Pogoda w kratkę. Raz słońce, raz deszcz. Tylko wiatr wieje równo i według prognoz ma się nawet wzmagać, w takich warunkach lekkimi przynętami nie da się łowić. Cięższe przynęty wymagają również i cięższego wędziska.
Wybrałem jak na pstrągi ciężki kaliber. Na początek obrotówka Tiger numer 2. Potem może woblery raczej w granicach 7 cm.
Wybór wędziska był także podyktowany kalibrem przynęt, które zamierzałem stosować. Specjalnie dla mnie przezbrojone w pracowni Dragona na wersję castingową. Nie żałuję, bo blank jest rzeczywiście bardzo ciekawy. Ciężar wyrzutu od 10 do 30 gramów.
Łowisko nie jest proste. Ryb jak na lekarstwo, ale gdy już coś siądzie, to nie jest to malutka ryba. Czyli raczej trzeba uzbroić się w cierpliwość i łowić z podobnym nastawieniem jak na trocie. Statystyka następująca: kilka wyjazdów, jedno branie.
Łowiliśmy razem z kompanem na tym samym odcinku rzeki. Co prawda obchodzenie się i zostawianie kompanowi miejscówek do obłowienia jest średnim rozwiązaniem, ale szybko też można wyczuć, co się danego dnia w wodzie sprawdza i czy cokolwiek się dzieje.
Sporo czasu nic się nie działo. Jedynie jakieś skubnięcie na woblera u kolegi. Obławiamy więc dalej i dalej, schodząc w dół rzeki. W końcu to jeszcze przedwiośnie i ryby mogą nie chcieć zbyt szybko przemieścić się do przynęty. Jeszcze nawet żaby się nie pokazały…
W pewnym momencie puszczam kolegę na ciekawą miejscówkę. Wykorzystuje szansę i na brzegu, a właściwie w podbieraku ląduje fajny czterdziestak. Nagrywam fragment holu. Ryba na brzegu mobilizuje mnie na tyle, że nawet nie nagrałem chwili wypuszczenia ryby. Zawsze wstępuje we mnie wiara w brania i intensywnie zaczynam obławiać kolejne miejscówki.
Tak było i tym razem. Pół godziny później, na poprowadzonego w poprzek nurtu sporego woblera kusi się pstrąg. Szybko wołam kolegę, aby nagrywał, bo przecież zawsze może się wypiąć z przynęty.
Wędzisko sprawiło się doskonale. Blank najpierw dobrze zaciął rybę, potem fajnie amortyzował jej zrywy. Oczywiście kij jak na pstrąga trochę za mocny, ale już przy takiej wielkości tej dysharmonii nie było.
Ryba szybko znajduje się na brzegu, krótka sesja i wypuszczenie z nadzieją na spotkanie następnym razem. Zachęcam wszystkich do takiego zakończenia spotkania z pstrągiem. Ten miał 53 cm, czyli całkiem ładna ryba.
Ciekawe, jak będzie następnym razem. Już nie mogę się doczekać.
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON