+ cm szczupaków wystarczyło, aby stwierdzić, że blank posiada jeszcze jedną bardzo istotną cechę, a mianowicie bardzo fajną swoistą spolegliwość (w rozumieniu elastycznego poddania się napierającej sile ryby) i amortyzację oraz spory zapas mocy. Na pierwszy rzut oka szybkie i cięte wędzisko, przyjemnie zaskakuje półparabolicznym ugięciem i sposobem, w jaki oddawana jest moc. Mojego ProGUIDE X otrzymałem od firmy Dragon w ramach współpracy i pod kątem testów finalnego produktu na moich łowiskach, ale z ciekawości sprawdziłem jego cenę w naszych sklepach wędkarskich. Biorąc pod uwagę wykonanie, użyte materiały, technologię oraz design i walory użytkowe przyznam, że kwota, którą trzeba za niego zapłacić jest prawdziwą okazją. Szczerze powiedziawszy byłem pewien, że powinna się plasować o kilka setek wyżej. Moje spostrzeżenia podzielają również koledzy z Team Dragon oraz praktycznie każdy znajomy wędkarz, który miał okazję łowić nowymi Guide’ami.
Obecnie czekam na nadejście prawdziwej jesieni, bo co prawda tę złotą już mamy, ale biorąc pod uwagę bezustannie święcące słońce wiadomym jest, że na większe sztuki trudno liczyć.
Jestem wręcz oczarowany moim nowym ProGUIDEM i już nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł go wreszcie zabrać na poważniejsze łowienie. Niecierpliwie śledzę prognozy pogody z utęsknieniem oczekując słoty i temperatury bliższej środka skali…
Piotr Czerwiński
TEAM DRAGON