Początek marca to okres, w którym z najdelikatniejszą drgającą szczytówką wybieram się na pierwsze wyprawy na kanał i ryby spokojnego żeru. Dużo ryb w wodzie, mnóstwo brań i liczne hole są najlepszym sposobem na odreagowanie zimy już na samym początku gruntowego sezonu.
Wypad na dobre i rybne łowisko jest także doskonałą okazją do sprawdzenia nowego sprzętu, w jaki wyposażyliśmy się podczas przygotowań do nowego sezonu. Tę wiosnę zaczynam z „jeszcze ciepłym” wędziskiem MegaBAITS TACTIX Method SL.Feeder 40, które jest nowością na 2019 rok.
Mój wybór
Po długim zastanowieniu wybrałem do lekkiej drgającej szczytówki trzyskładowy model długości 330 cm i ciężarze wyrzutu do 40 gramów. Zdecydowała o tym długość robocza wędki, potrzebna mi na łowiskach z przybrzeżną roślinnością. Duże znaczenie miała dla mnie również jej kompaktowa długość transportowa wynosząca 116 cm.
Wędziska z serii Tactix docierają do nas w eleganckich, zamszowych pokrowcach w zielonym kolorze. Ciepła zieleń dominuje w stylistyce całej serii. Wędka ma elegancki, matowy blank w ciemnozielonym kolorze. Dolnik pokryty jest błyszczącym zielonym lakierem. Nawet trzy wymienne szczytówki wykonane z włókna szklanego zamiast tradycyjnym czarnym lakierem, pomalowane są w barwie reszty wędziska. Po wyjęciu tej wędki z pokrowca przychodzi mi od razu na myśl jedna z serii firmy Dragon sprzed prawie dwudziestu lat. Jako szesnastolatek kilkukrotnie podziwiałem w sklepie przepięknego quivera z serii Zodiac, który nie był wtedy w zasięgu uczniowskiego portfela.
Wędzisko jest lekkie i sprawia wrażenie raczej dosyć miękkiego. Przy energicznych wymachach „na sucho” pracuje znaczna część blanku. Sugeruje to mocno paraboliczne ugięcie podczas holu większej ryby. Dużym plusem jest dla mnie pokryta prawie w całości korkiem rękojeść wędki. Dzięki temu nie przyjmie tak łatwo brudu w postaci rybiego śluzu czy resztek zanęty. Przy bliższym przyjrzeniu się zauważyć można subtelne przewężenie środkowej części korkowej rękojeści. Jej uzupełnieniem jest bardzo solidny, tradycyjny uchwyt kołowrotka z dokręcanym od dołu pierścieniem. Wędka przy długości 330 cm posiada 12 przelotek, z czego cztery pierwsze od strony kołowrotka osadzone są na podwójnej stopce. Pierwsza przelotka startowa o średnicy 12 mm znajduje się dopiero na drugim elemencie a nie na dolniku. Nie ma to dla mnie znaczenia przy transporcie kompletnego zestawu, bo sam zazwyczaj wiążę zestawy nad wodą. Wiem jednak, że są wędkarze, którym brak przelotki na pierwszym segmencie potrafi przeszkadzać w przewożeniu sprzętu gotowego do użycia.
Do wykonania wędziska nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Nie znalazłem żadnych ubytków korka ani zacieków lakieru na przelotkach czy niedomalowań jaskrawej farby na szczytówkach. Nie zauważyłem też najmniejszego klikania końcówek sygnalizacyjnych w gnieździe blanku, co nieraz zdarza się wędkom z wymiennymi drgającymi szczytówkami.
Tyle pierwszych wrażeń, czas zabrać nowy sprzęt nad wodę.
Nad wodą
Nad moją ulubioną o tej porze roku wodą, czyli Kanałem Żerańskim, jestem punktualnie o godzinie szóstej. Szybko żałuję, że tak późno. Dojście na stanowisko, rozłożenie sprzętu i rozrobienie zanęty zajmują za długo czasu. Nowego Tactixa uzbrajam w piętnastogramowy koszyczek zanętowy i haczyk nr 14 na przyponie z żyłki dziesiątki.
Przy okazji okazuje się, że wybrany do tej wędki kołowrotek MegaBAITS Elite FR 530i idealnie mieści trzysta metrów żyłki 0,18 mm. Wybierając szpulę z nawojem o tej długości nie musimy myśleć o żadnych podkładach czy przewijaniu żyłki. Warto używać niedużych kołowrotków z wolnym biegiem, nawet podczas delikatniejszych połowów drgającą szczytówką małych i średnich ryb. Wolny bieg przydaje się np. kiedy potrzebujemy odejść na chwilę ze stanowiska czy chcemy coś zjeść; zabezpiecza nas to przed niespodziewanym ściągnięciem wędki z podpórek czy porwaniem zestawu przez choćby małego karpia.
