Zacznę od tego, że w chwili pisania tego artykułu mamy piękną złotą jesień. Liście na drzewach złoci mocno przyświecające słońce, co teoretycznie nie sprzyja połowom ryb drapieżnych.
A jak jest naprawdę z tym słońcem i aktywnością ryb drapieżnych? Jak ja sobie z tym radzę? O tym już za chwilę.
W moim kalendarzu wygospodarowałem na wędkowanie trzy dni (tj. 15 – 18.10.br.), a plan był taki, że łowię przez trzy dni od świtu do zmierzchu tylko okonie. Z doniesień o aktywności szczupaków wynikało, że brały mizernie.
Zaczynam pierwszego dnia, mija kilka godzin zanim odnajduję lub – jak kto woli - trafiam pierwsze okonie. Ryby zachowują się bardzo chimerycznie, mimo tego do końca dnia łowimy kilkanaście ryb, jednak wszystkie drapieżniki są niewielkich rozmiarów. Drugiego dnia już od samego rana zaczyna się już zabawa, ponieważ biorą większe okonie, chętnie zagryzają gumę Lunatic prezentowaną w wolnym opadzie. Ważny szczegół łowienia to moje wędzisko: nastawiłem się raczej na delikatniejsze spinningowanie, ponieważ używam SF-X SuperFast c.w. 3-16 g. Zabawa jest przednia.
Ostatni dzień wędkarskiej przygody zapamiętuję na długo; wprawdzie znów brały tylko okonie i chwilami piękne, ale pojawił się akcent szczupakowy. Otóż w połowie dnia postanawiam przestawić łódź i przy tej czynności zataczając okrąg nad ostrym spadem z 3 do 13 metrów zauważam na echu piękny zapis rozbitej ławicy, ciągnącej się w toni na dobre kilkadziesiąt metrów. Natychmiast postanawiam puścić łódkę w dryf, spinningując wykonuję jedno przepłynięcie i… nic. W ruch idą inne przynęty: guma, cykada, obrotówka, wobler i… ani dotknięcia. Uparcie napływam jeszcze raz, i jeszcze raz… szybko przeglądam pudła w poszukiwaniu czegoś skutecznego, nie wiem – po prostu szukałem czegoś, co wizualnie da mi wiarę w skuteczność przynęty. Decyzja zapada, stawiam na Dragon FATBOY PRO; jest to guma typu jaskółka, którą można użyć do verticala, jigowania typowego dla jaskółek, dropszotowania, jerkowania. Jak widać, warto mieć tę gumę w kilku rozmiarach i kilku kolorach. O.K., wybrałem z pudełka największego z rodziny FatBoy'a, bo długości aż 22,5 cm - to już kawał przynęty. Wtedy to pomyślałem sobie: może szczupaki zajadają się w toni i ten rozmiar je zainteresuje lub sprowokuje? Zbroję gumę w 5-gramową główkę i posyłam do wody. Po chwili bujam FatBoy'em w toni. Pierwszy rzut nie daje mi kontaktu z rybą. Ponawiam, wkrótce mam delikatne trącenie. W trzecim podaniu puszczam gumę w opad i po chwili czuję na kiju potężne kopnięcie! Kołowrotek gra piękną melodię, wkrótce udane lądowanie ładnego szczupaka i eksplozja mojej wielkiej radości. Do końca dnia udaje mi się złowić jeszcze 5 ryb, a największy z nich szczupak mierzy 85 cm i jest bardzo gruby, w doskonałej kondycji. Cóż za piękny dzień dane mi było przeżyć :)
Teraz krótko opowiem o sprzęcie, użytym do spinningowania. Wędka to połączenie spinningu, którego nie ma już w ofercie z kołowrotkiem, który jest na topie. A konkretnie, kij jest ze mną od 2012 r., to TEAM DRAGON dł. 2,13 m c.w. 14-35 g. Jest to krótki, mocny i czuły spinning (a przy tym, jak widać nieśmiertelny) połączony z kołowrotkiem Dragon FISHMAKER II FD1130i. Jak widać na moim przykładzie, warto mieć różne gumy w swoim pudełku, bo któraś z nich niespodziewanie może mieć swoje pięć minut.
Nie zrażajcie się tym, że woda może być ciepła, że świeci słońce; nawet w taką pogodę szczupak musi jeść, trzeba tylko trafić w odpowiednie godziny aktywności ryb. I oczywiście dobrać przynętę, a wtedy sukces murowany.
Zachęcam Was do wypróbowania FatBoy'a w toni, dajcie szansę przynęcie, a z pewnością pokaże się od swojej najlepszej strony.
Do zobaczenia nad wodą!
Daniel Sikora