Przez ostatnie lata dzieje się u mnie tak, że każdym zaczynającym się sezonem jesienno-zimowym wybieram na celownik dwie, trzy odmienne i sprawdzone przynęty silikonowych na sandacze.
Nie wybieram spośród wielu wabików, których bogactwo przyprawia o zawrót głowy. Nie rozmyślam nad tym, która guma jest skuteczniejsza i nie naśladuję ślepo w tym innych wędkarzy. Reasumując tę sytuację, wychodzi mi to na zdrowie, więcej łowię i na łowisku skupiam się tylko na wędkowaniu. Uważam, że jak ryba jest mało aktywna i nie bierze to żadne cuda tutaj nie pomogą, a jeśli trafi się lepszy dzień to moje wabiki nie odstają od innych. Równocześnie zaznaczam, że jedną rybę można złowić na przysłowiowy haczyk bez przynęty, co nie buduje teorii o wyższości jednej gumy nad drugą. Takie stwierdzenie potwierdziło się już niejeden raz na łowisku. Końcowy sukces wędkarskiej wyprawy jest bardziej przypisany umiejętnościom spinningowym wędkarza, jego dobrej ręce, sposobie prowadzenia przynęty i jej prezentacji, żyzności wody i bogactwu występującej w niej ryb, niż jednej najlepszej przynęcie silikonowej.
Przechodząc do konkretów, na ten trwający już sezon wybrałem sobie Belly Fish PRO długości 10 cm oraz Aggressor PRO dł. 11,5 i 12,5 cm, posiłkując się od czasu do czasu sławnym już Lunatic PRO. Kolorystyka tych przynęt daje wielki wybór i każdy znajdzie coś ulubionego i skutecznego. Żonglując kolorami staram się trafić sandaczom w gust w danym dniu. Dobranie odpowiedniej gramatury obciążenia, wpływa znacząco na sposób prowadzenia i zachowania przynęty w wodzie, co nie jest bez znaczenia. Odpowiednio dobrany ciężar główki do warunków łowiska i sposobu prowadzenia często decyduje o tym, czy przynęta zainteresuje rybę i skusi ją do ataku.
W bieżącym okresie swojego wędkowania jestem pod wrażeniem skuteczności Aggressora, w jego największym rozmiarze. Sandacze atakują go pewnie i z wielkim rozmachem, co często podczas brania ryby odczuwa się na dolniku wędki i w ramieniu wędkarza. Potwierdzają to liczni moi koledzy na łowisku, którym sprezentowałem kilka sztuk tej nowej gumy. Obecnie jest to moja najskuteczniejsza i ulubiona przynęta na sandacze. Zaznaczam jednocześnie, że żaden wabik sam nie łowi i wymaga nadania mu odpowiedniej pracy właściwymi ruchami wędki czy kołowrotka. Belly Fish to moja ulubiona przynęta z poprzedniego sezonu, dzięki której zaliczyłem nie jedną udaną i bogatą w ryby wyprawę, swoją skuteczność potwierdziła już w poprzednim sezonie. Lunatic natomiast to już klasyka sylikonowych przynęt i reklamy nie potrzebuje. Z samego sentymentu i wspomnień, należy mu się miejsce w moim sandaczowym pudełku. Sezon trwa i niech będzie udany, jak do tej pory. Pięknie jest!
Dariusz Daro Mrongas
TEAM PRZEWODNIKÓW WĘDKARSKICH