Specyficzną, magiczną aurę towarzyszącą nocnemu spinningowaniu doskonale znają wędkarze polujący na rzeczne sandacze. W tej odmianie spinningu zakochałem się kilka dobrych lat temu i patrząc dzisiaj z perspektywy tych wszystkich sezonów, śmiało stwierdzam, że o ile wędkarstwo samo w sobie nierozerwalnie wiąże wędkarza z Naturą, to w jego nocnej odmianie przenosi nas w zupełnie inny wymiar…
Trochę się rozmarzyłem pisząc wstęp do tego artykułu, ale pora zejść na ziemię; wszak do sezonu sandaczowego i tych wszystkich ciepłych czerwcowych nocy, pachnących naelektryzowanym powietrzem, zostało niestety jeszcze trochę czasu.
Czy jednak aby na pewno? Owszem, o mętnookich musimy zapomnieć z wiadomych względów – przygotowują się do tarła. Wiosenna pogoda również dalece odbiega od naszych wyobrażeń, zwłaszcza w marcu i kwietniu, gdzie często temperatury oscylują w okolicach środka skali. Jest jednak pewien substytut, dzięki któremu możemy z powodzeniem poczuć ten magiczny klimat i przede wszystkim nie musimy czekać na niego aż do czerwca. Mam na myśli nocne łowienie jazi, będących swoistymi emisariuszami nadchodzącej wiosny.
Gdzie, kiedy...
Nie będzie odkrywczym stwierdzenie, iż wiosenny spinning, a w zasadzie jego zasadność jest mocno uzależniona od pogody. Początek marca często ma raczej typowy, przedwiosenny charakter, woda nadal jest zimna, a temperatura zarówno w nocy jak i w dzień nie zachęca do spacerów z wędką brzegami ulubionej rzeki.
Moje pierwsze, spinningowe wyprawy poświęcone jaziom zaczynam mniej więcej w drugiej połowie miesiąca, aczkolwiek najlepsze wyniki zawsze miałem na przełomie marca i kwietnia. Oczywiście nie można traktować tego jako reguły, ponieważ jak wiadomo pogoda lubi płatać figle. Najważniejsza w tej całej zabawie jest temperatura wody, a co za tym idzie odpowiednia dobowa amplituda temperatury powietrza i nasłonecznienie. Jeżeli w dzień mamy na skali kilkanaście stopni, a w nocy notujemy tylko nieznaczny jej spadek i taka tendencja utrzymuje się przez kilka dni, jest to wystarczający sygnał, aby wybrać się nad rzekę, zarówno w dzień jak i po zmroku.
Wiosennych, nocnych jazi szukam w tych samych miejscach co za dnia. Nie ma w tym wypadku różnicy. Owszem, biorąc pod uwagę strachliwą naturę jazia, w dzień szukamy go nieco głębiej, natomiast w nocy jazie nabierają nieco animuszu odwiedzając płytsze okolice rynienek, a często nawet typowe letnie miejscówki, takie jak napływy przelewów i warkocze.
Naszą uwagę powinniśmy w głównej mierze skupić na niezbyt głębokich prostkach z równym, niezbyt mocnym uciągiem. Ważne jest, aby dno było piaszczyste, gdzieniegdzie usłane roślinnością lub przeszkodami załamującymi silniejszy nurt (powalone drzewa, pozostałości po budowlach wodnych, większe głazy i kamienie). Idealnie będzie, jeżeli brzegi porośnięte są trzciną lub woda zalewa przybrzeżne trawy – jazie uwielbiają takie miejsca.
Bardzo ważna jest w tym wypadku obserwacja wody. Żerujące ryby często zdradzają swoją obecność w charakterystyczny sposób: spławy, cmoknięcia tworzące spore leje i ganianie drobnicy.
Jeżeli odnotowujecie brania w dzień, jest prawie pewne, że w nocy ryby również odwiedzają to miejsce, a ich złowienie może okazać się o wiele prostsze, przy czym rozmiary naszej zdobyczy mogą naprawdę zaskoczyć.
Pamiętajcie o zachowaniu ciszy i indiańskim sposobie poruszania się. Unikajcie tupania, głośnego przedzierania się przez nadbrzeżną roślinności i przede wszystkim świecenia latarką po wodzie. Energiczne wymachy wędziskiem powodujące świst powietrza również nie działają na Waszą korzyść.
Wędzisko
Nie bez powodu zdecydowałem się poświęcić cały śródtytuł na omówienie wędki, ponieważ w przypadku jazi jest ona, zaraz po przynętach, najważniejszym elementem dobrze skomponowanego zestawu.
W tym sezonie podczas moich wypraw na jazie towarzyszy mi nowość na 2019 rok, a mianowicie (Dragon, seria Flash) Slow Lure 8 dł. 2,9 m, c.w. 0,5 – 8 g. Początkowo podchodziłem do niego jak pies do jeża. Muchowy blank, głębokie ugięcie prawie po sam dolnik podpowiadało, że powinien się sprawdzić idealnie, ale nie do końca ta niemal muchowa charakterystyka mi odpowiadała. O tym jak bardzo się myliłem przekonałem się bardzo szybko, bo już na pierwszej jaziowej wyprawie, ale o tym za chwilę.
Wędzisko już na pierwszy rzut oka prezentuje się po prostu świetnie, a patrząc na przedział cenowy, aż trudno uwierzyć, że kwoty znajdują się w granicach 220 zł. Blank w kolorze mocno dojrzałej wiśni w połączeniu z klasycznie wykonaną rękojeścią (połączenie materiałów: korka, korkogumy, pianki EVA) dodaje wędzisku charakteru. Całość prezentuje się bardzo dobrze.
Przejdźmy jednak do najważniejszej rzeczy, czyli walorów użytkowych. Jak już wspomniałem obawiałem się nieco tej muchowej charakterystyki, ale po bliższym zapoznaniu moje obawy zostały natychmiast rozwiane. Owszem podczas rzutów czuć pracę blanku nawet w samym uchwycie, ale przez to wędzisko cechuje się niesamowitą dynamiką umożliwiająca posyłanie lekkich przynęt na zadowalające odległości. Kij pomimo głębokiego ugięcia jest szybki, dzięki czemu nawet po energicznym wymachu szczytówka natychmiast gaśnie, co podczas zarzucania w punkt jest niesamowicie ważne. Nie ma w tym wypadku mowy o jakimś dziwnym, niepokojącym bujaniu.
Na uwagę zasługuję również sam dolnik, w którym widoczny jest dodatkowy oplot. Dzięki jego zastosowaniu mamy w dole odpowiedni zapas mocy, który możecie mi wierzyć bezproblemowo radzi sobie nawet z grubą pięćdziesiątką, zaciętą w silnym nurcie. Slow Lure 8 to przemyślana konstrukcja, a wzmocnienie dolnika nadaje mu zdecydowanie typowego, spinningowego charakteru.
Wędzisko jest bardzo czułe. Szczerze powiedziawszy ta cecha zaskoczyła mnie chyba najbardziej. Czuć dosłownie wszystko.
Wróćmy do samej rękojeści, która w moim odczuciu jest po prostu mega wygodna. Przedni grip ma odpowiednią długość i grubość, przez co chwyt jest pewny i bardzo dobrze leży w dłoni. Tylni grip (reargrip, dolnik) ma idealną długość, przez co rzuty są wygodne i ten element nie zahacza o ubiór czy kamizelkę. Wędkarze łowiący jazie na spinning w głównej mierze narzekają na częste spady i problemy z zacięciem. Ryby te biorą w charakterystyczny sposób i właśnie dobór wędziska jest tutaj sprawą kluczową. Pierwsza kwestia to samo zacięcie, z którym nie należy się spieszyć. Musimy pozwolić rybie zassać naszą przynętę, a dynamiczna i progresywna szczytówka wędki musi nam to ułatwić.
Druga kwestia to sam moment holu. Jazie mają tendencję do wykonywania akrobacji i charakterystycznej dla nich chlapaniny. Najczęściej właśnie w tych momentach tracimy rybę. Odpowiednio dobrane wędzisko musi posiadać ugięcie, umożliwiające uspokojenie walczącego przeciwnika oraz zapas pozwalający na przytrzymanie go w nurcie. Wyjątkowość Slow Lure’a 8 polega w dużej mierze na tym, że jego blank posiada wszystkie wymienione wyżej cechy. Holowane nim ryby często wydają się nieco zdezorientowane, tak jakby nie do końca wiedziały co się dzieje. Każdy odjazd czy akrobatyczne zapędy są natychmiast amortyzowane. Nie bez znaczenia jest również długość. Podczas łowienia jazi zawsze staram się wybierać możliwie jak najdłuższe wędziska. Przyjmijmy zatem, że 2,7 m stanowi konieczne minimum. Taka długość umożliwia odpowiednie poprowadzenie przynęty oraz ułatwia przytrzymanie jej w atrakcyjnym miejscu.
Kołowrotek, linka
W przypadku kołowrotka zdecydowanie odradzam stosowanie najmniejszych rozmiarów (1000, 2000). Raz, że taki kołowrotek nie jest w stanie prawidłowo wyważyć długiego wędziska, a dwa, jego szpula o małej średnicy o wiele szybciej skręci nam cienką żyłkę, co nie wpływa korzystnie na odległość i celność rzutów, zwłaszcza lekkimi przynętami. Używam kołowrotki w rozmiaru 2500 – 3000 o możliwie jak najszerszej szpuli z perfekcyjnie działającym hamulcem, co stanowi w tym przypadku warunek konieczny. Możecie mi wierzyć, że duży nocny jaź w nurcie potrafi długo i wytrwale stawiać opór, a „kolczykowanie” go czy utrata łownej przynęty nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Zdecydowanie odradzam stosowanie cienkich plecionek. Owszem rzuty będą dłuższe, cały zestaw zrobi się czulszy, a reakcja na branie szybsza, ale na tym koniec. Podczas walki z rybą w trudnym terenie, wystarczy jedno konkretniejsze przeciągnięcie linką po kamieniach czy ostrych źdźbłach trawy, aby w świetle latarki ujrzeć smętnie dyndającą, przetartą końcówkę plecionki.
