Opowiem Wam niecodzienną i pełną radości przygodę. Pewnego październikowego ciepłego dnia, po sztormie na Bałtyku i ładnej cofce z morza, wypłynąłem szukając swoich ukochanych pasiaków (okoni) zabierając w celu sprawdzenia możliwości spinningu Team Dragon Z-series dł. 2,75 m c.w. 10-35 g akcji X-Fast.
Łowiskiem jest moja ulubiona rzeka Świna, gdzie techniką opadu planowałem znaleźć i sprowokować okonie tą porą lubiące intensywnie żerować gromadząc zapasy na zimę. Bardzo agresywne ryby lubią duże zamieszanie w wodzie, więc sam zestaw był już dość mocny i spasowany pod głębokie łowisko: główki jigowe w zakresie masy 10-20 g idealnie pasują do pływów rzeki, pozwalając na optymalne łowienie zarówno w głównym korycie jak i na kamiennych rafach, skarpach czy blatach. Najgłębsze miejsca sięgają 16 metrów głębokości i potrafią obdarzyć pięknymi rybami.
Przy pierwszej skarpie z licznie usianymi kamieniami i dołkami u podstawy udało mi się złowić kilka okoni. Prognozowało to udaną wyprawę i kojąco wpłynęło na mój nastrój. Po pewnym czasie postawiłem na złowienie sandacza, a plan był dość prosty: zmiana miejsca, dopasowanie się do rytmu ciągu nurtu i po prostu czesanie dna.
Na nowym stanowisku, po krótkiej chwili spinningowania mój przyjaciel Łukasz (kompan każdej wyprawy) ma bardzo agresywne i pewne branie, po zacięciu którego wędzisko w pełnym ugięciu sygnalizuje coś naprawdę dużego. Po odklejeniu ryby od dna ta niestety uwalnia się… :( Początkowo myślimy o sandaczu, więc od razu wrzucamy w to miejsce główkę jigową Dragon V-Point o wadze 20 g z gumową przynętą Bandit, który potrafi ostro zamieszać swoim ogonem. Po 3. lub 4. podbiciu na dnie poczułem bardzo szybkie i mocne przeciągnięcie gumy, które natychmiast skwitowałem szybkim zacięciem. Ku mojemu zadowoleniu, wędzisko TD Z-series pokazało swoje charakterystyczne ugięcie… Szybko się orientuję, że coś jest nie tak z tym „sandaczem” – ryba nie jest wielka, ale usilnie prze do dna klejąc się do niego, wyczuwam dużą siłę po drugiej stronie wędki. Decyduję się na pierwszy siłowy test wędki, dźwigam rybę i okazuje się, że podniesienie ryby (na kiju) z dna jest przyjemnym zabiegiem taktycznym na tym wędzisku. Blisko minutę późnej ryba ląduje na pokładzie wywołując duże zaskoczenie. Dlaczego?
Był to piękny, odpasiony dorsz o dużej woli walki i sile stawianego oporu, nigdy wcześniej nie spotkałem w tym miejscu dorszy i zaskoczenie było duże. Zaskoczenie, ale i satysfakcja wędkarska, ponieważ był to mój pierwszy dorsz i to w dodatku na spinning. Wkrótce przekonałem się, że w tym miejscu jest ich więcej i można z premedytacją je spinningować.
Po szybkim zastanowieniu się nad zagadnieniami technicznymi i taktycznymi, pierwszym krokiem jest dobór przynęt miękkich, a segregacja podstawowego zestawu w końcu wyłoniła faworytów dalszych historii. Użyty Bandit po raz kolejny pokazał swoją klasę jak i Lunatic, który również cieszył się zainteresowaniem ryb. Drugi ważny element tej układanki to mocne krętliki z agrafkami Spinn Lock zapewniły powodzenie w prezentacji przynęt i holowania z dużymi przeciążeniami – nie było mowy o prostowaniu czy zrywaniu agrafek. Główki jigowe V-Point już nie pierwszy raz radziły sobie w trudnych warunkach – znam je doskonale. Podczas dziennych zmagań pojawiła się myśl: Czy dorsze biorą wieczorem?
Już podczas pierwszej próby woda okazała się łaskawą. Branie wieczornego dorsza jest tak silne, że czuje się je aż w łokciu. Hol wielu takich wojowników potrafi wywołać ramion.
Dzięki takim spinningowym przygodom człowiek staje się bogatszy o kolejne doświadczenia i chętnie przebywa nad wodą w każdej wolnej chwili.
Radek Skalski