Druga wędka to mocniejszy zestaw na skrętce, haczyk numer osiem i selektywna przynęta, jaką jest duży pęczek białych robaków czy 3 ziarna kukurydzy. Pierwsze wstawienie tego drugiego zestawu od razu przynosi branie. Moją pierwszą kanałową rybą sezonu jest trzydziestocentymetrowa płoć, która pewnie zjadła siedem białych robaków.
Zdecydowanie więcej brań mam jednak na ten lżejszy zestaw. Najdelikatniejsza szczytówka TACTIXA wyraźnie sygnalizuje każde branie. Pierwszych kilku brań nie udaje mi się zaciąć tym jednak dosyć miękkim wędziskiem. Pomaga zdecydowane naprężenie żyłki i dużo mocniejsze ugięcie szczytóweczki. Wędka w tym momencie reaguje wręcz dreszczowo. Robi się bardzo czuła i doskonale pokazuje, co dzieje się po drugiej stronie zestawu. Praktycznie każde branie kończy się udanym zacięciem i holem ryby, który doskonale czuć w ręku. Najpierw jedna po drugiej biorą 20-kilkucentymetrowe płotki. Któreś z kolejnych, zdecydowanych brań przynosi mi naprawdę porządną płoć, która wzięła na cztery białe robaki. Po niej meldują się kolejne płocie, podobne do swojej poprzedniczki.
Zanęty
Na dzisiejszy wypad mam przygotowane trzy różne zanęty. Zawsze rozrabiam nad wodą przynajmniej dwie różne mieszanki, aby łatwiej trafić w to, co pasuje rybom. Zaczynam (rano) od zanęty Quattro Płoć Kolendra. Zarówno ten produkt jak i sam aromat wielokrotnie sprawdziły mi się o tej porze roku. Rozrabiam ją w czystej postaci prosto z opakowania z dodatkiem parzonych pinek, bo w natłoku pracy dzień wcześniej zapomniałem kupić glinę rozpraszającą. Po około trzech godzinach brania ustają i podejrzewam, że mogłem przekarmić ryby czystą zanętą. Zmiana zanęty na czerwoną mieszankę z dodatkiem ochotki nie przynosi żadnych efektów. Dlatego sięgam po trzecią zabraną dziś zanętę, czyli Czarną Płoć z serii Elite. Także jest mi dobrze znana i dobrze działała w tym łowisku ostatniej jesieni. Po kilku chwilach brania wracają i to ze zdwojoną siłą. Przed południem ryby zaczynają brać jeszcze bardziej zdecydowanie niż rano. Na zmianę z kilkusetgramowej wagi leszczami biorą nawet ponad trzydziestocentymetrowe płocie. Cały czas najskuteczniejszą przynętą jest pęczek przynajmniej czterech czy pięciu białych robaków w naturalnym kolorze. Prawie wszystkie ryby są tak pewnie zapięte, że bez wypychacza nie można wyjąć haczyka. Niektóre podczas odhaczania wręcz wypluwają czarną mieszankę zanętową, którą podaję koszyczkami w łowisko. Dzień kończę przed godziną piętnastą z wynikiem kilkunastu leszczy oraz niezliczoną ilością mniejszych i większych płoci oraz niespodzianką w postaci niewielkiego linka. To był dzień, na jaki czeka się całą zimę, gdy przez dłuższy czas nie można pojechać nad wodę. Masowa ilość pewnych i zdecydowanych brań, fajne ryby, praktycznie brak obecności innych wędkarzy nad wodą. To wszystko złożyło się dziś na tak udaną wyprawę.
TACTIX Method SL.Feeder 40
W dodatku duże wrażenie zrobiło na mnie nowe wędzisko TACTIX Method SL.Feeder 40, doskonale pokazywało nawet najdelikatniejsze brania. Mimo nieco pozornej kluskowatości, którą akurat lubię w wędkach, zacinałem nim praktycznie każde branie. Choć zdarzały się ryby także płytko zapięte, to nie zaliczyłem dziś na nim spinki, ani jednej spinki. Mimo to doskonale czuć na tej wędce każdą zaciętą rybę. Jednocześnie ma się wrażenie, że kij w dolnej części ma spory zapas mocy pozwalający wyholować znacznie większą rybę.
Dodatkowy plus daję za oczko do zaczepienia haczyka umieszczone z boku blanku zamiast pod spodem. Jest wygodne do szybkiego zahaczenia haczyka np. podczas wypuszczania czy fotografowania ryby. W tym momencie TACTIX Method SL.Feeder 40 zostaje moim podstawowym wędziskiem do kanałowej drgającej szczytówki. Jak również na pewno wykorzystam je na mazurskich płociach oraz leszczach czy do łowienia linów i karasi z pomocą lekkich podajników do method feeder.
Paweł Daniec
TEAM MEGA BAITS