Moim numerem jeden (i nie tylko moim) jest żyłka HM80 średnicy 0,16 mm. Stosuję ją już od kilku sezonów i zdecydowanie jest to najlepsza żyłka do takiego łowienia. Doskonale trzyma swoje parametry, nie jest ani zbyt sztywna, ani zanadto miękka. Stanowi dodatkowy element amortyzujący zestaw oraz korzystnie wpływa na odległość rzutów.
Inne, niezbędne akcesoria
Wybierając się na nocną, jaziową wyprawę nie wolno zapominać o kilku niezbędnych akcesoriach. Przede wszystkim powinniśmy zaopatrzyć się w dobrą latarkę (oraz zapas baterii) najlepiej z czerwoną diodą, która nie straszy ryb, nawet jeśli skierujemy światło na wodę. Warto również zabrać ze sobą podbierak z dużymi, gumowanymi lub żyłkowymi oczkami. Możecie mi wierzyć, że wyplątywanie kotwiczek woblera w świetle latarki to prawdziwa gehenna.
Przynęty oraz sposób ich podania
Odpowiednio dobrana przynęta to w przypadku łowienia wiosennych jazi priorytet, zwłaszcza w nocy. Przeglądając tematy na forach, poświecone spinningowym podchodom tych drapieżnych karpiowatych da się zauważyć pewną tendencję. Polecane są w głównej mierze niewielkie 2- lub 3-centymetrowe woblery. Owszem jest to podstawowa przynęta wpisująca się w kanon jaziowego spinningu, ale według mnie zdecydowanie w letniej porze. Głodne i agresywne wczesnowiosenne jazie zdecydowanie wolą nieco większe kąski, dlatego też w większości przegródek moich pudełek znajdują się woblery od 3,5 do nawet 6 cm.
Stosuję głównie wyroby rękodzielników (T. Miernik, J. Ryczkowski) oraz swoje własne. Ich wspólną cechą jest nienaganne wykonanie z naturalnych materiałów (drewno lipowe, balsa) oraz niespotykana w seryjnej produkcji praca. Często zdarza mi się określać je przynętami żyjącymi własnym życiem i tak też jest w rzeczywistości. W przypadku jazi najskuteczniejsze są przynęty o drobnej, migotliwej pracy, dające się poprowadzić na stosunkowo niewielkiej głębokości. Niezwykle ważne jest, aby taki wobler przytrzymany w nurcie miał tendencję do wypadania z rytmu, myszkowania, odjazdów. Szablonowe i standardowe drżenie w nurcie bywa skuteczne, ale obserwując to co się dzieje nad wodą, mam czasem wrażenie, że rybom taka praca wabika się po prostu już opatrzyła.
Szeroko pracujące woblery także łowią ryby, a przynajmniej prowokują je do brania. Należy jednak pamiętać, że jazie to ryby o małych pyskach i zdecydowanie łatwiej zassać im drobno pracującego woblerka, który dodatkowo atrakcyjnie migocze boczkami, aniżeli merdającego w prawo i w lewo zamiatacza.
Podczas nocnego łowienia jazi stosuję tę samą technikę prowadzenia przynęty co w dzień, czyli łowienie po łuku. Polega ona na zarzucaniu wabika pod przeciwległy brzeg i sprowadzaniu go po łuku na napiętej żyłce, aż do samego brzegu, z którego łowimy. Bardzo ważne jest, aby wobler pracował sam, bez zwijania. Jeżeli nurt jest za słaby można bardzo wolno próbować go zwijać, ale o wiele lepszym pomysłem w tym wypadku jest zaglądniecie do pudełka i zmiana wabika na model z nieco wyraźniejszą pracą.
Kiedy przynęta znajdzie się pod naszym brzegiem, warto ją przytrzymać dłuższą chwilę. Jeżeli nie ma brania, warto podciągnąć wobler bliżej i znowu przytrzymać. Często zdarza się, że zachowując ciszę i ostrożnie podchodząc do łowiska ryby możemy zastać nawet pod nogami.
Nocne łowienie jazi ma swój specyficzny charakter. Jest on bardzo zbliżony do łowienia nocnych sandaczy, ale przy wykorzystaniu znacznie lżejszego i bardziej finezyjnego sprzętu. Idealny substytut, pomagający zagłuszyć zniecierpliwienie towarzyszące wyczekiwaniu ciepłych czerwcowych nocy.
Jeżeli w Waszej okolicy znajduje się rzeka, w której są jazie, zdecydowanie polecam spróbować dobrać się do nich w nocy. Pamiętajcie jedynie o zachowaniu ciszy oraz o odpowiednim przygotowaniu, a sukces gwarantowany. Nie bez znaczenia jest również fakt, że to właśnie w nocy możecie liczyć na te najgrubsze sztuki, za dnia niewidoczne, a często wręcz nieosiągalne.
Piotr Czerwiński
TEAM DRAGON PRO
Konsultant sprzętowy, specjalizacja: delikatny spinning, wklejanki.
Kontakt: Dragon.PC@yahoo.com
fot. autor, Maciek Czerwiński